Rozdział 6: Home, Sweet Home

991 68 19
                                    

Nastał dzień przylotu na Dal. Statek niemal trząsł się od bezustannego biegania służby i załogi. Wszyscy byli czymś zajęci. Z wyjątkiem Eryka.

Mężczyzna zaraz po porannej toalecie został zabrany w celu eleganckiego przebrania, uczesania i umalowania. Człowiek przez moment myślał, że robią sobie z niego żarty, ale nie. Przekonała go do tego obecność Erama, który przechodził przez te same procesy, równocześnie wydając rozkazy.

Z postępem przygotowań Eryk był coraz bardziej pod wrażeniem efektu. Jak złego zdania by nie miał o obcych, ich technologia czy technika wciąż go zadziwiały i zachwycały. Ziemianin obserwował jak oblicze obcego stopniowo się zmieniało. Jednak ich makijaż nie miał nic wspólnego z ludzkim. Dzięki niemu nie zyskiwałeś nowej twarzy. Chodziło w nim raczej o podkreślenie cech charakteru i tego co naturalne w twoim obliczu. Człowiek miał wrażenie, że oczy Erama spoglądają na niego z większą mocą niż zwykle. Jakby wcale nie potrzebował swojej mocy by czytać jego myśli.

Eryk nawet nie zdawał sobie sprawy, kiedy się zarumienił. Obcy nie skomentował tego, decydując się delektować reakcją partnera po cichu. Zdawał sobie sprawę, że potrafi onieśmielać, jednak jeszcze nigdy nie sprawiało mu to aż takiej satysfakcji.

Ziemianin siedział spokojnie, gdy jego włosy były starannie plecione i układane. Długie czarne warkocze pasowały idealnie do swoich krótszych odpowiedników na głowie Eryka. Obcemu pozostała już jedynie biżuteria, na którą składały się liczne pierścienie, bransolety czy nausznice mające zdobić długie, zgrabne uszy.

Odwrócił się, by ujrzeć swojego narzeczonego uważnie przyglądającego się własnemu odbiciu. Ponieważ ludzie nie posiadali trzeciego oka, powieki mężczyzny zostały pomalowane w nieco większym stopniu niż Terena. Złote pociągnięcia naturalnie miały nawiązywać do łusek partnera. I choć Ziemianin wyglądał elegancko, sam zdawał się chyba nie do końca przekonany.

Obcy, który od rana poruszał się na dwóch nogach, stanął za ukochanym, oparł brodę na jego barku i otoczył w talii ramionami.

-Wyglądasz cudownie. -Powiedział trącając nosem jeden z błyszczących, perłowych kamieni umieszczonych na końcach warkoczy mężczyzny.

-Ale wcale się tak nie czuję. -Jęknął człowiek. -To wszystko w ogóle do mnie nie pasuje. Jestem za stary na coś takiego.

Od śmiechu Erama zatrzęsła się cała jego klatka piersiowa, a co za tym idzie, także i Eryk. Obcy spojrzał na narzeczonego, po czym otrząsnął się jak kot. Człowiek szerzej otworzył oczy, kiedy na policzku towarzysza zaczęły pojawiać się kolejne złote, błyszczące w świetle łuski.

-Teraz razem bijemy po oczach, prawda? -Uśmiechnął się Teren do ukochanego, złożył na jego policzku pocałunek, po czym się oddalił.

Pomijając irytujące kontakty fizyczne, takie drobne chwile zrozumienia się nawzajem bywały nawet pokrzepiające. Eryk starał się doceniać je najbardziej jak się dało i nie doszukiwać w nich żadnych ukrytych celów. Udawanie, że być może obcy faktycznie nie chciał go skrzywdzić dodawało mu otuchy. A przynajmniej względne poczucie bezpieczeństwa.

Ostatecznie przygotowania zakończyły się przed czasem i obaj mężczyźni mogli spokojnie usiąść, czekając aż dotrą na miejsce.

Eryk zwrócił wzrok na obcego i przyjrzał się łuskom, pokrywającym teraz całe jego ramiona. Były one doskonale widoczne, gdyż na ten dzień przywdział skromną szatę, przywołującą na myśl greckich myślicieli.

-Możesz je od tak przywołać? -Zapytał podpierając policzek na dłoni Ziemianin.

Eram odwrócił się zdziwiony. Nie oczekiwał, że to partner nawiąże rozmowę. Uśmiechnął się uradowany.

Wśród obcych (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz