Rozdział 6

7 3 0
                                    

***Emma***

Kiedy Lily poszła z Kordianem do sklepu, byłam w szoku że oni razem poszli gdziekolwiek. No ale może jak wrócą to powiedzą nam o co w tym wszystkim chodzi.

Siedzieliśmy w czwórkę w salonie, Bruno razem z Willem i Ernestem gadali o meczu który ma się za niedługo odbyć, natomiast Harry poszedł poszukać Bianki bo miała iść po picie a minęło już trochę czasu a dalej jej nie ma, a ja siedzę i powiedzmy że staram się oglądać ten film ale i tak nie wiem o co nim chodzi. Siedzieliśmy tak sobie kiedy nagle usłyszeliśmy krzyk, wszyscy spojrzeliśmy po sobie a następie wstaliśmy i wyszliśmy na dwór.

-Ona jest jakaś jebnięta.- Powiedział Harry który wstawał ponieważ leżał w krzakach. - Emma, znalazłem twoją przyjaciółkę, która bez powodu zrzuciła mnie z balkonu.- Na te słowa wszyscy wybuchliśmy śmiechem.- To nie jest śmieszne, teraz mnie wszystko boli.

-Nie dramatyzuj, bywałeś w cięższych sytuacjach i jakoś wychodziłeś z nich cały. No ale żeby moja siostra zrzuciła ciebie, nie no luzik.- Bruno zaśmiał się a następnie wrócił do domu.

-Ja nie chciałam. Stałam tutaj sobie a on się skradał do mnie a że się przestraszyłam to go popchnęłam i jakoś tak wyszło że poleciał.

-No chyba nie do końca umiem latać. I więcej nie chce próbować.- Po tym wszyscy wróciliśmy do domu a Bianka wróciła do salonu.

Jakieś pół godziny później usłyszeliśmy że ktoś wchodzi do domu, chłopaki od razu wstali i ruszyli w stronę wejścia, ale kiedy zza rogu wyszła Lily wszyscy się wrócili i usiedli na miejsca. Nie żeby coś ale jak by jeden wstał sprawdzić kto to, to spoko ale żeby od razu cała czwórka miała iść niepotrzebnie.

-Gdzie wy tyle czasu byliście?- Bianka od razu podeszła do dziewczyny i swojego chłopaka.- Ty płakałaś. Stało się coś?

-Byliśmy w sklepie.- Kordian odpowiedział po czym wyminął dziewczyny i usiadł obok Willa.

-Czemu płakałaś?- Bianka zapytała jeszcze raz ale Lily machnęła ręką na jej słowa.

-Nie ważne, ogólnie mam czekoladę. Ogarniasz że musiałam prosić twojego chłopaka przez dobre pięć minut żeby kupił mi tą głupią czekoladę.- Dziewczyna wyciągnęła z siatki opakowanie i pokazała wszystkim, tylko nie wiedziała że za nią stoi Harry który po chwili zabrał jej czekoladę i siadając na kanapie obok mnie zaczął ją jeść.

-To za to latanie Bianka.- Chłopak uśmiechnął się do niej i dalej kontynuował jedzenie przysmaku.

-Ale to moja czekolada.- Oburzyła się Lily która chwilę później siedziała u Harrego na kolanach i razem jedli czekoladę.

Siedzieliśmy razem wszyscy jeszcze jakąś godzinę, ale gdy każdemu coraz bardziej chciało się spać postanowiliśmy posprzątać i pójść spać. Kiedy dom był wysprzątany wszyscy rozeszliśmy się po domu do pokoi i w taki oto sposób siedziałam w pokoju razem z Bianką i Lily. Nie minęło dużo czasu kiedy Lily zasnęła, ale to nawet dobrze bo chciałam pogadać z Bianką.

-Lily jest jakaś dziwna dzisiaj. Była z Kordianem w sklepie, później siedziała i gadała z Harrym a na końcu wygłupiała się z Ernestem i Willem. Przecież oni nie gadają ze sobą, ja już nic nie rozumiem.

-Sama jestem zdziwiona jej zachowaniem. Znaczy fajnie bo dogadała się z chłopakami i fajnie spędziliśmy czas, ale tutaj chyba coś nie gra.

***Lily***

Spało mi się bardzo dobrze dopóki słońce nie zaczęło mi świecić po twarzy, ponieważ ktoś nie zasłonił wczoraj zasłon. Kiedy rozejrzałam się po pokoju zobaczyłam że jestem sama, a na szafce nocnej jest woda i tabletki. Nie bolała mnie głowa więc zostawiłam tabletki, ale za to wodę wypiłam całą.

Kiedy spojrzałam na zegarek zobaczyłam że jest dobrze po dwunastej dlatego wstałam i poszłam do garderoby przyjaciółki z której wzięłam pierwsze lepsze ciuchy w które się ubrałam. Następnie poszłam do łazienki i zmyłam makijaż a włosy spięłam w koka. Po ogarnięciu się wyszłam z łazienki i skierowałam się na dół do jadalni z której dobiegały głosy.

Gdy weszłam do pomieszczenia zobaczyłam Emmę, Biankę i chłopaków. Nie ważne co działo się wczoraj, ja nie chce mieć z nimi bliższego kontaktu, dlatego w ciszy usiadłam obok Emmy i zaczęłam jeść. To nie tak że byłam nie miła i się z nimi nie przywitałam, po prostu ja nie rozmawiam jak jem.

Na szczęście nikt do mnie nic nie mówił dlatego zjadłam w spokoju śniadanie a po posiłku zabrałam talerz i zaniosłam do kuchni gdzie spotkałam Norę. Ja nie wiem co one robią że codziennie się uśmiechają pomimo tego ile pracy mają.

-Dzień dobry, pomóc ci w czymś?- Kobieta odwróciła się do mnie i przytuliła mnie.

-Nie, przyniosłam tylko talerz.- Uśmiechnęłam się do Nory a następnie włożyłam naczynie do zmywarki.

-Dobrze wiesz że i tak bym to posprzątała, ale dziękuję.- Kobieta wróciła do pracy a ja wyszłam z kuchni i udałam się na zewnątrz.

Usiadłam na schodach które prowadziły na podwórko z tarasu. Nie chciałam z nimi siedzieć, a nie chciało mi się jeszcze wracać do domu dlatego siedziałam na dworze i myślałam sobie o wszystkim. O tym jak by było gdyby Kevin żył, czy siedziałabym teraz z nimi w jadalni śmiejąc się z nieśmiesznych żartów Willa. Myślałam też jak powiedzieć o wszystkim dziewczyną i czy w ogóle im powiedzieć o tym. Powinny wiedzieć w jakie towarzystwo weszły i co się z tym wiąże, ale to nie znaczy że ja mam im o tym powiedzieć.

- Może byś weszła do domu, posiedzimy razem.- Emma wyszła do mnie i usiadła obok mnie.

-Może nie. Wiesz że nie przepadam za ich towarzystwem.- Nie patrzyłam na nią a wiedziałam jaką minę zrobiła.

-Wczoraj jakoś nie miałaś z nimi problemu i siedziałaś z nami i było fajnie.

-Ale to było wczoraj jasne.-Wstałam i ruszyłam w stronę wejścia do domu.- Jadę do domu, cześć.

-Cześć.- Emma zaraz po mnie weszła do domu, tylko że ona poszła do nich, a ja od razu skierowałam się do wyjścia.


HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz