To była piękna noc by umrzeć. Łagodne fale rozbijały się o bele podtrzymujące molo. Wśród głuchej nocy brakowało latających za dnia mew, czy przytłaczających tłumów ludzi, których śmiechy i rozmowy przełamałyby ponurą ciszę. Mężczyzna stojący na drewnianym pomoście wpatrywał się księżyc, którego jasna powierzchnia odbijała się w odległej powierzchni wody, gdzie połać oceanu miała gładszą taflę. Z miejsca, w którym stał, jaśniejący satelita wydawał się o wiele bliższy, niż w rzeczywistości. Odnosiło się wrażenie, że wystarczy wykonać jeden mały krok, by przeskoczyć prosto na jego powierzchnię. Konstelacje cieszące oko na firmamencie nieba połyskiwały majestatycznie, dodając sklepieniu łagodności.
Postać oderwała wzrok od nieba i wykonała maleńki krok. Nie na tyle duży, by znaleźć się na księżycu, lecz wystarczający, by minąć krawędź pomostu i napotkać pod swoimi stopami jedynie rozciągającą się pustkę. Jego skórę pokrywała cienką warstewka soli, naniesiona na nią przez słoną bryzę, włosy miał wygniecione od ciągłego przekręcania się w łóżku, w którym powinien już dawno spać, dłonie zaś drżały zbyt mocno, by obwinić za to nocne powietrze. Wszystko to stało się nagle niezwykle ważne, kiedy ciało bezwiednie oddało się grawitacji i zaczęło opadać wprost w oceaniczne objęcia. Czuł, jak wiatr przemykał między czarnymi lokami, niczym palce pieszczące skórę głowy. Ciągnął za ubrania, jak rozrywające odzienie zwierzę i smagał odznaczoną drobnymi zmarszczkami twarz, kiedy spadał z molo.
Wpadł pomiędzy fale i zniknął wśród ciemnych odmętów, pozostawiając za sobą jedynie pustkę. Nic nie wskazywało na to, by zaszło w tym miejscu cokolwiek więcej niż kolejna, spokojna noc. Lekki prąd objął opadające ciało ze wszystkich stron w zachłannym uścisku, niosąc z sobą, oddalając je równocześnie od lądu. Początkowo Eryk nie rozwierał warg, jakby delektując się ostatnimi chwilami, kiedy może kosztować powietrze i jego słodki. Przetrzymywał je w ustach niczym ostatni łyk orzeźwiającego napoju, dający ukojenie w gorący letni dzień. Uniósł powieki, nie zważając na pieczenie czy powoli rozlewający się po ciele ból, mający swoje źródło w klatce piersiowej.
Gdybyśmy jednak oddalić się nieco od powoli opadającego z sił mężczyzny i zapomnieć o powoli obezwładniającym go odrętwieniu, w ciemności dałoby się dojrzeć kolejną twarz, która jeszcze przed momentem także przypatrywała się księżycowemu obliczu. Wśród morskich głębin dało się dojrzeć, zdające się jarzyć wewnętrznym światłem, ciekawskie spojrzenie. Trzy lśniące punkty zbliżały się z wolna do opadającego ciała. Nieznajomy jegomość początkowo z niepewnością wyciągnął ku niemu swoją dużą dłoń, jednak ostatecznie zrezygnował. Podpłynął do bladej twarzy i gdy już myślał, że nie doczeka się reakcji, dwoje granatowych oczu zwróciło się prosto ku niemu.
Eryk początkowo nie wiedział, co widzi, gdyż obraz wciąż mu się rozmywał i zachodził mgłą. Ból odbierał mu zdolność koncentracji uwagi i motywację, by przejmować się czymkolwiek. Przez chwilę zaczął odruchowo się szarpać i zaciskać dłonie na podstawie szyi, jak gdyby starając się powstrzymać uciekający, cenny tlen, lecz wkrótce nadeszło słodkie odrętwienie.
Z początku był pewien swoich działań. Gdy bez entuzjazmu zgodził się przyjechać, gdy w nocy wyszedł ze swojego pokoju, a następnie z domu. Nawet gdy stał na molo, myślał, że wie, co chce zrobić. Ostatecznie jednak nie wiedział nic, a jednak pozwalał morderczej wodzie powoli odbierać mu życie.
Był kiedyś przypadek, gdy człowiek skaczący z wysokości, chcąc w ten sposób popełnić samobójstwo, cudem przeżył. Gdy wybudzono go ze śpiączki, wyznał, że zaraz po tym, jak zaczął spadać, jedyną myślą w jego głowie było to, jak bardzo chciałby jednak żyć. Eryk musiał stracić cały dech i niemalże wszelkie pozostałości władzy w kończynach, by także dojść do takiego wniosku. Za późno jednak było na tak wyczerpujący ruch, jak samodzielne wynurzenie się.
CZYTASZ
Wśród obcych (LGBT+)
RomanceGalaktyka pełna jest obcych cywilizacji, które tylko czekają, by je odkryć. Rodzaj ludzki nie otrzymał jednak tego przywileju, co skazało go na życie w nieświadomości. Prawdą jednak pozostaje, że zdecydowanie nie jest on osamotniony we wszechświecie...