Minęły 4 miesiące odkąd chodzę do nowej szkoły. Coraz mniej rozmawiam z dawnymi przyjaciółkami. Teraz poświęcam dużo czasu Matowi i wspólnym znajomym. Jesteśmy razem chociaż już nie jest tak samo jak na początku związku. Co raz bardziej się z nim nudzę on natomiast spędza ze mną co raz mniej czasu. Ostatnio coraz więcej myślę o tym, że musimy zerwać bo to już nie ma sensu.
Częściej widuje się z Jordan, Erickiem i Derekiem niż ze swoim chłopakiem.
William traktuje mnie jak powietrze a ja robię wszystko, żeby mnie zauważał. Dużo palę, nawet pod oknami jego gabinetem. Chodzę w krótkich spódniczkach. Dwa razy nawet byłam na dywaniku u dyrka bo nauczycielka przyłapała mnie z fajką. To było nawet śmieszne. Nie wiedział jak się zachować. Prowadził pouczający monolog. Pytał co się z mną dzieje. Na wszystko odpowiadałam wzruszeniem ramion.
Teraz siedzę u niego na lekcji i dzwoni głośno mój telefon a ja po raz kolejny chcąc zachować się jak dziecko i zwrócić na siebie uwagę. Wstaję i wychodzę z sali. W między czasie Will do mnie mówi.
- Panno Liv, proszę wyłączyć telefon, Liv gdzie się wybierasz- Warczy William. Wychodzę i odbieram.
- Hallo?
- Hej, co tam robisz po szkole? Przyjechać po ciebie?- Dzwoni chłopak, którego poznałam jakiś miesiąc temu na jednej z imprez. Ma 26 lat, motor i jest w ogóle super. On się nie czepia, że palę i mam dziwne humorki.
- Wiesz co, kończę o 15.50 jak chcesz to przyjedź.- Mówię a za sobą słyszę otwierane i zamykane drzwi od sali.
- Liv do cholery co ty odwalasz?- warczy nad moim uchem.
- Muszę kończyć Bruno. Pa
- Do zoba.- Rozłączył się a ja odwróciłam się do Willa.
- Powtarzam, co ty ostatnio robisz ze swoim życiem?
- Nic, proszę pana. Niech się pan nie przejmuje.
- Od dwóch tygodni unikasz Dereka. On też się martwi.
- Nie będę teraz o tym gadać.- Minęłam go i weszłam do klasy a on wszedł za mną.
Reszta piątkowych lekcji minęła bez problemów. Wiem, że stwarzam problemy i ostatnio daję popalić szczególnie rodzicom ale zawsze byłam przykładną, grzeczną dziewczynką i mam już dość.
Po lekcjach pod szkołą czekał na mnie Bruno. Pożegnałam się z koleżankami. Mat zawsze w piątek po szkole ma treningi. Idąc do kolegi spostrzegam Willa wychodzącego ze szkoły wejściem dla uczniów.
- Liv, czekaj.- Zawołał za mną
- Nie mogę spieszę się. Do widzenia.
Podbiegłam do Bruna, przytuliłam go a on podał mi kask i pomógł wejść na motor. Złapałam go w pasie i odjechaliśmy. Wyjechaliśmy za granice miasta. Do jednego z barów, który on prowadzi. Tu jest świetnie chociaż nie jest to bar i towarzystwo, które spodobałoby się moim rodzicom.
Zjedliśmy frytki z ketchupem bo w sumie tylko to tutaj mają. Do tego popijaliśmy piwo. Powoli zbierali się ludzie, jego znajomi. Dziewczyny i chłopaki, dla których w piątkowe popołudnie jak i resztę weekendu liczyła się tylko dobra zabawa.
- Siema młoda, skusisz się na kilka buchów?- Podszedł do mnie koleś z którym tylko parę razy gadałam i proponuje mi zajarać skręta a ja sama nie wiem co zrobić. Nigdy tego nie paliłam ale kiedy jak nie teraz.
- Dobra ale jeszcze nigdy nie jarałam.
- Ale fajki to co chwilę ciągniesz.
- Mi to co innego mogła by pociągnąć- powiedział inny a mi szczęka opadła za to reszta wybucha śmiechem. Tylko Bruno trzepnął tamtego w głowę ale też się śmiał. No cóż właśnie tacy są ci ludzie. Niczym się nie przejmują.
Zaciągnęłam się raz a później drugi. Świat wydał mi się lepszy, weselszy. Fajnie tu jest. Śmieje się chociaż sama nie wiem z czego. Pijemy, tańczymy a czas leci. Patrzę, że mam dużo nie odebranych ale jakoś mnie to teraz nie obchodzi. Jestem już bardzo pijana. Alkohol i trawka to nie zbyt dobre połączenie. Spróbuję skupić wzrok na wyświetlaczu ale totalnie nie widzę godziny.
- Która godzina?- wybełkotałam ale nikt mnie nie słyszy. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że większość ludzi śpi gdzieś na krzesłach oparci o stół.
Bruno prawie bzyka się z jakąś laską kawałek dalej też ktoś się całuje. A ja nagle poczułam się strasznie zmęczona ale i smutną. Jednak to pierwsze wygrało. Tylko na chwilę oparłam się o stolik i zasnęłam.Budzi mnie dźwięk tłuczonego szkła. Otwieram powoli oczy ale razi mnie słońce więc szybko je zamykam. Po chwili otwieram delikatnie, głowa mi pęka, ciało mam obolałe i wtedy orientuje się, że nie jestem w swoim łóżku. Leżę z głową na stole. Podnoszę się i widzę innych śpiących ludzi. Ktoś gdzieś się kręci, gdzieś znowu coś spadło. Słyszę przekleństwa. Próbuje wstać ale nogi mam jak z waty. Jest mi nie dobrze.
- Ale zabalowaliśmy młoda.- Słyszę zachrypnięty głos Bruna, który stoi przede mną w samych gaciach. Rozglądam się bo ciągle słyszę wibracje. Kurwa, rodzice. Szukam mojego telefonu i widzę go w szklance- to było dobre, próbowałaś utopić telefon w pustym pokalu.
- Hallo?- odbieram strasznie zachrypnięta wręcz skrzeczę.
- Boże Liv, to Liv- mówi do kogoś- gdzie jesteś skarbie od wczoraj się nie odzywasz.- Mówi mama płacząc. Mam przejebane.
- Przepraszam, wszystko dobrze, była impreza i zasnęłam. Nie długo będę w domu.
- Z kim ta impreza, nie byłaś z nikim ze znajomych a tata z twoim dyrektorem jeździł i cię szukali tak samo Derek i Mat.
- Nie długo będę to pogadamy.
- Przyjadę po ciebie tylko powiedz gdzie.
- Nie, mamo przyjadę taksówką. Muszę kończyć.
- Ale wracaj szybko.
- Obiecuję.
Rozłączyłam się po głosie słyszałam, że mama była przerażona.
- No nie źle laska, mówiłem, żebyś napisała, że zostajesz na noc u znajomych to się zarzekałaś, że wracasz na noc. Bym cię odwiózł ale jeszcze jestem pijany, nie chcę ryzykować.
- Nie przejmuj się pojadę taxi. Skorzystam tylko z toalety i jadę.
- Nie- Krzyknął- nie radzę. Chodź za mną. Idziemy za bar i przez zaplecze do drzwi, które Bruno otwiera kluczem. Wchodzimy po schodach i przez jeszcze jedne drzwi- To moje małe mieszkanie, sorry za bałagan ale tu jest w miarę czysta toaleta.- Patrzy na mnie lekko zażenowany.- Tutaj jest łazienka.- pokazuje na drzwi po lewej.
- Dziękuję bardzo- skorzystałam i przemyłam twarz zimną wodą z mydłem. Nawet trochę lepiej nie wyglądam ani się nie czuje. Śmierdzę alkoholem, fajkami i trawką. Wychodzę z łazienki i patrzę na Bruna.
- Lepiej już?- Patrzy na mnie współczująco.
- Nie, czuje się strasznie a do tego rodzice się zamartwiali. Jestem taka głupia. Co ja sobie myślałam?- Mam już łzy w oczach.
- Chodź tu do mnie- pociągnął mnie i przytulił.- Powinienem pilnować żebyś chociaż zadzwoniła do rodziców. Ja cię tu przywiozłem i ja powinienem pilnować tym bardziej, że jesteś nieletnia.
- Daj spokój. Na ogół jestem rozsądna ale od jakiegoś czasu mi odwala.
- Kim jest ten szczęśliwiec przez którego zaczęłaś się tak zachowywać?- co skąd on to wie?
- Skąd wiesz, że stoi za tym facet?
- Wczoraj mówiłaś od rzeczy, że się zakochałaś w królu a ta miłość nie ma szans przetrwać.
- To prawda. On jest starszy, ma 29 lat a ja jak sam zauważyłeś jestem jeszcze dzieckiem. Przepraszam ale muszę już iść. Mogę się odezwać do ciebie później? No chyba że zabiorą mu telefon.
- Jasne, będę czekał na znak od ciebie. Jak wrócisz pamiętaj, że to rodzice się bardziej martwili gdy ty świetnie się bawiłaś.
CZYTASZ
Mój Dyrektor
RomancePrzeprowadzka, zmiana szkoły, nowi koledzy i.....nowy dyrektor. Byłam wściekła na rodziców a teraz jestem im wdzięczna.