29. Szlaban.

782 23 8
                                    

Ostatnie kilka dni spędziłam głównie w łóżku. Płacząc i złoszcząc się na rodziców. Jest mi tak przykro, że zabronili mi się z nim spotykać. Jeszcze gorsze jest jednak, to że wczoraj Will spakował się i wyjechał a wiem o tym bo gdy tylko usłyszałam jakiś ruch za oknem od razu biegłam zobaczyć czy to Will. Tak było też wtedy. Wsiadając do auta spojrzał smutnym wzrokiem prosto na mnie, skinął mi delikatnie głową, wsiadł i odjechał. Niestety nie wiem gdzie, co i jak. Mam nadzieję, że za jakiś czas spotkam się z Derekiem i on będzie naszym łącznikiem, obawiam się tylko tego, że Will już z nas zrezygnował.
- Skarbie, wyjdź w końcu z tego łóżka. Musisz coś porządnie zjeść a nie zadowalać organizm jakimś batonikami. Jutro idziesz już normalnie do szkoły.-  Jest niedziela, rodzice pozwolili zostać mi w domu przez te parę dni tylko dlatego, że bali się, że spotkam go w szkole. Widocznie oni też wiedzą, że wyjechał i dlatego jutro mogę iść normalnie do szkoły. Znowu chce mi się wyć a serce zaczyna walić od tłumionych emocji.  Nie potrafię poradzić sobie z tą sytuacją a może i nie chce. Jestem tak strasznie zła na rodziców, że chcę aby i oni poczuli mój ból. Mama stoi i patrzy na mnie czekając aż coś powiem.
- Dobra, zejdę jak będzie pora kolacji.- Odwracam się plecami do niej bo chce żeby już sobie poszła. Do kolacji zostało jeszcze parę godzin więc mogę trochę poczytać a później wezmę kąpiel bo ostatnio robiłam szybkie prysznice żeby czuwać przy oknie w razie co.
Pora kolacji nadeszła szybciej niż bym chciała. Po kąpieli założyłam piżamę, szlafrok i kapcie po czym zeszłam na dół. Rodzice kręcili się w kuchni za pewne przygotowując coś na kolację a mi od tych zapachów zrobiło się jakoś nie dobrze. Zjem trochę kulek czekoladowych z mlekiem i wracam do siebie taki mam plan.
- O Liv, robimy na kolację sałatkę grecką, zjesz z nami? W piekarniku pieką się grzanki.- Mówi mama chyba lekko zdziwiona że w ogóle tu zeszłam.
- Nie dzięki, zjem trochę chrupek z mlekiem i idę się położyć.
- Tak nie może być Liv, ciągle tylko śpisz i ryczysz albo biegasz do tego okna zobaczyć czy on wrócił.- Mówi wkurzony tata.
- Daryl daj spokój!- warczy mama. Ale już za późno nie gadałam z nimi praktycznie w ogóle, nie kłóciłam się. Przyjęłam wszystko do wiadomości, nie umiem sobie poradzi z uczuciami ale pierwszy raz jestem w kimś zakochana a oni co nawet nie zapytali mnie o zdanie. Mam dość.
- Myślisz, że pisałam się na zakochanie w dyrektorze, myślisz, że było nam łatwo podjąć decyzję o byciu razem?! Nie nie było. Baliśmy się jak cholera, bałam się o Willa, że straci pracę i reputację ale kochamy się i nic na to nie poradzę! Nie zapytaliście się co czuję, czy jestem szczęśliwa. Do osiemnastki, nie mogliście wytrzymać do mojej osiemnastki? Musieliście wszystko zniszczyć!- Krzyczę a łzy znowu lecą do tego jakoś ciężko zaczęło mi się oddychać i cała się trzęsę i krztuszę łzami.
- Liv, skarbie już spokojnie, Liv uspokój się oddychaj powoli i spokojnie- mówi uspokajająco mama trzymając mnie za ramiona i patrząc mi w oczy. Faktycznie zaczęłam oddychać spokojniej i zaczęło przechodzić. Mama cały czas na mnie patrzy, tata zresztą też.- Dziecko miałaś atak paniki. Chodź, usiądź i napij się wody.- Mama prowadzi mnie do krzesła a ja siadam i pije wodę tak jak mówiła. Boże co się ze mną dzieje?
- Koniecznie musimy umówić ją do psychologa- mówi tata.
- Wyjdź stąd Daryl.- Tata posłuchał i wyszedł bez słowa.- Liv, wiem, że teraz ci ciężko ale później będzie łatwiej. Jak to mówią czas leczy rany. Musisz być ślina. Jesteś taka młoda. Niedługo zapomnisz o tej miłości i znajdziesz inną. Jest tylu młodych chłopców w szkole.- Uśmiecha się delikatnie ale mi nie jest do śmiech.
- Nie chce już gadać. Straciłam też apetyt. Wezmę tylko rogala maślanego i idę do siebie.
- Livio, kochamy cię i chcemy z ojcem dla ciebie jak najlepiej- Mówi mama i dopiero teraz widzę, że też płacze. Chciałabym ją przytulić ale to ona powiedziała tacie i to przez nią nie mogę być Willem.

Poniedziałkowy poranek jest bardziej niż okropny. Nie chce mi się wstawać. Nie chce mi się iść do szkoły. Mam zaległości więc będę musiała pożyczyć zeszyty od koleżanek żeby nadrobić. Do tego boje się zmierzyć z rzeczywistością. Do późna siedziałam i czekałam aż wróci Will ale nie wrócił więc dzisiaj pewnie nie pojawi się w szkole. Miałam nadzieję, że dzisiaj go zobaczę ale niestety.
Ubieram długą czarną bluzę z kapturem i leginsy czarne a do tego czarne adidasy z futerkiem. Na czystą buzię nakładam krem po czym tuszuje rzęsy i poprawiam kredką brwi nic więcej nie robię. Mam gdzieś swój wygląd. Biorę plecak i idę na dół. Schodząc po schodach kręci mi się lekko w głowie ale ignoruje to uczucie.
Mama krząta się po kuchni.
- Hej, słonko. Poczekaj, odwieziemy cię. Wezmę tylko torebkę a tata poszedł do sypialni po telefon i też już schodzi.- Świetnie. Miałam nadzieję, że nie będą chcieli mnie odwieźć.
Po kilku minutach jedziemy pod moją szkole. Nikt nic nie mówi. Potrzebuje teraz tej ciszy a rodzice chyba to wyczuwają i dlatego nikt się nie odzywa. Może być też tak, że mama zabroniła rację co kolejek mówić i dlatego teraz milczą. Nie ważne lepsze to niż pouczanie jaka to ja nie odpowiedzialna jestem.

W szkole znajomi pytali czemu mnie nie było. Odpowiadałam tylko, że to sprawy rodzinne i tyle. Cała szkoła za to huczała o tym,że mamy nowego dyrektora. Właśnie tak, nowego dyrka. Jakiegoś starego dziada, który już wprowadził pierwsze dziwne zasady. Prawdopodobnie Will ze względów osobistych zamienił się z nim szkołami do końca tego roku szkolnego. Podobno chcieli wprowadzić nieco nowości w szkołach i stąd ta zmiana. Ja jednak wiem, że Will nigdy nie oddałby swojej szkoły komuś innemu. Poprostu musiał to zrobić. Lekcje dłużyły mi się strasznie. Chciało mi się ryczeć gdy tylko pomyślałam o tej beznadziejnej sytuacji. Kiedy w końcu skończyłam wyszłam z koleżankami ze szkoły. Miałam ogromną nadzieję, że Derek czeka na mnie i będziemy mogli pogadać o tej sytuacji. Rzeczywiście przyjaciel na mnie czekał a gdy tylko szczęśliwa do niego podeszłam i się przytuliliśmy zatrąbił klakson w jakimś samochodzie a po chwili rozległ się donośny głos ojca. Nie wierzę kurwa. Nic nie mówili, że po mnie przyjadą.
- Livio, do auta. Już!- Znajomi patrzeli z rozbawieniem a mi w oczach stanęły łzy.
- Przykro mi Liv. Willowi też jest ciężko. Kocha Cię i tylko to się liczy. Przetrwacie to wszystko. Pogadamy za jakiś czas. - Przytulił mnie znowu nie dając nic powiedzieć, odszedł. Tata znowu krzyknął żebym podeszła.
- Z nim też masz zakaz spotykania się, zrozumiano?!
- Pewnie, mogę być więźniem do końca życia.- Burknęłam pod nosem. Słowa Dereka dały mi nową nadzieję. Być może jeszcze nasz związek nie jest przekreślony. W końcu to nie koniec świata i mamy całe życie przed sobą. Z tą nową nadzieją postanawiam sobie, że poświęcę czas na naukę.
- Co się z Tobą dzieje? Czy ty nie rozumiesz, że on jest dla Ciebie za stary?
- Wiek w miłość się nie liczy.
- W miłości, no proszę cię. To jest zwyczajne zauroczenie, żadna miłość. Po paru tygodniach zapomnisz i tyle będzie z tej wielkiej miłości.
- Nie chce już o tym gadać.- Odcinam się bo to nie ma sensu. Tata zwyczajnie się na mnie uwziął tylko nie wiem czemu bo zawsze mieliśmy dobry kontakt a teraz najchętniej bym gdzieś wyjechała żeby go nie widywać.
- No pewnie, bo najlepiej zamknąć się w pokoju i wyć. Powinnaś być mi wdzięczna, że nie zgłosiłem tego nigdzie.
I takie właśnie rozmowy prowadzę z tatą od czasu gdy nas przyłapali. Zawiódł się na swojej jedynej córce i teraz nie może tego przeboleć. Mi za to pęka serce bo oni nie potrafią zrozumieć, bo Will jest gdzieś daleko i nas rozdzielili, bo nie mogę porozmawiać z przyjaciółmi i się wyżalić przez ten cholerny szlaban.

Mój DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz