Rozdział 7

13 3 0
                                    

  Dzisiejszy poranek minął szybko. Pewnie dlatego że zaspałam i robiłam wszystko w pośpiechu żeby nie spóźnić się na lekcję. Ubrałam na siebie białą bluzę i czarne jeansy a następnie związałam włosy w kucyka i ogarnęłam się szybko w łazience. Oczywiście nie miałam czasu zjeść śniadania dlatego po drodze wstąpiłam do kuchni aby wziąć drugie śniadanie i od razu wybiegłam z domu i ruszyłam do szkoły.

  Byłam szczęśliwa bo nie było dużego ruchu na drogach i spokojnie dojechałam na miejsce. Zaparkowałam samochód na samym końcu parkingu bo jak się spodziewałam bliżej miejsca nie było. Szybko ruszyłam w stronę wejścia, a następnie skierowałam się w stronę sali pomijając fakt że książki do matematyki mam w szafce którą ominęłam. 

  Kiedy weszłam do sali chciałam przeprosić za spóźnienie tylko mi nie pasowało coś. Widziałam nauczyciela od matematyki ale to nie była moja klasa. W pośpiechu wyszłam z sali i zastanawiałam się o co chodzi. Poszłam zobaczyć na plan bo może ja coś pomyliłam, i jak się okazało faktycznie miałam pierwszą matematykę ale dopiero za godzinę zaczynałam lekcje.

  Stwierdziłam że nie chce mi się siedzieć godziny w szkole więc napisałam do Emmy czy by nie chciała żebym po nią przyjechała. I takim o to sposobem wsiadałam do samochodu i jechałam po moją przyjaciółkę.

  Kiedy skończyła się trzecia lekcja ja skierowałam się od razu na dwór gdzie zazwyczaj chodziłam na przerwę obiadową. Nie zamierzałam siadać z osobami których nie znam albo z dziewczynami i ich paczką.  Usiadłam sobie na trybunach, tutaj nikt mi nie przeszkadzał i mogłam pobyć trochę sama, ale dzisiaj ktoś chyba nie uszanował mojej ciszy i dosiadł się do mnie.

  - Cześć, nie przeszkadzam.-  Spytał brunet a ja nie patrząc na niego wyciągałam swoje śniadanie.

  -Przyszłam tu jeść a nie rozmawiać z tobą.-Chłopak wzruszył ramionami a ja zaczęłam jeść.

  -Ja wiem że już nie zadajesz się z nami przez to co się stało, masz do tego prawo i nie chcę cię do niczego namawiać. Ale chcę żebyś mnie wysłuchała i może nawet pomogła. 

  -Ja nie chcę się w nic mieszać, i cieszę się że szanujesz moją decyzje. A teraz możesz iść bo chciałam dokończyć jeść.

  -Wiem, zdaje sobie sprawę że to jest ciężkie dla ciebie, ale tutaj nie chodzi o mnie ani o chłopaków. W tym rzecz że chodzi o Kevina i ciebie. - Jak to o mnie i Kevina. Kevin nie żyje a ja nie należę już do grupy i nie ingerowałam w nią od dłuższego czasu. 

  -Możesz mi wytłumaczyć o co chodzi?

  -Tak, ale to nie najlepsze miejsce na to. Możemy się spotkać po szkole i w tedy ci wszystko wyjaśnię.

  Umówiłam się z Harrym na po południe że pojedziemy do niego i w tedy mi wszystko powie. Bałam się tam pojechać ponieważ jeszcze 3 lata temu ten dom należał do mojego chłopaka u którego bywałam bardzo często, po jego śmierci nie byłam tam ani razu. Ale nie miałam innego wyjścia ponieważ wiedziałam że u mnie w domu będą rodzice którzy nie darzą sympatią Harrego dlatego zgodziłam się pojechać do niego.

***Emma***

  Siedziałam na stołówce razem z resztą osób, wszyscy gadali i śmiali się tylko mi nie było do śmiechu. Moi dziadkowie wrócili do domu a rodzice w senie mama zrobiła wczoraj aferę o to że nie miałam prawa pytać się w tedy przy dziadkach i że jak mi się nie podoba to mam się spakować i wyprowadzić, oczywiście mój tata się nie odzywał jak to on. 

  Nie wiedziałam co mam zrobić, nie zamierzałam dłużej być tak traktowana ale nie miałam tyle pieniędzy na wyprowadzkę a do Bianki czy Lily nie chciałam się wpraszać. Siedziałam i jadłam obiad kiedy Bianka nachyliła się do mnie i powiedziała mi na ucho żebyśmy się przeszły. Nie wiedziałam o co jej chodzi ale się zgodziłam.  Postanowiłyśmy wyjść na zewnątrz ponieważ nie było tam za wiele osób. 

  -Co się stało, jesteś jakaś przybita dzisiaj.- Bianka wyglądała na zmartwioną i postanowiłam powiedzieć jej o co chodzi.

  - Pokłóciłam się wczoraj z mamą i powiedziała mi że mam się wyprowadzić...- Dziewczyna mi chciała coś odpowiedzieć ale ja zasłoniłam jej usta i kazała, być cicho.

  Podeszłyśmy trochę bliżej żeby zobaczyć że Lily siedziała na trybunach a obok niej siedział nie kto inny jak Harry. Niestety byłyśmy za daleko żeby coś usłyszeć a jak byśmy podeszły bliżej to by nas zauważyli. Stwierdziłyśmy z Bianką że nie ma sensu żebyśmy tak stały i ruszyłyśmy w stronę boiska.

   -Jeżeli będziesz chciała to wiesz że możesz mieszkać na razie u mnie, mam duży dom i kilka pokoi więc spokojnie będziesz miała miejsce, a rodzice pewnie nie będą mieli nic przeciwko. - Wiedziałam że Bianka wypali z takim pomysłem, ale ja na prawdę nie chciałam sprawiać im problemu.

  -Dziękuję naprawdę. Przemyśle to wszystko jeszcze i dam ci znać. - Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę po czym wróciłyśmy do szkoły bo zadzwonił dzwonek. 

  Oczywiście musieliśmy mieć lekcje po drugiej stronie szkoły, więc droga do sali trochę nam zajęła i się spóźniłyśmy. 

  -Ja rozumiem jak ktoś spóźni się na pierwszą lekcje albo jakieś dwie minuty. Ale żeby przyjść na piątą lekcję piętnaście minut po dzwonku to lekka przesada.- Pani White nie przepadała za nami no ale nic na to nie poradzę że jej lekcje są nudne i gadamy.

  -Byłyśmy na boisku a stamtąd jest kawałek do klasy.- Bianka uśmiechnęła się do nauczycielki która nie chciała z nami chyba rozmawiać dlatego machnęła ręką, a my zajęłyśmy nasze miejsca.

  -Wolę jak siedzicie i gadacie na lekcji a nie jak wchodzicie w połowie lekcji i przeszkadzacie w tedy dwa razy bardziej.- No cóż jak woli żebyśmy się spóźniały to będziemy starały się więcej razy spóźniać. 

  -No przepraszamy, wie pani że nie chciałyśmy się spóźnić.- Oczywiście że zagadałyśmy panią White i zamiast prowadzić lekcje rozmawiała z nami. 

  

HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz