Rozdział 27

1.7K 81 9
                                    

Podniosłam się na równe nogi i wyszłam z domu, na podwórku minęłam się z Bellą i Edwardem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Podniosłam się na równe nogi i wyszłam z domu, na podwórku minęłam się z Bellą i Edwardem. Oboje patrzyli na mnie jakbym była z innego świata jednak nie odezwałam się słowem. Wsiadłam do taksówki układając się wygodniej na siedzeniach z tyłu i podałam kierowcy adres. 

Przez całą drogę w aucie panowała cisza, taksówkarz co jakiś czas posyłał mi krótkie spojrzenie jednak skutecznie je omijałam. Czułam od niego coś dziwnego i za cholerę mi się to nie podobało. Głosy w głowie wcale tego nie poprawiały, ba one wszystko jeszcze bardziej komplikowały.

Wysiądź.. teraz...

- Wysiądę tutaj - mówię po chwili zastanowienia i wyciągam dłoń z pieniędzmi do mężczyzny. 

- Zostało kilka metrów do celu - mówi szybko na co przełykam ślinę i wzruszam ramionami. 

- Spacer mi się przyda - tłumaczę i ciągnę za klamkę. Wysiadam szybko z auta i zamykam drzwi, mężczyzna po chwili zastanowienia odjeżdża z piskiem opon. Oddycham z ulgą i zakładając kaptur na głowę kieruję się w stronę szpitala, gdzie mam się pojawić na kontroli. Zatrzymuje się przed budynkiem i wpatruję się uważnie w okna szpitala. Biorę głęboki wdech słysząc ciche szepty, ale ignoruje to i wchodzę do środka. 

- Jest i moja ulubiona pacjentka - radosny głos mojego lekarza wyprowadza mnie z chwilowego otępienia. 

- Pan Sherwood miejmy to za sobą - mówię i objęta ramieniem przez lekarza kieruję się w stronę sali. 

- Już chcesz mi zwiać? - pyta robiąc minę obrażonego dziecka. 

- Proszę wybaczyć jednak mam jeszcze sporo spraw na głowie - uśmiecham się przepraszająco i kładę się na fotelu. Mężczyzna za to podchodzi do szafki z której wyjmuje parę rękawiczek i zakłada je na dłonie. 

- Tym razem ci wybaczę - mówi siadając na krześle obok łóżka - Dobra pokaż mi tą ranę - posłusznie unoszę bluzkę na wysokość końca stanika, a mężczyzna ostrożnie odkleja plaster. Po krótkiej chwili z pomocą pielęgniarki nakleja drugi wcześniej polewając czymś ranę. - Goi się całkiem dobrze więc nie ma co się martwić. - mężczyzna zdejmuje rękawiczki i wyrzuca je do kosza. - Mimo wszystko musisz się jeszcze oszczędzać. 

- To nie leży w mojej naturze - wzdycham i siadam na łóżku. 

- Tak, tak - lekarz przewraca oczami i uśmiecha się delikatnie - Jak leki, które ci przepisałem? - pyta na co kręcę głową i opuszczam nogi na podłogę.

- Bez zmian - mówię na co mężczyzna przygląda mi się dłuższą chwilę, aż w końcu siada przede mną. 

- Chcesz mi jeszcze o czymś powiedzieć? Jeśli tak to jestem do twojej dyspozycji Hayley - kiwam głową i ściskam dłoń mężczyzny. 

- I tak pan już mi dużo pomógł - mówię i po krótkim pożegnaniu z mężczyzną wychodzę z sali. Kieruję się w stronę wyjścia nie skupiając się za bardzo na drodze, tylko wpatrując się w ikonę Sms'a. Otwieram ją i wpatruję się w wiadomość...

Od Leah:

Czekam na ciebie przed szpitalem, jest ze mną Seth..

Do Leah: 

Już wychodzę ze szpitala 

Unoszę głowę czując chłód powietrza, jednak tak mi się tylko zdawało bo kiedy tylko unoszę głowę widzę stoły, narzędzia i lodówki w których przechowują trupy. Marszczę brwi widząc człowieka przykrytego białą płachtą i niepewnie zbliżam się do niego. Kiedy łapię za płachtę słyszę pukanie w jednej z metalowych skrzynek, marszczę brwi i spoglądam w tamtą stronę, gdy wracam spojrzeniem na stół nie ma ani człowieka, ani płachty. 

Kiedy pukanie powtarza się podchodzę do drzwiczek, które same się otwierają i wyjeżdża z nich nosze. Szybkim ruchem ściągam białą płachtę z twarzy trupa i krzyczę głośno widząc siebie z bladą skórą, sinymi ustami i śladem kłów na szyi. Oddycham szybko wpatrując się w trupa, słyszę jak ktoś wchodzi do środka jednak bardziej interesowało mnie to, że oczy drugiej mnie otworzyły się i wpatrywały we mnie. 

Oddychałam szybko i kiedy druga ja miała już coś powiedzieć poczułam szturchanie w ramię, spojrzałam na Leah i znów na nosze jednak niczego tam nie było. 

- Wszystko dobrze Hayley? - spoglądam na Carlisle'a i kiwam głową. 

- Tak, wszystko dobrze - mówię i przyglądam się Cullenowi, który wyciąga dzwoniący telefon z kieszeni. 

- Tak Edwardzie? - pyta mężczyzna i przez chwilę w słuchawce słychać szumy. - Poczekaj wezmę na głośnik. 

- Hayley wszystko z tobą dobrze? - pyta Jacob? Unoszę brwi do góry i przygryzam wargę w szoku. 

- Tak, ale o co chodzi? 

- Krzyczałaś - mówi Edward na co marszczę brwi bo skąd mogli to wiedzieć. 

- Skąd o tym wiesz? - pyta Seth 

- Bo słyszałem to tak jakby stała obok mnie - mówi chłopak mojej kuzynki, a ja sama łapię się za głowę i kręcę głową. 

- Spotkajmy się u nas jak tylko skończę pracę, Jacob poproś Sama by przyszedł - mówi Carlisle i rozłącza się. 

- Chodźmy już Hayley - mówi Leah i ciągnie mnie za rękę w stronę wyjścia. Spoglądam ostatni raz na metalowe nosze, które Cullen zamyka i kręcę głową. - Poszukamy czegoś w księgach Harrego - uśmiecham się delikatnie i wsiadam do auta Leah. Seth siada z tyłu zakładając słuchawki na uszy i dając nam tym samym trochę prywatności za co byłam mu wdzięczna. 

- Dziękuję, że mi pomagasz Leah - uśmiecham się delikatnie i zaciskam pięści przypominając sobie siebie na stole. 

- Od czego są przyjaciółki - mówi na co uśmiecham się szerzej i kiwam głową. 

-----------

/Trochę dłuższy bo 888 słów. 

/Piszcie co myślicie. 

Wpojenie|Jacob BlackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz