Wstałyśmy z Emmą dość wcześnie żeby zdążyć podjechać do mieszkania po to aby dziewczyna przebrała się w swoje ubrania. Jeszcze w piżamach powędrowałyśmy do kuchni żeby zjeść śniadanie, jak się okazało pani Sofii jeszcze nie było co było dobrą informacją bo mogłyśmy same przygotować sobie śniadanie. To nie tak że nie smakowały mi posiłki przygotowane przez panią Sofie ale niekiedy lubię zrobić sobie coś sama.
-Kordian napisał na grupie że wieczorem planuje zabrać nas na pizze. Pójdziesz z nami?- Zapytała blondynka a ja wzruszyłam ramionami. Nie wiem czy chłopcy chcą mojej obecności, po za tym dalej nie mam z nimi dobrego kontaktu, po za Kordianem, ale to inna sytuacja.
-Czemu nie pójdziecie od razu po szkole, tylko będziecie czekać do wieczora?- Wzięłyśmy swoje kanapki i herbatę które sobie przygotowałyśmy i poszłyśmy usiąść do jadalni.
-Kordian jedzie coś załatwić i nie da rady wcześniej. Jutro i tak nie mamy nic do pisania więc można wyskoczyć gdzieś wieczorem.
-No tak, ja chyba jednak odpuszczę to spotkanie, chcecie spędzić czas w swoim towarzystwie, a ja nie czuje się komfortowo siedzieć z wami.- Nie miałam żadnej wymówki dlatego powiedziałam prawdę dziewczynie.
-Na imprezie u Brandona nie narzekałaś. No ale dobrze, nie będę cie zmuszać.
Kiedy zjadłyśmy śniadanie przebrałyśmy się, a po chwili siedziałyśmy w moim samochodzie i jechałyśmy do mieszkania. Zastanawiałam się nad tym czy Kordian będzie jeszcze w mieszkaniu, i jak mam się zachowywać wobec niego.
Zaparkowałam samochód na parkingu, Emma wysiadła od razu z samochodu, ale ja przez parę minut siedziałam i patrzyłam na blok przed sobą. Dziewczyna nie czekała na mnie i sama poszła do mieszkania. Myślałam nad tym co będzie dalej, czy powinnam znowu zbliżyć się do chłopaków i spróbować odbudować relację która została zniszczona te parę lat temu, czy dalej trzymać ich na dystans i udawać że ich nie znam i za nimi nie tęsknie.
Wysiadłam z samochodu i niepewnie powędrowałam do klatki. Wjechałam windą na 10 piętro i kiedy stanęłam przed drzwiami chciałam się wycofać i wrócić z powrotem do samochodu, ale drzwi do mieszkania się otworzyły.
-Lili, siemka.- Kordian podszedł do mnie i mnie przytulił, niepewnie odwzajemniłam gest.- To jak, widzimy się wieczorem?
-Nie będzie problemu jak przyjdę?- Spojrzałam na chłopaka który tylko się zaśmiał i wszedł z powrotem do mieszkania. Powędrowałam od razu za nim do salonu i usiadłam obok niego na kanapie.
- Chłopaki pytali kiedy znowu się z nami zobaczysz. Ja wiem skarbie że to dla ciebie ciężkie, ale my naprawdę za tobą tęsknimy, a ja najbardziej.
Kiedy spojrzałam na Kordiana zobaczyłam że po jego policzku spływają łzy, nie mogłam nic innego zrobić jak przysunąć się do niego i mocno go przytulić.
-Ja za tobą też tęskniłam. A co do wieczora to dam ci jeszcze znać.
-Nie chce wam przeszkadzać, ale nie chce się spóźnić do szkoły. Więc grzecznie proszę abyście wstali i powędrowali do samochodu.
-No dobrze, już się nie denerwuj księżniczko już idziemy.- Chłopak zaśmiał się i wyszedł z mieszkania zostawiając nas same.
***
Nikogo nigdy tak nie kochałam jak Kevina, dlatego teraz stoję przed jego domem i spełniam jego prośbę o którą mnie prosił. Zapukałam do drzwi i czekałam aż ktoś mi je otworzy i wpuści do środka.
-O cześć, nie mieliśmy się widzieć na mieście?- Harry przytulił mnie na przywitanie i przepuścił mnie w drzwiach.
-Teoretycznie tak, ale na dzisiaj mam inne plany więc się nie zobaczymy. - Ściągnęłam buty i mijając chłopaka pomachałam mu.
Weszłam do salonu z którego usłyszałam śmiech dziecka, zobaczyłam małą dziewczynę która siedziała na podłodze obok swojej mamy i bawiła się z nią zabawkami.
-Dzień dobry.- Uśmiechnęłam się kiedy mała dziewczynka popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.
-Dzień dobry Lili, Lisa idź się przywitać.- Kobieta wstała i przytuliła się do mnie proponując mi coś do picia, a po chwili kucałam aby przywitać się z czterolatką.
-Cześć, jestem Lili.- nie bardzo wiedziałam jak mam się zachowywać wobec tak małego dziecka, ale na całe szczęście Lisa przejęła inicjatywę i przytuliła się do mnie.
-Ja jestem Lisa, to ty jesteś na zdjęciach z Kevinem. - Na jej słowa mimowolnie się uśmiechnęłam i pokiwałam głową. - Pobawisz się ze mną?
-Po to tu przyjechałam, to w co się bawimy?
-Lubisz auta? Ja je lubię, a najfajniej jak szybko jadą.- Dziewczynka podbiegła do dużej skrzyni która stała pod ścianą i zaczęła z niej wyciągać różnej wielkości auta.
Przez parę godzin siedziałam z dziewczynką i bawiłam się z nią najpierw autami, później lalkami, a na końcu rysowałyśmy kredkami. Kiedy Lisa zaczęła przecierać oczka swoimi małymi rączkami, stwierdziłam że jest już zmęczona.
-Małej gwiazdeczce się chyba spać chce, co nie?
-Niee, nie prawda.- Na potwierdzenie moich słów dziewczynka ziewnęła.
-A ja myślę że jednak prawda. Trzeba się wyspać bo jutro przecież do przedszkola idziesz.- Wzięłam Lisę na ręce i zaniosłam ją do jej pokoju. - W weekend jak twoja mama się zgodzi to wezmę cię na wycieczkę, co ty na to?
-Takkk, na pewno się zgodzi.
Kiedy dziewczynka usnęła, wyszłam po cichu z pokoju i zeszłam na dół gdzie była pani Davis. Cieszyłam się z tego że mogłam spędzić ten dzień z tą małą istotką, ale nie wiedziałam czy dobrze zrobiłam. Nie chciałam się do niej przywiązywać i nie chciałam żeby ona przywiązała się do mnie, dlatego żeby później nie cierpieć jeśli coś pójdzie nie tak.
-Tak bardzo ci dziękuje, widziałam po Lisie że była bardzo szczęśliwa że mogła się z tobą pobawić. - Usiadłam obok kobiety na kanapie i przez chwilę myślałam nad tym co mogłabym jej odpowiedzieć.
-To nic takiego, ja też się cieszę że mogłam chwilę z nią pobyć. I jeśli nie będzie miała pani nic przeciwko to wzięłabym ją na wycieczkę w sobotę.
-Och, no oczywiście, myślę że Lisa będzie szczęśliwa.
Uścisnęłam kobietę i pożegnałam się z nią. Było już dość późno dlatego starałam się jak najszybciej wrócić do domu tylko po to aby szybo położyć się do łóżka i pójść spać.
CZYTASZ
Hope
Short StoryKiedy w końcu poukładaliśmy sobie życie, w tedy dzieje się coś co wywraca je do góry nogami, ale do końca mamy nadzieję że wszystko się ułoży. -Ja już tego nie rozumiem, czyli chodziło ci tylko o list? Nie mogłeś mi go po prostu przynieść do szkoł...