Rozdział 36

885 48 0
                                    

#Proszę o miły komentarz!

*Dwa miesiące później* 

Uśmiechnęłam się mojego lustrzanego odbicia i przygryzłam wargę. Jak dotąd zielone błyszczące oczy wydawały się wyblakłe do tego stopnia, że wydawały się zgniłą zielenią. Czerwone malinowe usta były popękane i sine, a cera była blada jak u trupa. 

Trupa.. Ja nim się powoli staje.

Sięgnęłam po podkład i zaczęłam go rozprowadzać po twarzy by nadać jej choć odrobiny ciemnego odcienia. Podmalowałam delikatnie oczy i usta i ruszyłam do wyjścia, weszłam do pokoju gdzie przebrałam się w togę i spojrzałam na wielkie lustro w rogu pokoju. 

Kurde już za chwilę będę kończyła szkołę po raz drugi.

Wzięłam głęboki wdech i wyszłam z pokoju na dole przy schodach stał Charlie ze zmartwionym wyrazem twarzy. 

- Myślałem, że coś się stało. Bella i Edward już pojechali więc pojedziesz ze mną - kiwam głową i z pomocą Charliego wychodzę z domu. Schodząc po schodach z werandy o mało co się nie zabiłam jednak w ostatniej chwili udało mi się utrzymać równowagę. - Wszystko w porządku? - uśmiecham się do Charliego i kiwam głową. 

Charlie Swan odkąd przypadkiem dowiedział się o mojej chorobie nie spuszcza mnie z wzroku. Wychodzić mogę jedynie z Bellą i choć niezbyt przychylnie z Jacobem. 

Bella moją chorobę przyjęła z małym szokiem, ale nie załamała się. 

Jacob niestety, gdy się dowiedział o wszystkim.. cóż pokłóciliśmy się i chłopak wyszedł bez słowa z domu Charliego. Ale po kilku godzinach wrócił przepraszając za swoje krzyki i obiecał mnie wspierać. 

- Jedźmy już - mówię kiedy od kilku minut siedzimy w aucie nie odzywając się słowem. Przygryzam wargę patrząc na krajobrazy za oknem. 

~*~

Kiedy rozdane zostały dyplomy i Jessica wygłosiła swoją mowę na koniec wszyscy mogli rozejść się do domów czy na rodzinny obiad. 

- To co? Jedziemy na obiad? - pyta Charlie zbliżając się do mnie, Belli i Edwarda. 

- Jasne - mówi Bella patrząc na Edwarda, który patrzy na dziewczynę niczym na największej sławy obraz. 

- Nie czuję się zbyt dobrze i jeśli się nie pogniewacie.. 

- Jasne - mówi Charlie na co uśmiecham się i zdejmuję togę wkładając ją do auta. Moje ramiona owiał ciepły dreszczyk przez promienie słoneczne. 

- Hayley podrzucić cię? - spoglądam na Lydię i jej rodziców i kiwam głową. 

- Widzimy się w domu - całuję policzek Charliego i ruszam w stronę przyjaciółki. Zatrzymałam się słysząc szepty i kiedy one ucichły poczułam jak zostaje popchnięta w przód, a obok mnie przejechało z wielką szybkością jakieś auto. 

- Hayley.. nic ci.. - nad sobą widziałam zamazaną postać wujka i Carlisle'a, a później ciemność. 

Kiedy się ocknęłam słyszałam szum w około siebie, kiedy uchyliłam powieki zobaczyłam niebieskie niebo z białymi chmurami na nim. 

- Ocknęłaś się - spoglądam na Belle i uśmiecham się delikatnie. 

- Nie podnoś się możesz mieć wstr..- podnoszę się do pozycji siedzącej i jęczę z bólu łapiąc się za głowę. Czując ciecz odsuwam dłoń i patrzę na czerwoną krew na niej. 

- Karetka jest w drodze - mówi Cullen na co kręcę głową i podnoszę się na równe nogi, chwieje się delikatnie i gdyby nie dłonie Belli upadłabym. 

- Nic mi nie jest - mówię stając o własnych siłach. 

- Hayley uderzyłaś w krawężnik i..

- Nic mi nie jest - zaciskam pięści i spoglądam na każdego z gromami w oczach. - Chcę wrócić do domu i położyć się spać. 

- Więc chodźmy - mówi Charlie i prowadzi mnie do auta. Zamykam drzwi i posyłając ostatnie spojrzenie pozostałym razem z wujkiem opuszczamy szkolny parking. 

Wpojenie|Jacob BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz