Rozdział 3: Księżniczka się budzi

1.7K 78 25
                                    

Pierwszym co Eryk zauważył po przebudzeniu, była zielona kołdra. Nie wiedział dlaczego akurat ten szczegół, najbardziej przykuwał jego uwagę. Dopiero po pewnej chwili dostrzegł więcej elementów, które mu przeszkadzały, jak chociażby ogromne ramię owinięte wokół jego talii czy umięśniona pierś przed twarzą. Z początku zachował spokój i starał się odsunąć, nie budząc przy tym obcego. Spanikował dopiero, kiedy odkrył, że nie może się ruszyć choćby na centymetr. Oparł dłonie o ramiona mężczyzny i starał się odepchnąć, lecz bezskutecznie.

Odgarnął wtedy kołdrę, która zakrywała go po samą brodę i przekonał się, że nie tylko dłoń obcego go unieruchamia. Od ostatniego żebra, po palce u stóp był ciasno owinięty złotym ogonem. Zaczął przejawiać początki hiperwentylacji, jak przy ataku klaustrofobii. Naparł na lśniące łuski, lecz wtedy uścisk jedynie się wzmocnił. Czuł się co najmniej przerażony i zaczął z lekka dygotać ze strachu. Bał się, że jeszcze trochę i obcy połamie mu nogi lub go udusi.

Wraz z tą myślą uświadomił sobie, że nie jest to takie znowu niemożliwe. Uniósł wzrok, by skupić spojrzenie na śpiącej twarzy. Wszystkie trzy powieki były opuszczone, a wąskie wargi rozchylone. Czarne długie włosy zostały uwolnione z warkocza, przez co spływały gęstymi falami po szyi mężczyzny.

Eryk upomniał się za zbyt długie zagapienie.

- Ej...! – powiedział ciszej, niż zamierzał. Uświadomił sobie, że nie zna imienia swojego oprawcy, nie wiedział więc, jak się do niego zwrócić. Nie był pewien, czy się z tego cieszy, czy gniewa na samą myśl. – Obudź się i mnie puść!

Parę szarpnięć i krzyków później, Eram w końcu uchylił środkowe oko. Te, wciąż lekko zamglone, zamrugało parokrotnie i ponownie się zamknęło.

– Chyba sobie żartujesz... – stwierdził Eryk. – Ej...! - zdążył jedynie powiedzieć, nim został gwałtownie przeciśnięty do ciała obcego. – Zostaw mnie!

Poczuł, jak płaski nos zanurza się w jego włosach zaraz na czubku głowy.

– Kiedy jesteś taki ciepły... – Westchnął złoto-ogoniasty.

Eryk spostrzegł, że ciało obcego faktycznie zdaje się mieć niższą temperaturę od jego własnego. Zupełnie jak wąż, pomyślał. Jednak to wcale go nie usprawiedliwia!

– Puszczaj mnie ty gadzie jeden! – krzyknął niewzruszony zaspaniem mężczyzny.

Ten odsunął go od siebie na odległość ramienia.

– Czy ty zawsze musisz być taki... – Głośny plask rozbrzmiał w pokoju, kiedy ludzka dłoń spotkała się z pokrytym łuskami policzkiem. – oziębły...? – dokończył po chwili Eram.

Eryk wiedział, że te uderzenie nie wyrządzi obcemu krzywdy, lecz być może go chociaż obudzi.

Tymczasem Eramashardusa najbardziej zabolał fakt, że wspomnienia poprzednie wieczoru mogły być równie dobrze halucynacją. Wszystko wróciło do swojego poprzedniego stanu, gdy człowiek go nie znosił. Zniechęcony poluźnił ogon i chwilę potem znikł za drzwiami wyjściowymi. Nim jednak minął próg, powiedział:

– Potrafisz sprowadzić na ziemię.

Eryk nie rozumiał skąd taka reakcja u obcego. Oczywistym było to, że nie życzy sobie podobnych czy jakichkolwiek w ogóle zbliżeń. Zastanowił się, jak skończył w takiej sytuacji. Pamiętał niesamowity posiłek, kończący się na magicznym kwiatku. Samo wspomnienie bycia karmionym przez tego barbarzyńcę, napawało go niechęcią. Nie był świadom delikatnego rumieńca, który równocześnie wypłyną na jego policzki.

Po deserze musiał usnąć, a ta gadzina wykorzystała jego zmęczenie. Eryk nie rozumiał, jakim cudem tak łatwo dał się ogarnąć zmęczeniu. W sumie nawet po przebudzeniu czuł się zaspany. Wszystko zapewne przez te ranę, pomyślał.

Wśród obcych (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz