Podniosłam się na równe nogi i wyszłam z domu, na podwórku minęłam się z Bellą i Edwardem. Oboje patrzyli na mnie jakbym była z innego świata jednak nie odezwałam się słowem. Wsiadłam do taksówki układając się wygodniej na siedzeniach z tyłu i podałam kierowcy adres.
Przez całą drogę w aucie panowała cisza, taksówkarz co jakiś czas posyłał mi krótkie spojrzenie jednak skutecznie je omijałam. Czułam od niego coś dziwnego i za cholerę mi się to nie podobało. Głosy w głowie wcale tego nie poprawiały, ba one wszystko jeszcze bardziej komplikowały.
Wysiądź.. teraz...
- Wysiądę tutaj - mówię po chwili zastanowienia i wyciągam dłoń z pieniędzmi do mężczyzny.
- Zostało kilka metrów do celu - mówi szybko na co przełykam ślinę i wzruszam ramionami.
- Spacer mi się przyda - tłumaczę i ciągnę za klamkę. Wysiadam szybko z auta i zamykam drzwi, mężczyzna po chwili zastanowienia odjeżdża z piskiem opon. Oddycham z ulgą i zakładając kaptur na głowę kieruję się w stronę szpitala, gdzie mam się pojawić na kontroli. Zatrzymuje się przed budynkiem i wpatruję się uważnie w okna szpitala. Biorę głęboki wdech słysząc ciche szepty, ale ignoruje to i wchodzę do środka.
- Jest i moja ulubiona pacjentka - radosny głos mojego lekarza wyprowadza mnie z chwilowego otępienia.
- Pan Sherwood miejmy to za sobą - mówię i objęta ramieniem przez lekarza kieruję się w stronę sali.
- Już chcesz mi zwiać? - pyta robiąc minę obrażonego dziecka.
- Proszę wybaczyć jednak mam jeszcze sporo spraw na głowie - uśmiecham się przepraszająco i kładę się na fotelu. Mężczyzna za to podchodzi do szafki z której wyjmuje parę rękawiczek i zakłada je na dłonie.
- Tym razem ci wybaczę - mówi siadając na krześle obok łóżka - Dobra pokaż mi tą ranę - posłusznie unoszę bluzkę na wysokość końca stanika, a mężczyzna ostrożnie odkleja plaster. Po krótkiej chwili z pomocą pielęgniarki nakleja drugi wcześniej polewając czymś ranę. - Goi się całkiem dobrze więc nie ma co się martwić. - mężczyzna zdejmuje rękawiczki i wyrzuca je do kosza. - Mimo wszystko musisz się jeszcze oszczędzać.
- To nie leży w mojej naturze - wzdycham i siadam na łóżku.
- Tak, tak - lekarz przewraca oczami i uśmiecha się delikatnie - Jak leki, które ci przepisałem? - pyta na co kręcę głową i opuszczam nogi na podłogę.
- Bez zmian - mówię na co mężczyzna przygląda mi się dłuższą chwilę, aż w końcu siada przede mną.
- Chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć? Jeśli tak to jestem do twojej dyspozycji Hayley - kiwam głową i ściskam dłoń mężczyzny.
- I tak pan już mi dużo pomógł - mówię i po krótkim pożegnaniu z mężczyzną wychodzę z sali. Kieruję się w stronę wyjścia nie skupiając się za bardzo na drodze, tylko wpatrując się w ikonę Sms'a. Otwieram ją i wpatruję się w wiadomość...
Od Leah:
Czekam na ciebie przed szpitalem, jest ze mną Seth..
Do Leah:
Już wychodzę ze szpitala
Unoszę głowę czując chłód powietrza, jednak tak mi się tylko zdawało bo kiedy tylko unoszę głowę widzę stoły, narzędzia i lodówki w których przechowują trupy. Marszczę brwi widząc człowieka przykrytego białą płachtą i niepewnie zbliżam się do niego. Kiedy łapię za płachtę słyszę pukanie w jednej z metalowych skrzynek, marszczę brwi i spoglądam w tamtą stronę, gdy wracam spojrzeniem na stół nie ma ani człowieka, ani płachty.
Kiedy pukanie powtarza się podchodzę do drzwiczek, które same się otwierają i wyjeżdża z nich nosze. Szybkim ruchem ściągam białą płachtę z twarzy trupa i krzyczę głośno widząc siebie z bladą skórą, sinymi ustami i śladem kłów na szyi. Oddycham szybko wpatrując się w trupa, słyszę jak ktoś wchodzi do środka jednak bardziej interesowało mnie to, że oczy drugiej mnie otworzyły się i wpatrywały we mnie.
Oddychałam szybko i kiedy druga ja miała już coś powiedzieć poczułam szturchanie w ramię, spojrzałam na Leah i znów na nosze jednak niczego tam nie było.
- Wszystko dobrze Hayley? - spoglądam na Carlisle'a i kiwam głową.
- Tak, wszystko dobrze - mówię i przyglądam się Cullenowi, który wyciąga dzwoniący telefon z kieszeni.
- Tak Edwardzie? - pyta mężczyzna i przez chwilę w słuchawce słychać szumy. - Poczekaj wezmę na głośnik.
- Hayley wszystko z tobą dobrze? - pyta Jacob? Unoszę brwi do góry i przygryzam wargę w szoku.
- Tak, ale o co chodzi?
- Krzyczałaś - mówi Edward na co marszczę brwi bo skąd mogli to wiedzieć.
- Skąd o tym wiesz? - pyta Seth
- Bo słyszałem to tak jakby stała obok mnie - mówi chłopak mojej kuzynki, a ja sama łapię się za głowę i kręcę głową.
- Spotkajmy się u nas jak tylko skończę pracę, Jacob poproś Sama by przyszedł - mówi Carlisle i rozłącza się.
- Chodźmy już Hayley - mówi Leah i ciągnie mnie za rękę w stronę wyjścia. Spoglądam ostatni raz na metalowe nosze, które Cullen zamyka i kręcę głową. - Poszukamy czegoś w księgach Harrego - uśmiecham się delikatnie i wsiadam do auta Leah. Seth siada z tyłu zakładając słuchawki na uszy i dając nam tym samym trochę prywatności za co byłam mu wdzięczna.
- Dziękuję, że mi pomagasz Leah - uśmiecham się delikatnie i zaciskam pięści przypominając sobie siebie na stole.
- Od czego są przyjaciółki - mówi na co uśmiecham się szerzej i kiwam głową.
-----------
/Trochę dłuższy bo 888 słów.
/Piszcie co myślicie.
CZYTASZ
Wpojenie|Jacob Black
FanfictionOkładeczka od -amortencja Hayley Higgins-Swan kuzynka Isabelli Swan. Dziewczyna przyjeżdża do swojego rodzinnego miasta,które opuściła razem z rodzicami w wieku pięciu lat. Wraca sama, opuszczona i musi zmagać się z demonami z przeszłości. Czy śmie...