Rozdział 8: Pożegnanie

1.1K 61 29
                                    

Eryka obudziło w nocy suche gardło i ogólne złe samopoczucie. Wokół panowały ciemności, jednak i tak głowa rozbolała go jak tylko otworzył oczy. Przez chwilę leżał bez ruchu. Próbował sobie poukładać, co właściwie się stało. Jednak samo myślenie go męczyło. Spróbował odchrząknąć, lecz nie był to najlepszy pomysł. Pożałował tego bardzo szybko. Pogładził się po szyi jakby miało to jakkolwiek pomóc. Nagle poczuł za sobą ruch. Czyjaś dłoń zacisnęła się na jego talii, lecz mężczyzna spostrzegł, że poza tą jedną częścią żadna inna nie więzi jego ciała. Żadnego ogona, czy innych ograniczeń. Rejestrował jedynie przyjemnie chłodne stopy przylegające do jego własnych. Kiedy już to sobie uświadomił, stwierdził że w całości przylega do drugiego ciała, które przynosiło mu ulgę w ciepłym pomieszczeniu.

Eryk powoli odwrócił się na plecy i spojrzał na towarzysza. Ciało miał ludzkie, lecz jakby przez sen nieświadomie znów odzyskał swoją prawdziwą twarz. Troje oczu było zamkniętych, nos lekko spłaszczony, a bezwargowe usta szersze od tych do których przywykł człowiek. Stwierdził jednak, że wcale mu to nie przeszkadza. Widział już tyle obcych, że nie niemal żadne oblicze nie robiło na nim wrażenia. Jego mimowolne przemyślenia przerwał kolejny zawrót głowy. Miał wrażenie, że pokój się kręci niczym karuzela.

-E-eram... -Jęknął cicho. Dźwięk był ledwie słyszalny, lecz to starczyło by obcy otworzył oczy. Praktycznie zerwał się do siadu i zaczął rozglądać po pokoju. Jego oczy rozbłysły natychmiast różowym blaskiem, a na dłoniach pojawiły się szpony.

-Co się dzieje? -Zapytał zdezorientowany. Po chwili zerknął na leżącego Eryka. Równocześnie zobaczył i wyczuł jego stan przez Zindan. -Eryk, co ci? -Spytał zaniepokojony. -Zatrułeś się czymś? Jesteś chory? O co chodzi? -Dopytywał chwytając twarz mężczyzny w obie dłonie.

-Nie dobrze mi... -Wydusił człowiek.

-W sensie? -Nie rozumiał jednak Eram. Widział, że jest z Ziemianinem źle, ale w jaki sposób?

-Że chce mi się wymiotować! -Zirytowany Eryk krzyknął, co jeszcze pogorszyło jego samopoczucie. Spojrzał z gniewem na Terena, lecz ten jedynie wpatrywał się w niego z trwogą. Po chwili zrozumiał, że obcy nie rozumie idei zwracania czegoś, więc chwycił go za ramię i się podciągnął. -Muszę iść do łazienki. Szybko! -Zarekomendował patrząc mu w oczy.

Eram pokiwał szybko głową i chwyciwszy człowieka pod plecy i kolana szybko zaniósł go do wspomnianego pomieszczenia. Eryk powstrzymując się siłą woli, jak tylko dotknął ziemi dopadł do toalety i ciężko oddychając się nad nią pochylił. Nie musiał długo czekać, a jego organizm rozpoczął pozbywanie się z siebie niechcianej zawartości. Teren klęknął obok narzeczonego i nie wiedząc co się dzieje lub co robić zaczął gładzić go po plecach. Ze stresu miał ochotę wyrywać sobie włosy z głowy. Z bezradnością patrzył jak mężczyzna się męczy.

Dla ich obu ta chwila trwała niewyobrażalnie długo. Kiedy w końcu Eryk poczuł się lepiej, opadł na posadzkę i westchnął przeciągle. Poczuł się dużo lżejszym, zarówno fizycznie jak i mentalnie. W końcu uniósł wzrok i spojrzał na Erama. Ten siedział spięty w pozycji niemal gotowej do skoku. Człowiek zaśmiał się i poklepał go po kolanie, które było zaraz obok niego.

-No już... Jeszcze żyję. -Zarechotał, na co obcy wyraźnie się rozluźnił. -Nie umrę od byle kaca. Muszę za to przepłukać usta. -Powiedział i zaczął się podnosić. Eram odruchowo zerwał się i podtrzymał go za ramiona. Na szczęście nie musiał tego robić, ponieważ mężczyzna był już w stanie powoli iść o własnych siłach. Podszedł do umywalki by pozbyć się nieprzyjemnego posmaku.

-Jesteś chory? -Zapytał zaniepokojony Teren wciąż trzymając się blisko.

-Nie. Wy nie reagujecie tak na zbyt dużą ilość alkoholu? -Zapytał wcale nie zdziwiony.

Wśród obcych (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz