Rozdział 11: U nas na Ziemi

1.4K 67 101
                                    

Eryk kręcił się spanikowany między dwoma krańcami pokoju z nerwowo założonymi na karku dłońmi. Zdążyli już wnieść do środka nieświadomą Kamillę i ułożyć ją na kanapie w salonie. Oddychała swobodnie i powinna za moment się obudzić, lecz mężczyzna i tak truchtał niespokojnie, drążąc dziurę w dywanie. Ponownie spojrzał zirytowany na siedzącego w fotelu Erama i krążącego wokół niego małego Vincenta. Chłopiec nie przejawiał najmniejszych oznak strachu, czy nawet niepokoju.

– Mówiłem, że masz poczekać! – Westchnął zrezygnowany i przystanął na moment w miejscu. Obcy nie zareagował, a jedynie odwrócił wzrok, wcale nie wyglądając na przejętego. Mężczyzna nie musiał zresztą zgadywać, gdyż czuł przez Zindan, że temu wcale nie jest przykro. Jeszcze jakiś czas po omdleniu kobiety wyczuwał od narzeczonego pokłady zazdrości i poczucia zaborczości, które wydały się na ten moment niezwykle irracjonalne. – Ile ty masz lat, by tak się zachowywać!?

– Właśnie, ile? – zapytał Vincent, opierając dłonie o podłokietnik fotela i nachylając się do Erama. – I jak to się dzieje, że świecą wam się oczy? To magia? Telepatia? Czy moje myśli też słyszysz? – zadawał kolejne pytania, z fascynacją przyglądając się twarzy Terena i powoli wyciągając dłoń do jego warkocza. – Czy masz w nim ukryte połączenia nerwowe jak Na'vi?

– Vincent! – upomniał go Eryk, lecz w tym samym momencie zauważył, że Kamilla zaczęła się budzić. – Vincent, przynieś mamie wody. – Kobieta otworzyła powoli oczy i uniosła się na łokciach. Przyłożyła dłoń do twarzy i powoli ją przetarła.

– Kochanie, miałam niesamowicie dziwny sen... Był w nim Eryk, Vincent i ktoś, kogo twój syn nazwał kosm... – zamilkła, kiedy uniosła głowę i jak na złość, od razu napotkała wzrokiem ten Erama. Ten ani nie pomyślał, by wrócić do swojej ludzkiej twarzy, więc troje świecących oczu ponownie zmierzyło ją jakby z rozbawieniem.

– Kamilla! – Eryk natychmiast klęknął obok szwagierki i chwycił jej dłoń w obie swoje. Ta na wpół świadomie odwróciła się do niego, lecz zabrakło jej już siły, by zamknąć rozdziawione ze zdziwienia usta. – Dobrze się czujesz?

– Nie wiem... Przypomnij mi definicję dobrego samopoczucia, bo mam wrażenie, że nie zawiera ona nic związanego z kosmitami... – mówiła, prawdopodobnie sama ledwo świadoma własnych słów.

– Gadasz w ten sam pokręcony sposób co zawsze, więc chyba jest w porządku. – Zaśmiał się Eryk siadając na podłodze obok kanapy. Vincent wrócił właśnie z kuchni i podał jej szklankę.

– Mamo, wujek przywiózł ze sobą kosmitę! – wyszeptał do niej prawie dyskretnie.

– Tak synku, zauważyłam. – Przyjęła wodę, lecz nie napiła się jej. Zamiast tego wróciła wzrokiem do Erama i otworzyła usta jakby gotowa coś powiedzieć, lecz finalnie nie zdobyła się na to. Obróciła się za to znowu do Eryka, zaciskając dłoń, którą ten wciąż trzymał. Zapytała zdławionym głosem:

– Eryku...? – W tym jednym słowie ujęła całe zdezorientowanie i panikę, jakie obecnie się w niej kotłowały. Wzrokiem poganiała go, by jak najszybciej pozwolił jej wybrnąć z tej jakże specyficznej sytuacji.

– Wszystko ci wyjaśnię, obiecuję. Powiesz mi, proszę, gdzie jest Philip?

– Na nocnej zmianie, wróci dopiero po siódmej – odpowiedziała, wcale nieuspokojona i wciąż czekając na odpowiedź. Eryk zrozumiał, że nie namówi jej do zaczekania, by móc wyjaśnić to im wszystkim na raz.

– Dobrze, emm.... – Zawiesił się, starając zebrać myśli. Nie miał pojęcia jak przeprowadzić tę rozmowę. Nie wiedział, co powiedzieć i jak wyjaśnić zaistniałe okoliczności. – No to ten... – Podrapał się niezręcznie po głowie, wstał i ustawił pomiędzy kobietą a obcym. – Kamillo, to jest Eram. Eram jest... – Określenie „kosmita" zdawało się zbyt ogólnikowe i nasuwające na myśl wszelakie przychodzące do głowy stereotypy, wolał więc go uniknąć. – Terenem. To rasa zamieszkująca planetę, która mieści się w innej części wszechświata niż Ziemia.

Wśród obcych (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz