Rozdział 18

109 11 10
                                    

Akaashi :

Moje zakrwawione dłonie podtrzymywały chłopaka tak aby leżał na asfalcie. Patrzyłem na jego bladą twarz z zapłakanymi oczami. Po policzkach spływały mi łzy a ja nie wiedziałem co robić dalej. Ze względu iż jest bardzo późno to nikogo nie ma w okolicy. Próbowałem krzyczeć ale mój głos był zbyt cichy. Nie miałem siły wołać nikogo o pomoc. Drżałem ze strachu o Bokuto..

Umieściłem lewą dłoń na jego ustach aby sprawdzić czy oddycha. Niestety ale nie poczułem jego oddechu. Spanikowałem całkowicie. Natychmiast położyłem starszego na ziemi po czym splątałem dłonie na jego klatce piersiowej. Wykonałem resuscytacje aby przywrócić oddech.  Przez pierwszą minute nie udało mi się nic uzyskać.

Chwilę potem zjawiła się karetka. Ratownicy natychmiast podbiegli odciągając mnie od rannego. Widząc jego stan wznowili resuscytację co im się udało przy użyciu sprzętu.

Ja jedynie mogłem patrzeć jak oni walczą o jego życie.. Są jedyną nadzieją dla niego póki co.

Jak tylko przywrócili oddech to opatrzyli rany następnie zabrali do karetki. Przy mnie na chwilę została jakaś kobiet, która sprawdziła czy nie jestem ranny. Jak tylko wszystko było gotowe to pojechali mówiąc jedynie, że jadą do szpitala przy centrum handlowym. 

Siedziałem na krańcu drogi patrząc jak odjeżdżając z Bokuto. Co ja do cholery narobiłem? Dlaczego pozwoliłem na to abyśmy szli do Hinaty? Kurwa to wszystko moja wina. Gdyby nie ja to nic bu mu się nie stało..

Schowałem zakrwawione dłonie w twarzy by ponownie się rozpłakać. Wszystko zmieniło się diametralnie. Nigdy nie czułem się tak okropnie.

Po pięciu minutach samotnego siedzenia zaczął dzwonić mi telefon. Wyjąłem go z kieszeni i spojrzałem na świecący się ekran. Nie wiedziałem kto dzwonił bo miałem zbyt załzawione oczy. Nacisnąłem jedynie przycisk aby odebrać.

- No hej. Gdzie wy? Obieracie Chikę? - spytała jakaś dziewczyna.

- Jaki pies..? Przyjedź tu.. - odpowiedziałem zapłakanym głosem.

- EJ! Co się stało? Gdzie jesteś? - zapytała. Teraz sobie przypomniałem. To była Tomoki.

- Jestem na ulicy pod domem.. - powiedziałem i padłem na ziemię ze zmęczenia.


Tomoki :

Cholera co tam się stało, że jest w takim stanie? Nawet się nie rozłączył. Natychmiast wybiegłam z domu łapiąc kluczyki od samochodu.

W przeciągu 10 minut byłam pod domem chłopaków. Wyszłam z auta i rozejrzałam się dookoła. Natychmiast zdążyłam zauważyć jakaś postać pod latarnią na poboczu.

Podbiegłam jak najszybciej. Uklęknęłam obok chłopaka i odsłoniłam twarz od włosów. To był Akaashi. Spojrzałam na niego i zauważyłam, że jego dłonie i ubranie jest w krwi. Przestraszyłam się widząc go samego zakrwawionego.

Próbowałam go obudzić lecz to na nic. Gadał jedynie pod nosem, że " chce do niego.. nie chce aby mnie zostawiał samego ".

Postanowiłam, że go obudzę więc zabrałam z samochodu wodę po czym oblałam chłopaka. Natychmiast się ocknął lecz był bardzo zdezorientowany. Usiadłam obok niego ponownie. 

- Akaashi.. proszę powiedz mi co u się stało? - zapytałam patrząc na jego bladą twarz pełną bólu.

- Postrzelili go.. - odpowiedział chłopak po czym zaczął płakać.

Tajemnica powrotu   ^^ Boku-Aka ^^Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz