Rozdział 2: Z czym to się je

1.7K 79 21
                                    

Eryk otworzył oczy, czując się strasznie ociężałym. Był jednak na tyle oszołomiony, że jego pierwszym problemem okazała się kołdra, która zwykle miała odcień niebieski, dzisiaj jakimś cudem okazała się zielona. W tamtym momencie zdawało się to najważniejszą do rozwiązania zagadką, głowił się więc nad nią dobre kilka sekund. Dopiero po chwili, gdy wrócił do pełni zmysłów, uświadomił sobie, że nie tylko to się nie zgadza. Leżał w łóżku, to było pewne, a okrycie było puchate, lekkie i ciepłe. Cała reszta otoczenia jednak znacząco różniła się od jego sypialni.

Uniósł się do siadu, lecz syknął, kiedy poczuł ból w lewym ramieniu. Sięgnął wzrokiem ku źródłu bólu, ale ujrzał tylko dziwny strój, także niebędącym jego zwyczajową piżamą. Gdy odrzucił grubą pierzynę, uzmysłowił sobie, że miał na sobie spodnie, wyglądające jak alladynki oraz koszulkę przypominającą indiańskie ponczo. Cały zestaw był zachowany w pastelowych, błękitnych barwach i wykonany z delikatnego, cieniutkiego materiału.

Zdezorientowany mężczyzna rozejrzał się wokoło, coraz bardziej skonfundowany. Łóżko, na którym leżał, okazało się ogromne. Będąc w nim sam, wydawał się śmiesznie mały. Pomieszczenie miało wysokie, bogato zdobione ściany, pełne ornamentów nieznanych Erykowi roślin. Dało się także dostrzec liczne malunki, materiały i zasłony pokrywające niektóre części ścian i dyskretnie rozłożone lampy, które zapewniały delikatny półmrok. Meble były również większe niż przeciętne, a przy tym nieprzyzwoicie eleganckie.

Eryk nie miał pojęcia, gdzie jest, choć przez myśl przeszło mu stwierdzenie, że chyba w jakimś królewskim pałacu. Przepych otoczenia niesamowicie go przytłaczał. Zdezorientowany, wygrzebał się spośród reszty pościeli i zsunął nogi na ziemię. Nieco zaszumiało mu w głowie, lecz udało mu się nie stracić równowagi. Uniósł brzeg kołnierza, by ujrzeć dziwny materiał pokrywający powierzchnię jego ramienia, gdzie jak kojarzył, znajdowała się rana. Opatrunek z wyglądu przypominał drobną pajęczynę, w dotyku zaś jedwab, jak stwierdził, gdy delikatnie pogładził go opuszkami dłoni.

Natłok informacji przyprawiał go o ból głowy. Po wstaniu z łóżka zataczał się jeszcze przez chwilę, lecz w końcu stanął prosto. Kiedy znów rozejrzał się po otoczeniu, ujrzał w połowie przysłonięte okno. Małe i wysoko umiejscowione, ale przejrzyste. Początkowo sądził, że widzi nocne niebo, uznał więc, że musi być środek nocy.

Nie poświęcając mu więcej uwagi, odwrócił się i ruszył do drzwi, które akurat były na tyle wielkie i ozdobne, że bez trudu je zlokalizował. Ostrożnie wyjrzał na zewnątrz, gdzie znajdował się długi i także wysoki korytarz. Jasne, niemal białe ściany i podłoga o tym samym odcieniu, przywodząca na myśl kamień. Wzdłuż ciągnął się srebrny dywan. Eryk wyszedł z pomieszczenia i skierował w prawo, nie mając pojęcia, gdzie zmierza. Dochodził już do zakrętu, kiedy usłyszał zza siebie głośne słowa.

– Proszę poczekać! – Odwrócił się, by ujrzeć, jak po przeciwnej stronie korytarza wychodzi niska postać. Spanikowany, ruszył biegiem przed siebie.

Młodzieniec, który był częścią służby, nie wiedząc co zrobić, stał spanikowany. Człowiek nie powinien biegać w tym stanie, zaraz po przebudzeniu i jeszcze rannym. Poza tym nie wiadomo czy w ogóle może wychodzić. Jeśli jednak za nim pobiegnie, jedynie zmotywuje go do dalszego wysiłku, stwierdził zestresowany. Obrócił się i ruszył poinformować o całym zajściu swojego pana, który na pewno będzie wiedzieć, co z tym faktem zrobić.

Eryk biegł jeszcze przez moment, mijając liczne zakręty, a stwierdziwszy, że nikt go nie goni, zatrzymał się. Kiedy emocje opadły, poczuł pulsujący ból w lewym ramieniu, a przy tym ciężko oddychał. Nie był już w wieku, gdy mógł uciekać przed czymś przez dłuższy czas.

Wśród obcych (LGBT+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz