Rozdział 4: Słodkie planowanie

1.3K 78 22
                                    

Tego wieczora ponownie dało się słyszeć liczne krzyki i protesty z pokoju szlachetnego pana Eramashardusa. Nikt nie odważyłby się jednak wejść do środka podczas kłótni narzeczeństwa.

– Mówię, że nie i koniec! Masz zachować odległość co najmniej dwóch metrów!

– Po pierwsze to łóżko nie jest aż tak duże, a po drugie mówiłem ci już, że jesteśmy...

– Publicznie! Na osobności mam cię w głębokim poważaniu. I to jest właśnie ten moment.

Eryk siedział ze skrzyżowanymi nogami na środku posłania, w czasie, kiedy ogon Erama zawijał się wokół niego, nie dotykając jednak go nawet najmniejszym swoich skrawkiem. Sam obcy zaś leżał na brzuchu centralnie przed Ziemianinem. Był zrelaksowany i wcale nie zirytowany, kłótnia bowiem miała spokojny charakter i traktował ją reczej pobłażliwie.

Trwająca obecnie dyskusja zaczęła się zaraz po wyjściu Famiego, który przyniósł kolację i asystował przy wieczornej toalecie Eryka. Wymiana zdań trwała od chwili, gdy tylko zamknęły się za nim drzwi i nic nie zapowiadało jej końca.

– Idź do swojego pokoju – zażądał Eryk.

– To jest mój pokój.

– To daj mi własny.

– Ten jest twój.

– Chcę osobny!

– Jesteśmy narzeczeństwem, nie uchodzi, byśmy zajmowali osobne łoża...

– Ludzie nie mieszkają ze sobą przed ślubem. - A przynajmniej w dawnych czasach panowały takie zwyczaje, lecz tego obcy wiedzieć nie musiał.

– Ja nie jestem człowiekiem - zauważył trafnie Teren.

– Ale mógłbyś szanować moje tradycje.

– Najpierw sam zacznij szanować moje.

– Kiedy niby ich nie szanowałem?Bo z tego co kojarzę, że miałem jeszcze okazji, by dobrowolnie się z nimi zapoznać.

– Kiedy nie chciałeś ze mną pójść. Odrzucenie swojego narzeczonego jest co najmniej nie na miejscu.

– I uznałeś, że najwłaściwszą reakcją na to będzie mnie porwać? Gratuluję taktu. - Eryk parsknął pogardliwie, wzmacniając uścisk na założonych przez pierś ramionach.

– Zgodziłeś się ze mną pójść.

– Pod naciskiem gróźb i perspektywy zostania do tego brutalnie zmuszonym.

– Gdybyś od razu ze mną odleciał, to bym nie musiał ci grozić – kontynuował udawadnianie swoich racji Eram, wcale nie tracąc przy tym swojego opanowania.

– Gdybyś nie zachowywał się jak zwykły barbarzyńca, tylko normalnie zapytał, uprzednio tłumacząc całą sytuację, zamiary i szczerze wyznając swoją rzeczywistość postać, to BYĆ MOŻE – wyraźnie zaznaczył ostatnie dwa słowa – bym poszedł.

– Kiedy twoim zdaniem zachowywałem się jak barbarzyńca?

– Kiedy naruszyłeś moją przestrzeń osobistą, powodując u mnie dyskomfort i niepokój. – Zaznaczył twardo, wciąż będąc złym na samą myśl. Obcy milczał przez chwilę jakby udając, że nie wie o co chodzi. – Nie udawaj, że nie kojarzysz o czym mówię! Przyssałeś się jak cholerny glonojad do szyby!

– To ty nie udawaj, że ci się nie podobało – powiedział zaczepnie Eram, sięgając dłonią do kolana mężczyzny.

– W żadnym wypadku – zaprzeczył natychmiast Eryk, uderzając w szponiaste palce. – Perfidnie mnie zmolestowałeś. Na dodatek oszukałeś mnie, każąc mi myśleć, że mogę w tobie widzieć przyjaciela. – Powiedział z grymasem na twarzy i odwrócił wzrok, czując się urażonym. Eram wykorzystał moment nieuwagi człowieka i szybkim ruchem objął go w pasie. Mężczyzna oczywiście protestował, jednak obcy zdążył już zawinąć się wokół swojego ciepłego, ludzkiego termoforka. Na koniec naciągnął na Eryka zsuniętą na bok kołdrę, tworząc z Ziemianina mały kokon. Widać było, że Teren uważa rozmowę za zakończoną i żadne protesty człowieka tego nie zmienią.

Wśród obcych (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz