26. Nie podoba mi się to.

939 29 1
                                    

Will:

Stoję właśnie na korytarzu i rozmawiam z jedną z nauczycielek gdy obok mnie przechodzi roześmiana Livia. Na jej widok zaciskam szczękę. Nie podoba mi się to co widzę a widzę jak jakiś małolat uwieszony na Livi szepcze jej coś do ucha na co ona znowu zaczyna się głośno śmiać. Jego lewa ręka znajduje się zdecydowanie za blisko jej piersi. Kurwa mam ochotę go stąd wykopać ale to przecież mój uczeń. Zamiast tego pytam koleżanki.
- Kim jest ten chłopak? Z której klasy?
- Oh, nie było pana przez tydzień w tym czasie chłopak został tu przeniesiony. To Andy jest w 3 klasie ale raz już nie zdał więc jest starszy. - Już go nie lubię. Coś czuję, że się nie dogadamy.- Masz z nim dzisiaj lekcję.
- A to się poznamy- powiedziałem bardziej do siebie i zawołałem Livię, która zaabsorbowana nowym kolegą w ogóle nie była świadoma tego, że stoję kawałek dalej.- Livio!- Krzyknąłem na co ta aż podskoczyła w objęciach gówniarza.- Obściskiwać to się możesz po lekcjach- ale tylko ze mną dodałem w myślach.
- Nie obściskuję się.- Warknęła robiąc się przy tym słodko czerwona ale odsunęła się od chłopaka a o to właśnie mi chodziło.
- I tak ma być. Livio.- Uśmiechnąłem się przebiegle. Po czym zająłem się rozmową z koleżanką.
Lekcje mijały mi nadzwyczaj długo. Nie pomagało to, że przypominałem sobie Liv i tego małego dupka. Wkurwia mnie to, że jestem taki zazdrosny. Ona jest taka młoda a ja już swoje przeszedłem w życiu. Nie podoba mi się myśl, która wkrada mi się do głowy. Czy było błędem związanie się z tak młodą dziewczyną? Oczywiście, że tak przecież jestem jej dyrektorem jeżeli to by się wydało obydwoje mamy za wiele do stracenia ale na samą myśl o rozstaniu robi mi się nie dobrze. Powinienem jednak się wstrzymać do końca jej szkoły. Wtedy dalej byłaby młoda ale przynajmniej nie byłaby już moją uczennicą.
W końcu lekcja z Liv już nie mogę się doczekać ale kiedy widzę pod salą grupkę młodzieży a w śród nich Livię i tego małolata znowu dopada mnie wkurw. Tym razem Liv stoi rozmawiając z koleżanką a ten typek obejmuje ją od tyłu. Ona stoi do niego plecami właściwie na nim oparta a on ręce ma zarzucone na jej szyję. Liv w końcu mnie dostrzega i jak poparzona się od niego odsuwa. Nie patrzę już na nią. Wiem, że to był błąd. Nie powinienem był się z nią wiązać a teraz mam tego dowody.
Wpuszczam klasę do środka. Rzucam dziennikiem na biurko a torbę cisnę na podłogę.
- Wyjąć książki i zeszyty- Powiedziałem ostrzej niż zamierzając. Wdech, wydech. Muszę się uspokoić. Dopiero teraz podniosłem wzrok na klasę i zobaczyłem jak Liv siedzi z tym przygłupem. Moje uspokojenie poszło w cholerę. Kurde sam  zachowuje się jak jakiś dzieciak.

Livia:

Willowi odwala. Wydziera się na nas bez potrzeby. Wypytuje o rzeczy, których jeszcze nie mieliśmy a teraz jeszcze wdał się w pyskówkę z Andym, który swoją drogą jest przystojny ale trochę irytujący.  Cały czas mnie męczy, żebym z nim gdzieś wyszła i co chwilę stara się zwrócić na siebie moją uwagę. W tamtym tygodniu cały czas odmawiałam a dzisiaj postanowiłam go totalnie olać i może w końcu się znudzi.
- Nie będę tego tolerować po lekcjach zapraszam do mojego gabinetu. Nie wiem czy wiesz ale jestem dyrektorem.
- Dyrektorem?- Parsknął- Ta buda nie potrzebuje dyrka tylko głośnej muzyki na przerwach i mniej lekcji zresztą w ogóle nie powinno być lekcji.- Andy zaczął się śmiać zresztą podobnie jak większość klasy. Odkąd przyszedł do naszej szkoły chłopcy próbują mu dorównać nagannym zachowaniem a dziewczyny za nim szaleją. Spojrzałam na Willa i zrobiło mi się go szkoda. Andy na prawdę jest nie grzeczny.
- Panie dyrektorze bardzo źle się poczułam- Odezwałam się, żeby przerwać tą bezsensowną wymianę zdań.
- Co ci jest?- Will od razu przerwał i podszedł do mnie. Teraz gdy tak stał nade mną miałam ochotę wstać i go pocałować. Patrzę na niego i widzę jak dostrzega, że kłamie jednak ciągnie to dalej.- Chodź zaprowadzę cię do pielęgniarki.
- Ja mogę zaprowadzić moją wspaniałą Livię- Odezwał się ten dupek a Will zacisną szczękę i pięści.
- Ty robisz ćwiczenie drugie podobnie jak reszta klasy. Zostawiam otwarte drzwi i zaraz wracam. Nie chcę słyszeć żadnego hałasu.- Odezwał się mój facet. Ja zaś posłusznie wstałam i poszłam za Willem.
Za drzwiami Will pociągnął mnie do małego kantorka przylegającego do jego sali. Za nim zdążyłam coś powiedzieć on przyparł mnie do drzwi i zaczął całować, mocno, szaleńczo i namiętnie zarazem. Kurwa co to był za pocałunek. Jego ręce przesunęły się na moje pośladki i przycisną mnie jeszcze bardziej do siebie. Poczułam jaki jest twardy aż jęknęłam z zaskoczenia. Moje ręce powędrowały w jego włosy, gdy go lekko za nie szarpnęłam on z ust przemieścił się na moją szyję, którą ja bezwiednie odchyliłam do tyłu.
- Jesteś niesamowicie słodka niewinna Liv.- Wyszeptał po czym znowu mnie pocałował ale ten był krótszy. Oderwał się ode mnie, obydwoje ciężko oddychaliśmy ale cholerka tak mi się podobało. Czuje oszołomienie po tym co zrobiliśmy a to przecież nic takiego.
- Will, Andy to tylko kolega, nie daj się sprowokować- Szarpnęłam na co on kiwną głową.
- Pogadamy o tym później dobrze?
- Dobrze.
- Poczekaj tu chwilę i wróć zaraz do klasy.- Pokiwał głową, uśmiechnęłam się. Odetchnęliśmy głęboko i Will wyszedł a ja się poprawiłam i rozejrzałam po składziku. Miałam ochotę zrobić coś głupiego. Myślałam nawet o tym żeby zostawić mu tutaj majtki ale jeżeli znajdzie je kto inny to Will będzie miał przechlapane. Chwilę później wyszłam i weszłam do klasy a 7 minut później zadzwonił dzwonek.

W domu myślałam o tym co się stało w kantorku i o tym, że Will jest wyraźnie zazdrosny. Nie podoba mi się zachowanie nowego kolegi ale Will też trochę przesadza przecież nie zerwę teraz wszystkich znajomości z kumplami tylko dlatego, że jesteśmy razem.
Wieczorem wychodzę do lasku za domem Willa. Od czasu do czasu to właśnie tam się widujemy. Zakładam dres i buty do biegania. Wychodzę niby pobiegać a tak na prawdę obściskuję się i rozmawiam z moim facetem.
Stoi już i czeka opart i złamany pień drzewa. Patrzy na mnie tak jakby chciał mnie zjeść. Od razu myślę o dzisiejszym pocałunku.
- Hej.
- Hej.- Odpowiadam a on wyciąga rękę i mnie przytula. Wtulam się w niego a później się całujemy. Tym razem robi to czule i namiętnie. Moje serce wykonuje salto raz za razem a w brzuchu mam rój motylków. Tak właśnie czuje się zawsze kiedy jestem z Willem i nie ważne czy tylko rozmawiamy, czy się śmiejemy czy tak jak teraz całujemy się bez przerwy.  Czuję się tak jakbym bez niego nie mogła oddychać. Nie wiem czy to miłość czy zauroczenie ale póki trwa chce się temu poddać.
- Jestem cholernie zazdrosny Liv- przerwał nagle Will.- Nie potrafię znieść widoku gdy ktoś cię dotyka czy przytula.
- Ale to tylko kolega. Nie możesz być zazdrosny o wszystkich znajomych. Przecież ty przy nich jesteś bezkonkurencyjny. Pomyśl jak ja się czuję gdy gadasz na przykład z Camill.- Mówię spokojnie ale trochę denerwuje mnie to, że mi nie ufa.
- Masz rację ale to silniejsze ode mnie.
- Przykro mi, że mi nie ufasz.
- Ufam Skarbie ale nie ufam tym chłopaczkom, którzy w tym wieku najchętniej przelecieliby wszystkie dziewczyny w szkole.
- Sam taki byłeś, co?- Mówię żartem ale on się nie uśmiechnął tylko powiedział poważnie.
- Tak i nie jestem z tego dumny. Postaram się  tak nie zachowywać.
Kolejną porcję pocałunków przerwał nam znajomy głos.
- Hej, hej tak myślałem, że tutaj was znajdę gołąbeczeki.- Powiedział Derek wchodząc głębiej do lasku. Oderwaliśmy się od siebie jednak Will mnie nie puścił dalej mnie obejmował.
- Hej- Odezwałam się od niego i przytuliłam Dereka na przywitanie po czym faceci podali sobie rękę.
- Zdajecie sobie sprawę, że każdy może was zobaczyć?
- Jak masz zamiar prawić kazania to spadaj- Warknął Will.
- Tylko ostrzegam bracie.
- Co chcesz?
- Ależ ty milusi.- Przysłuchiwałam się rej braterskiej wymianie zdań i cieszę się, że ich stosunki są normalne.
- Chciałem wam powiedzieć, że jutro idziemy razem na kolację. Poznacie moją dziewczynę.- Pisnęłam szczęśliwa a Will westchnął.
- Jak sobie to wyobrażasz?
- Pojedziemy do niej mieszka za miastem tam was nikt nie zna.
- Już się nie mogę doczekać kiedy ją poznam- odezwałam się w końcu.
- No dobrze, o której? Nie mogłeś zostawić tego na weekend?
- Nie, im szybciej tym lepiej. Za parę tygodni ona przeprowadzi się tutaj. W mieście są lepsi lekarze
- Tutaj to znaczy gdzie?
- Do mnie przecież.
- A może lepiej trochę poczekać. Nie znacie się.
- Ona też tak mówi ale jej rodzice to alkoholicy. Tam jest taka patologia, że nie zostawię jej tam w ciąży samej.
Pogadamy jeszcze trochę po czym wszyscy razem wyszliśmy z lasu. Dzięki Derekowi nie wydawało się to takie podejrzane.

Mój DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz