15. Kolejne miesiące.

1.2K 40 1
                                    

Minęły 4 miesiące odkąd chodzę do nowej szkoły. Coraz mniej rozmawiam z dawnymi przyjaciółkami. Teraz poświęcam dużo czasu Matowi i wspólnym znajomym. Jesteśmy razem chociaż już nie jest tak samo jak na początku związku. Co raz bardziej się z nim nudzę on natomiast spędza ze mną co raz mniej czasu. Ostatnio coraz więcej myślę o tym, że musimy zerwać bo to już nie ma sensu.
Częściej widuje się z Jordan, Erickiem i Derekiem niż ze swoim chłopakiem.
William traktuje mnie jak powietrze a ja robię wszystko, żeby mnie zauważał. Dużo palę, nawet pod oknami jego gabinetem. Chodzę w krótkich spódniczkach. Dwa razy nawet byłam na dywaniku u dyrka bo nauczycielka przyłapała mnie z fajką. To było nawet śmieszne. Nie wiedział jak się zachować. Prowadził pouczający monolog. Pytał co się z mną dzieje. Na wszystko odpowiadałam wzruszeniem ramion.
Teraz siedzę u niego na lekcji i dzwoni głośno mój telefon a ja po raz kolejny chcąc zachować się jak dziecko i zwrócić na siebie uwagę. Wstaję i wychodzę z sali. W między czasie Will do mnie mówi.
- Panno Liv, proszę wyłączyć telefon, Liv gdzie się wybierasz- Warczy William. Wychodzę i odbieram.
- Hallo?
- Hej, co tam robisz po szkole? Przyjechać po ciebie?- Dzwoni chłopak, którego poznałam jakiś miesiąc temu na jednej z imprez. Ma 26 lat, motor i jest w ogóle super. On się nie czepia, że palę i mam dziwne humorki.
- Wiesz co, kończę o 15.50 jak chcesz to przyjedź.- Mówię a za sobą słyszę otwierane i zamykane drzwi od sali.
- Liv do cholery co ty odwalasz?- warczy nad moim uchem.
- Muszę kończyć Bruno. Pa
- Do zoba.- Rozłączył się a ja odwróciłam się do Willa.
- Powtarzam, co ty ostatnio robisz ze swoim życiem?
- Nic, proszę pana. Niech się pan nie przejmuje.
- Od dwóch tygodni unikasz Dereka. On też się martwi.
- Nie będę teraz o tym gadać.- Minęłam go i weszłam do klasy a on wszedł za mną.
Reszta piątkowych lekcji minęła bez problemów. Wiem, że stwarzam problemy i ostatnio daję popalić szczególnie rodzicom ale zawsze byłam przykładną, grzeczną dziewczynką i mam już dość.
Po lekcjach pod szkołą czekał na mnie Bruno. Pożegnałam się z koleżankami. Mat zawsze w piątek po szkole ma treningi. Idąc do kolegi spostrzegam Willa wychodzącego ze szkoły wejściem dla uczniów.
- Liv, czekaj.- Zawołał za mną
- Nie mogę spieszę się. Do widzenia.
Podbiegłam do Bruna, przytuliłam go a on podał mi kask i pomógł wejść na motor. Złapałam go w pasie i odjechaliśmy. Wyjechaliśmy za granice miasta. Do jednego z barów, który on prowadzi. Tu jest świetnie chociaż nie jest to bar i towarzystwo, które spodobałoby się moim rodzicom.
Zjedliśmy frytki z ketchupem bo w sumie tylko to tutaj mają. Do tego popijaliśmy piwo. Powoli zbierali się ludzie, jego znajomi. Dziewczyny i chłopaki, dla których w piątkowe popołudnie jak i resztę weekendu liczyła się tylko dobra zabawa.
- Siema młoda, skusisz się na kilka buchów?- Podszedł do mnie koleś z którym tylko parę razy gadałam i proponuje mi zajarać skręta a ja sama nie wiem co zrobić. Nigdy tego nie paliłam ale kiedy jak nie teraz.
- Dobra ale jeszcze nigdy nie jarałam.
- Ale fajki to co chwilę ciągniesz.
- Mi to co innego mogła by pociągnąć- powiedział inny a mi szczęka opadła za to reszta wybucha śmiechem. Tylko Bruno trzepnął tamtego w głowę ale też się śmiał. No cóż właśnie tacy są ci ludzie. Niczym się nie przejmują.
Zaciągnęłam się raz a później drugi. Świat wydał mi się lepszy, weselszy. Fajnie tu jest. Śmieje się chociaż sama nie wiem z czego. Pijemy, tańczymy a czas leci. Patrzę, że mam dużo nie odebranych ale jakoś mnie to teraz nie obchodzi. Jestem już bardzo pijana. Alkohol i trawka to nie zbyt dobre połączenie. Spróbuję skupić wzrok na wyświetlaczu ale totalnie nie widzę godziny.
- Która godzina?- wybełkotałam ale nikt mnie nie słyszy. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na to, że większość ludzi śpi gdzieś na krzesłach oparci o stół.
Bruno prawie bzyka się z jakąś laską kawałek dalej też ktoś się całuje. A ja nagle poczułam się strasznie zmęczona ale i smutną. Jednak to pierwsze wygrało. Tylko na chwilę oparłam się o stolik i zasnęłam.

Budzi mnie dźwięk tłuczonego szkła. Otwieram powoli oczy ale razi mnie słońce więc szybko je zamykam. Po chwili otwieram delikatnie, głowa mi pęka, ciało mam obolałe i wtedy orientuje się, że nie jestem w swoim łóżku. Leżę z głową na stole. Podnoszę się i widzę innych śpiących ludzi. Ktoś gdzieś się kręci, gdzieś znowu coś spadło. Słyszę przekleństwa. Próbuje wstać ale nogi mam jak z waty. Jest mi nie dobrze.
- Ale zabalowaliśmy młoda.- Słyszę zachrypnięty głos Bruna, który stoi przede mną w samych gaciach. Rozglądam się bo ciągle słyszę wibracje. Kurwa, rodzice. Szukam mojego telefonu i widzę go w szklance- to było dobre, próbowałaś utopić telefon w pustym pokalu.
- Hallo?- odbieram strasznie zachrypnięta wręcz skrzeczę.
- Boże Liv, to Liv- mówi do kogoś- gdzie jesteś skarbie od wczoraj się nie odzywasz.- Mówi mama płacząc. Mam przejebane.
- Przepraszam, wszystko dobrze, była impreza i zasnęłam. Nie długo będę w domu.
- Z kim ta impreza, nie byłaś z nikim ze znajomych a tata z twoim dyrektorem jeździł i cię szukali tak samo Derek i Mat.
- Nie długo będę to pogadamy.
- Przyjadę po ciebie tylko powiedz gdzie.
- Nie, mamo przyjadę taksówką. Muszę kończyć.
- Ale wracaj szybko.
- Obiecuję.
Rozłączyłam się po głosie słyszałam, że mama była przerażona.
- No nie źle laska, mówiłem, żebyś napisała, że zostajesz na noc u znajomych to się zarzekałaś, że wracasz na noc. Bym cię odwiózł ale jeszcze jestem pijany, nie chcę ryzykować.
- Nie przejmuj się pojadę taxi. Skorzystam tylko z toalety i jadę.
- Nie- Krzyknął- nie radzę. Chodź za mną. Idziemy za bar i przez zaplecze do drzwi, które Bruno otwiera kluczem. Wchodzimy po schodach i przez jeszcze jedne drzwi- To moje małe mieszkanie, sorry za bałagan ale tu jest w miarę czysta toaleta.- Patrzy na mnie lekko zażenowany.- Tutaj jest łazienka.- pokazuje na drzwi po lewej.
- Dziękuję bardzo- skorzystałam i przemyłam twarz zimną wodą z mydłem. Nawet trochę lepiej nie wyglądam ani się nie czuje. Śmierdzę alkoholem, fajkami i trawką. Wychodzę z łazienki i patrzę na Bruna.
- Lepiej już?- Patrzy na mnie współczująco.
- Nie, czuje się strasznie a do tego rodzice się zamartwiali. Jestem taka głupia. Co ja sobie myślałam?- Mam już łzy w oczach.
- Chodź tu do mnie- pociągnął mnie i przytulił.- Powinienem pilnować żebyś chociaż zadzwoniła do rodziców. Ja cię tu przywiozłem i ja powinienem pilnować tym bardziej, że jesteś nieletnia.
- Daj spokój. Na ogół jestem rozsądna ale od jakiegoś czasu mi odwala.
- Kim jest ten szczęśliwiec przez którego zaczęłaś się tak zachowywać?- co skąd on to wie?
- Skąd wiesz, że stoi za tym facet?
- Wczoraj mówiłaś od rzeczy, że się zakochałaś w królu a ta miłość nie ma szans przetrwać.
- To prawda. On jest starszy, ma 29 lat a ja jak sam zauważyłeś jestem jeszcze dzieckiem. Przepraszam ale muszę już iść. Mogę się odezwać do ciebie później? No chyba że zabiorą mu telefon.
- Jasne, będę czekał na znak od ciebie. Jak wrócisz pamiętaj, że to rodzice się bardziej martwili gdy ty świetnie się bawiłaś.

Mój DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz