Rozdział 12: Pokaż mi wszechświat

964 54 34
                                    

Po wydarzeniach tamtej nocy Eram i Eryk dużo ze sobą rozmawiali. Od najdrobniejszych swoich zmartwień po to, co dręczyło ich najbardziej. Człowiek otworzył się przed Terenem bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej i pozwolił mu się poznać od każdej strony, którą tamten zechciał poznać. Dzielili się swoimi odczuciami z ich dotychczasowego wspólnego czasu i przemyśleniami, co chcieliby robić dalej. Poruszyli niemal każdy nurtujący ich temat, poza jednym, którego Eryk nie potrafił się jeszcze podjąć. Nazwaniem ich relacji. Na ten moment postanowili jedynie żyć ze sobą w zgodzie i zobaczyć, dokąd ich to zaprowadzi.

Choć zwykłe, nieprzymuszone przebywanie ze sobą wciąż zdarzało się sprawiać im problem, powoli uczyli się dzielić wspólnie czas i rozluźniać w swoim otoczeniu. Większe trudności miał z tym Eryk, lecz nawet on w końcu pogodził się z nowymi uczuciami, jakie zaczął żywić do Terena. Teraz czy to zwykłe przesiadywanie na kanapie, leniwe przechadzki czy nawet sen obok siebie, stawały się znacznie naturalniejsze. Mężczyzna nie mógł już z czystym sumieniem protestować i bronić się przed bliskością Erama, skoro doskonale zdawał już sobie sprawę, że wcale tych czynności nie nienawidzi.

Zmieniła się także jeszcze jedna, drobna, choć znacząca rzecz. Eryk dostrzegł ją niedługo po ich pojednaniu. Gdy wychodził akurat spod prysznica i zamierzał udać się do ich wspólnej sypialni, zauważył, że obcy stoi zaraz za drzwiami łazienki, opierając się leniwie o ścianę.

– Wybacz, chciałeś skorzystać? – zapytał, sądząc, że Terenowi także śpieszno, by wziąć ciepłą kąpiel. Już chciał go minąć, gdy ten nagle chwycił go w pasie i przyciągnął niespodziewanie do siebie.

– Nie, po prostu stęskniłem się za tobą – powiedział cicho, bardziej skupiając się na zagłębieniu szyi Eryka, niż na tym, co mówił.

– Co ty robisz? – oburzył się Eryk, nerwowo odpychając od siebie narzeczonego. – Przecież nie było mnie tylko przez kwadrans!

– Wcale, że nie – zaprzeczał w czasie, gdy jego dłonie wędrowały pod koszulką Ziemianina. Delektował się tym, jak jego skóra wciąż była przyjemnie ciepła, po kontakcie z parującą wodą. – Doskonale wiem, że nie pozwolisz mi na to, kiedy twoja rodzina kręci się po domu. A przed chwilą wszyscy zasnęli...

Człowiek nie mógł ani zaprzeczyć na słowa Erama, ani postawić mu się ze stanowczością, jakiej jeszcze niedawno by się po sobie spodziewał. Nie minęło dużo czasu, aż niechętnie, lecz też bez większych oporów, pozwolił się pocałować. Przez moment zapomniał o tym, że stoją na korytarzu, a zaledwie kilkanaście metrów dalej śpią inni domownicy. Pozwolił sobie na chwilową przyjemność, płynącą z ust Terena. Jego wąskich warg, napierających na jego i delikatnego dreszczu, jaki powodowały szpony, wolno sunące po jego boku. Opamiętał się kilka sekund później, niżby wypadało i zarumieniony uciekł do pokoju, nakazując jedynie obcemu, by pośpieszył się i czym prędzej wszedł do łazienki.

Od jakiegoś czasu Eryk nie odtrącał już partnera, lecz też nie posunęli się już tak daleko, jak pamiętnej sylwestrowej nocy. Zmiana ta zdawała się jednak pozytywnie oddziaływać na ich oboje. Człowiek nie musząc już wciąż zadręczać się zbędnymi rozterkami, poczuł się dużo lżej, jakby ktoś odjął mu ogromny ciężar z barków. Mógł w końcu cieszyć się zarówno życiem, jak i tymi aspektami towarzystwa Erama, które faktycznie były przyjemne. Teren natomiast nie dość, że nareszcie osiągnął w pewnym stopniu swój cel, to jest, zbliżył się do obiektu swoich uczuć, to dodatkowo stopniowo zaczynał sobie radzić z dezorientacją i paniką, jakie dotychczas powodował chaos w jego głowie. Ulga ta nie nadeszła natychmiast. By w końcu zacząć odganiać swoje niepokoje, obcy musiał spędzić długie godziny na powolnym godzeniu się z nowym prądem samoświadomości i światopoglądu, które od teraz miały stać się nowymi fundamentami jego osobowości. Eryk, poczuwając się częściowo za stan partnera, częściowo zaś chcąc zwyczajnie mu pomóc, był z Eramem przez cały ten czas. Niekiedy rozmawiali przez długi czas, próbując ułożyć nowy system wartości w piramidę, która byłaby łatwiej przyswajalna dla umysłu Terena. Kiedy indziej nie wypowiadali ani słowa, wyłącznie leżąc obok siebie, zanurzeni głęboko w rzece wspólnego jestestwa. Równie intensywne utożsamienie się z uczuciami tego drugiego, bywało najskuteczniejszą metodą do zrozumienia i przyswojenia.

Wśród obcych (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz