Rozdział 5

149 12 9
                                    

Akaashi :

Ta decyzja nie była ciężka. W mojej głowie siedziała jedynie jedna opcja - uciec. Nadal stałem wryty w ziemie. Po kilku sekundach Bokuto ruszył w moją stronę z uśmiechem. Z wyglądu dużo się nie zmienił. Jednie zauważyłem iż jego ciało nabrało lepszej formy. Zbliżył się do mnie i rozłożył ręce na znak, że chce mnie przytulić na powitanie. Serce biło mi tak szybko a ręce drżały. Gdy był już wystarczająco blisko to usłyszałem nagle swoje imię. To był Hinata. Natychmiast odwróciłem głowę i spojrzałem na niego. W tym momencie mogłem się ruszyć, więc wykorzystałem to i w przeciągu kilku sekund uciekłem. Nie wiem gdzie zacząłem biec, chciałem po prostu stamtąd się wydostać. Zwolniłem trochę przy drodze i spojrzałem się za siebie. Widziałem jedynie rudzielca który machał mi na znak, żebym poszedł do domu. Gdyby nie on, to nie wiem co bym zrobił w tej sytuacji. Doskonale wiedział, że nie chce z nim spotkania więc zainterweniował. Muszę mu za to jakoś podziękować. W końcu ostatnio wiele dla mnie zrobił. Odwróciłem się ponownie aby ogarnąć gdzie jestem. Całe szczęście znam okolice i wrócę skrótem do domu.

Było już późno więc zapaliłem latarkę i ruszyłem.  W połowie drogi poczułem, że zaczęło padać. Wtedy sobie przypomniałem iż zostawiłem tam swoją czapkę. Kurde.. przecież nie wrócę tam teraz. Nie mam także telefonu do Hinaty ani Kuroo. W końcu zmieniłem swój numer i nie zapisałem ich. Ah no trudno, to tylko czapka.

Po kilku minutach chodzenia w ciemnych uliczkach doszedłem do swojego domu. Otworzyłem drzwi i natychmiast zauważyłem jak biegnie do mnie ten maluch machając ogonkiem. Wziąłem białą, puszystą kulkę na ręce i zaprowadziłem do swojego pokoju na łóżko. Z kuchni zabrałem dla siebie oraz psiaka jedzenie. Usiadłem na łóżku koło zwierzaka, otwierając komputer. Miałem ochotę obejrzeć jakiś serial. Potrzebuję w tej chwili odpoczynku. Niechciane spotkanie z Bokuto mnie mocno zszokowało. Ten wieczór miałem spędzić wyjątkowo spokojnie.

Bokuto :

Uciekł? Co jest? Zachował się jakby ducha zobaczył. A trudno w sumie. Nie będę rozmyślać nad takimi sprawami. Może faktycznie ducha ujrzał hah. Trochę mnie zdziwiło, czemu krewetka go wołała. Obróciłem się o 360 stopni aby wyłapać wzrokiem rudą czuprynę. Nie był daleko więc podszedłem do niego.

- Siema Hinata. Co z Akaashim? Wystraszył się mnie czy co ?

- Hej. E-em wiesz co. On się źle czuł i poszedł do domu. O zapomniał, że miał sąsiadce pomóc - odpowiedział  niższy kłamiąc.

- Dobra dobra. Nie ważne. Idziemy coś jeść? - zapytałem z uśmiechem.

- Jasne! Genialny pomysł. Akaashi zrobił tort dla Ciebie. Może spróbujesz go? - zaproponował rudzielec.

Zgodziłem się popukując go po głowie i ruszyliśmy do kawiarni. Jedzenie było na stołach lecz tort był wyjątkowo na parapecie prawdopodobnie po to aby nikt go nie uszkodził. Podszedłem do niego i zdjąłem pokrywkę. Pierwsza w oczy rzuciła mi się mała karteczka. Otworzyłem ją i zawartość jej mnie rozśmieszyła. Uśmiechnąłem się bo doskonale wiem, że Akaashi jeszcze nie raz mi coś ugotuje. Nikt inny lepiej tego nie robi. Jest niczym moim prywatnym i jedynym kucharzem. No właśnie.. tym jedynym. Otrząsnąłem się i spojrzałem co robi krewetka. Na szczęście zdążył już pokroić tort. Wziąłem kawałek na talerz i spróbowałem. Smak tego cista był niesamowity..  a wręcz idealny, niepowtarzalny. Skojarzyło mi się iż kiedyś chyba jadłem coś takiego. Tylko kiedy i gdzie? Ah szkoda czasu na takie rozmyślanie. Po wspólnym skonsumowaniu jedzenia, postanowiliśmy z znajomymi się napić jakiegoś alkoholu. Przyjechałem z kilkoma przyjaciółmi z Anglii więc mieliśmy trochę swojego. Zanim poszedłem po nasz towar zauważyłem przy drzewie jakąś czapkę. Podniosłem ją i rozejrzałem się. Podpytałem niektórych ale nikt nie potrafił sobie przypomnieć kogo to więc założyłem ją i przywłaszczyłem. Było stosunkowo ciemno więc ciężko rozpoznać czarną czapkę.

Piliśmy, bawiliśmy się, tańczyliśmy, rozmawialiśmy, graliśmy w różne gry przez dobre kilka godzin. W pewnym momencie wiele osób już sobie a reszta ledwo co stała na nogach. Jedną z nich byłem ja. Kompletnie urwał mi się film. Jedyne co pamiętam to jest to, że zasnąłem pod jakimś drzewem.


Akaashi :

Minęło kilka godzin. Trochę się zasiedziałem. Zamknąłem laptopa i odblokowałem telefon aby sprawdzić godzinę. Jest już 22.15 więc powinienem się szykować spać. Powoli wstałem z łóżka aby nie obudzić pupila. Zabrałem ze sobą piżamę i już miałem wchodzić do łazienki lecz usłyszałem pukanie do drzwi. Zdziwiony sytuacją podszedłem do drzwi otwierając je powoli. Pierwsze co zobaczyłem to pijanego kolesia wiszącego na ranieniach Kuroo i Hinaty. Przetarłem oczy i zapytałem rudzielca.

- Młody, co się tu dzieje? Kto to jest?

- Hej. Mamy problem duży. Bokuto się upił na maxa. Pomożesz? - zapytał ledwo oddychając.

- Bokuto? Po co żeście go tu sprowadzili?? Dobra nie ważne. Wejdzie z nim.

Wprowadziłem ich tylko z względu na to, że byli zmęczeni i ledwo go nieśli przez całą drogę. Zaprowadziłem ich do salonu i rozpocząłem ponownie rozmowę.

- Co ja mam teraz zrobić z nim hm? Wiecie jaka jest sytuacja. Nie chce go tu widzieć.

- Słuchaj Akaashi. Ja z Hinatą mamy daleko do domu. Nie zdołalibyśmy go zanieść do któregoś z naszych domów. Bokuto coś gadał, że sprzedał swój dom. Nie zostawilibyśmy go na pastwę losu w kawiarni - odpowiedział zdyszany Kuroo.

- Proszę przenocuj go - powiedział błagalnym głosem niższy.

- Postawiliście mnie w kropce totalnej. Ugh nie ważne. jestem wściekły, ale trudno. Wracajcie do domów. Zajmę się nim pierwszy i ostatni raz.

Koledzy chwile później wyszli z mojego mieszkania a ja wróciłem do salonu z założonymi rękoma. Spojrzałem na pijanego i zauważyłem, że ma na sobie moją czapkę. Znalazł ją? Może ktoś mu ją dał? Ah nie ważne. Podszedłem do niego aby delikatnie zabrać swoją rzecz lecz ten poczuł to i w śnie powiedział, że nigdy tego nie odda. Zdjął czapkę i trzymał ją przy sercu. Nie chciałem się z nim szarpać więc delikatnie położyłem go na kanapie. Nie chciałem aby spał na siedząco bo to niezdrowe. Przykryłem go jeszcze swoim kocem. Kiedy już chciałem odejść to poczułem ciepło na swojej lewej dłoni. Odwróciłem się a Bokuto złapał mnie za dłoń i powiedział abym nie odchodził. Zrobiło mi się po jego słowach gorąco. Serce mi przyspieszyło. Co powinienem zrobić? I tak nie pomieniem w ogóle się nim zajmować. Nie chce widywać go po tak długim czasie. Postanowiłem iż usiądę obok niego. Poczekam aż zaśnie całkowicie, to pójdę spać do siebie. Usiadłem na dywanie i spojrzałem na niego. Był całkowicie rozpalony. Nadal trzymał moją dłoń tak abym nie mógł odejść. Wyglądał nawet uroczo jak spał. Dawno go takiego nie widziałem. Zapewne dobrze się bawił z swoimi nowymi przyjaciółmi. Pomimo spędzania czasu obok niego.. to nie czuję tego natrętnego stresu. Jestem trochę spokojniejszy.. Ale czemu? Przecież powinienem być na niego kompletnie zły. Nic z tego nie rozumiałem.

Byłem na tyle zmęczony, że położyłem głowę obok Bokuto i zasnąłem ...



Rozdziały będę się pojawiać w okolicach 20/24 bo mam nawalone w szkole dużo :// Aleee będę się starać pisać codziennie. Nie zawsze mi się to uda ale mam nadzieję, że zrozumiecie. Dzisiaj sprawdzane więc chyba nie ma błędów. Ogólnie mega się cieszę, że jesteście ze mną i czytacie. Daje mi to wiele motywacji ^^ Miłej nocy życzę i powodzenia w szkole od jutra <3

Tajemnica powrotu   ^^ Boku-Aka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz