23. Nowy rok- styczeń.

1K 30 2
                                    

Nowy Rok kalendarzowy zaczął się...hym? ciekawie. I wcale nie mam na myśli tego, że 1 stycznia spędziłam z Willem. Tak właśnie, tak. Cudowny dzień na górskich stokach spędziliśmy razem może nie do końca tak jak bym chciała ale nie będę narzekać. Około trzynastej gdy już wszyscy wstali i się ogarnęli wyszliśmy pojeździć na nartach. Wcześniej zgadałam się z Willem i tak o to wszyscy razem wylądowaliśmy na stoku.
Dzisiaj były tutaj tłumy i dlatego nie było widać jak się ścigamy i świetnie bawimy gdy reszta też zjeżdżała. Nikt a przynajmniej mam taką nadzieję, nie zwracał na nas uwagi. Dreszczyk emocji przeżyłam gdy po długim zjeżdżaniu i poszliśmy usiąść do jednego z barów. Zamówiliśmy grzane wino, poszliśmy usiąść a właściwie przysiedliśmy się do jakiejś innej pary bo było bardzo dużo ludzi. Siedzieliśmy obok siebie i tak poprostu rozmawialiśmy i śmialiśmy się gdy niespodziewanie podeszli do nas moi rodzice i Derek.
- Ty myślisz tylko o sobie- szturchnęłam go ramieniem na żarty gdy próbował zabrać moje wino.
- Jesteś moją uczennicą- Powiedział Will całkiem poważnie, patrząc do góry, zupełnie go nie rozumiałam ale podążyłam za jego wzrokiem i wtedy się zorientowałam kto nad nami stoi.- Witam.- Will wstał i uścisnął rękę tacie.- Część bracie.- Derek spojrzał na niego jakby chciał go zabić ale opamiętał się.
- Część wam, idę po coś do jedzenia.- Nie czekając odszedł od nas a rodzice dalej na nas patrzyli.
- Witam- Powiedział tata po czym spojrzał na mnie- szukaliśmy cię i dzwoniliśmy. Nie przyszło ci do głowy żeby dać znać, że idziesz do baru?- Tata lekko podniósł głos- Derek nam pomógł cię znaleźć.- Oh no pewnie, pomyślałam.
- Córeczko nie możesz tak znikać, martwiliśmy się. Tu jest bardzo dużo ludzi.
- Przepraszam, telefonu nie wzięłam z domku a też nie mogłam was znaleźć. Nic mi nie jest. Zgłodniałam. Przysiądziecie się?- Para obok, której siedzieliśmy wyszła niepostrzeżenie. Nie chciałam się za bardzo tłumaczyć bo było by to bardziej podejrzane.
- Tak, z chęcią się przysiądziemy.- Mama spojrzała na tatę i dodała- Pójdziesz nam po coś do jedzenia? Weź mi to co sobie.- Tata oddalił się w stronę baru a mama spojrzała na mnie z przymrużonymi oczami.
- A gdzie reszta?- przerwałam chwilę ciszy.
- Pewnie na stoku a niektórzy poszli już do domków pakować się.
- No tak.- Znowu nastała cisza a mama patrzyła na mnie poważnie. Mam wrażenie, że zaczyna coś podejrzewać.
- Piękny pokaz fajerwerków nam państwo zafundowali.- Odezwał się w końcu Will.
- To prawda, nasi chłopcy mają na tym punkcie fioła i za każdym razem prześcigają się w tym, który kupi lepsze. Przepraszam za moje zachowanie w nocy. To było nie na miejscu.- Dodała mama a ja odetchnęłam z ulgą bo może zachowywała się tak dlatego, że było jej wstyd.
- Proszę się nie martwić, też nie byłem za trzeźwy- spojrzał na mnie i się zaśmiał.- W taką noc chodzi przecież o dobrą zabawę.
- Tak ale mimo wszystko, nie powinnam była...- przerwał jej tata stawiając na stole jedzenie i grzańce.
- Smacznego- Powiedziałam uśmiechając się. Will dokończył swoje wino i wstał.
- Będę się już zbierał- Do zobaczenia jutro w szkole Livio. Dowodzenia państwu.
Wyszedł nie patrząc na mnie.
Poszłam z rodzicami jeszcze trochę pozjeżdżać po czym wróciliśmy do domku i spakowaliśmy wszystko. Pożegnaliśmy się z tymi, którzy jeszcze też nie wyjechali i ruszyliśmy w drogę.

Po powrocie do domu czekała nas bardzo nie miła niespodzianka. Weszliśmy do domu jak gdyby nigdy nic a tu połowy mebli i sprzętu brak. Tata zaczął przeklinać pod nosem a mama stanę Jan wryta i zaczęła płakać. Ja też stałam w miejscu głównie dlatego żeby nie zacierać ewentualnych śladów. Tata już dzwonił na policję. Kazali nam opuścić dom i czekać na nich. Gdy tak staliśmy przed domem podjechał Will. Widocznie też dopiero wrócić od razu do na podbiegł.
- Co się stało?
- Okradli nas- odezwałam się za nim zrobili to rodzice.
- Boże. Tak mi przykro. Zawiadomiliście policję?- W tym samym czasie oni właśnie nadjechali.
Zaczęło się przepytywanie. Rodzice sporządzili listę skradzionych rzeczy a ja dodałam jeszcze biżuterię, laptopa, tv i głośniki. Na szczęście nie znaleźli moich odłożonych pieniędzy. Gdy tylko upewniłam się, że to wszystko wyszłam z domu. Nie miałam ochoty tam siedzieć. Usiadłam przed domem a do mnie podszedł Will, który wyjmował coś jeszcze z auta.
- Hej...
- Hej...- Odpowiedziałam patrząc na niego smutna.
- Bardzo źle jest?- Zapytał nie pewnie.
- Bardzo, jeśli brać pod uwagę, że wynieśli większość naszego domu.
- Kurwa...przykro mi- Powiedział na prawdę wściekły.
- Policja mówi, że nie tylko nas okradli w tym roku większość mieszkańców byka po za domem i okradli jeszcze dwa inne domy.
- Kto to mógł być?!- Zastanawiał się na głos Will.- Na pewno to nikt z miasteczka.
- Eh nie ważne. Dom jest na szczęście ubezpieczony od kradzieży więc nie ma tragedii.
Po oględzinach i spisaniu zeznań policja w końcu się rozjechała a ja mogłam iść do prawie pustego domu. Dobrze, że ciuchów nie ukradli.
Po nie przespanej nocy sylwestrowej i dzisiejszym dniu jestem padnięta. Wzięłam szybki prysznic i teraz leżę już w łóżku przysypiając. Usłyszałam jeszcze wibracje raz i drugi ale nie miałam już siły się podnieść i zobaczyć kto dzwoni. Poprostu zasnęłam.

Budzik zadzwonił zdecydowanie zbyt wcześnie. Miałam ochotę wyrzucić go przez okno ale powstrzymywał mnie fakt, że budzik dzwonił w moim telefonie a nie chciałabym pozbyć się telefonu. Podniosłam telefon, wyłączyłam budzik i dostrzegłam dwa nie odebrane połączenia od Willa z wczoraj. Chciałam od razu oddzwonić ale była dopiero 6 rano więc mój facet może jeszcze spać.
Po porannej toalecie, zrobieniu makijażu i ubraniu się w zwykle jeansy i szary sweterek zeszłam zjeść śniadanie. Rodzice jeszcze smacznie spali gdyż mieli dzień urlopu. Jadłam właśnie płatki kukurydziane z mlekiem gdy zadzwonił mój telefon. Znowu Will tym razem odebrałam.
- Hallo? Hej.
- Hej, Livio, gadałaś może z Derekiem?
- Nie, a co się stało?
- Wczoraj napisał mi, że nie wraca ze mną z gór bo spotkał starego kumpla i z nim wróci ale od wczoraj się nie odzywa a miał dzisiaj rano zabrać naszą ciotkę do lekarza.
- Ciotkę? Will, on pewnie gdzieś za balował i tyle. Odeśpi i wróci pociągiem.
- Myślisz, że nie potrzebnie się martwię? Tylko on nigdy się tak nie zachowywał.
- Sama nie wiem ale co innego mogło się stać?
- Może masz rację. Poczekam jeszcze trochę a tym czasem muszę kończyć i zawieźć ciocię do lekarza. Paaa moja słodka.
- Daj znać jak się odezwie. Paaa mój dyrciu.
Rozłaczyłam się i westchnęłam i nagle zamarłam z łyżką w połowie drogi do ust.
- Mój dyrciu? O co tu chodzi Liv? Wiedziałam, spotykacie się? Ty i Will.- Mama popatrzyła na mnie z niedowierzaniem a gdy ja na nią spojrzał nie odpowiadając dodała- Kurwa. Nie wierzę. Wiesz, że to jest karalne? On może iść siedzieć a ciebie wyrzucą ze szkoły!- Krzyknęła.
- Mamo, proszę cicho. Tata nie może wiedzieć...- Mama mi przerwała a ja spuściłam wzrok ze wstydu.
- Co cicho?! Czy ty jesteś świadoma tego co wyprawiasz? Już wczoraj widziałam po waszym zachowaniu, że coś jest nie tak.
- Mamo, proszę. Pogadamy o tym po południu, dobrze? Teraz się spieszę. Proszę wyjaśnię ci wszystko ale nie mów tacie.
- Mam nadzieję, że pójdziesz po rozum do głowy i zakończysz to szybko.- Odwróciła się na pięcie i wyszła a ja poczułam palące łzy pod powiekami.
Nie mogę uwierzyć, że się dowiedziała ale ja jestem głupia. Co ja sobie myślałam, że rodzice zaakceptują ten związek? Prawdopodobnie to wszystko nie ma sensu.
Nie chętnie wstałam od stołu, ogarnęłam kuchnie i poszłam wyszykiwać się do szkoły.

Mój DyrektorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz