Rozdział 10

16 3 0
                                    

Kiedy skończyłam czytać nie wiedziałam co mam z tym wszystkim zrobić. Nie mogłam uwierzyć w to wszystko, on dla mnie, przeze mnie pojechał z Ethanem na tę misję. Gdyby nie ja to on by dalej żył.

W końcu postanowiłam wstać, nie chciałam iść do Harrego dlatego wyszłam na balkon i zapaliłam. Po chwili usłyszałam jakieś rozmowy z salonu, nie słyszałam dokładnie o czym mówią ale nie chciałam tego wiedzieć. Jeśli chcieliby coś ode mnie to by do mnie przyszli.

Nie minęło parę minut kiedy drzwi do pokoju się otworzyły, odwróciłam głowę w stronę wejścia i zobaczyłam Kordiana który od razu ruszył w moją stronę.

Chłopak stanął obok mnie i oparł się o poręcz, przez chwilę patrzył przed siebie ale nie trwało to długo bo w końcu odwrócił głowę w moją stronę.- No i co zamierzasz zrobić?

Nie wiedziałam co mam zrobić, żyłam już spokojnie z dala od nich i tego wszystkiego a teraz nagle dzieje się coś takiego.

   -Nie wiem, nie mam pojęcia. Muszę to wszystko przemyśleć. - Chłopak kiwnął głową a następnie opuścił pomieszczenie i zostawił mnie samą.

Zapaliłam jeszcze jednego papierosa, a gdy go wypaliłam wróciłam do domu i wyszłam do salonu w którym był sam Kordian.

    -Harry pojechał już do domu, twoje auto jest na parkingu a kluczyki masz na blacie. - Chłopak nie spojrzał nawet na mnie tylko dalej w skupieniu oglądał jakiś film.

Podeszłam do kuchni i zajrzałam do lodówki, jak się okazało to za dużo jedzenia w niej nie było. Zrobiłam sobie kanapki z pomidorem i do tego herbatę. Usiadłam przy stole i zajadałam się kanapkami kiedy chłopak podszedł do mnie i zabrał mi jedną kanapkę.

    -Przepraszam cie bardzo ale mógłbyś sam sobie zrobić jedzenie.

    -Gdybym sam je sobie zrobił to nie smakowałoby tak dobrze.- Kordian puścił mi oczko i powrócił do oglądania filmu.

Postanowiłam zostać dzisiaj na noc, nie chciało mi się wracać do domu. Nie wiedziałam czy dobrze robię, zobaczymy jak to wszystko się dalej potoczy.

***

Obudziłam się rano, kiedy spojrzałam na zegarek była godzina 10:30 nie zrobiła ona na mnie większego wrażenia, dlatego powoli wstałam z łóżka i podeszłam do szafy. Nie miałam żadnych ubrań na zmianę a nie chciałam chodzić w wczorajszych ubraniach, dlatego wyciągnęłam jakieś dresy i koszulkę z szafy Kevina.

Nie mogłam w to uwierzyć, że jeszcze jakiś czas temu nawet do niego na grób nie jeździłam, a dzisiaj chodzę w jego ciuchach. Przed wyjściem z pokoju postanowiłam wyjść na balkon i zapalić, chciałam napawać się jeszcze przez chwilę samotnością, lecz nie było mi to dane bo jak się można było spodziewać Kordian już na nim był i też palił.

Podeszłam po cichu do barierki i po odpaleniu papierosa oparłam się na niej. Czułam wzrok chłopaka na sobie, ale ja nie miałam zamiaru się do niego odwracać.- W kuchni masz śniadanie, ja będę leciał jak będziesz czegoś potrzebować to dzwoń.

    -Nie potrzebuję twojej pomocy, sama sobie dam radę.- Kordian nic już nie odpowiedział a wyszedł z balkonu. Dalej nie wiedziałam co zamierzam z tym wszystkim zrobić, potrzebowałam z kimś porozmawiać ale nie miałam takiej osoby.

Po śniadaniu przemyślałam wszystko, zadzwoniłam do Emmy że ma spakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy i zabieram ją do siebie. Na początku dziewczyna nie była przekonana ale po chwili rozmowy zrozumiała że chce dla niej dobrze i to jest jedyna możliwa opcja która pozwoli jej się uwolnić od toksycznej matki.

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz