Dzisiaj miałam nocować u Casidy. Valerio wychodził gdzieś z kolegami, więc miałyśmy wieczór tylko dla siebie. Stęskniłam się za przyjaciółką tym bardziej, że ostatnio coraz rzadziej ją widywałam. W wakacje dużo pracowałam, a ona była u ojca zagranicą. Dopiero kilka dni temu wróciła do miasta, a więc koniecznie musiałyśmy nadrobić stracony czas.
— Taylor, dzisiaj zostajesz sama. Idę na noc do Casidy. Jedzenie masz w lodówce, nie powinno Ci niczego zabraknąć. Jeśli byś czegoś potrzebowała to dzwoń. - powiedziałam pakując najpotrzebniejsze rzeczy do torebki. Dziewczyna siedziała w salonie i oglądała telewizję.
— Od Ciebie niczego już nie potrzebuję. - powiedziała oschle, a ja tylko zacisnęłam pięści.
— Ty pieprzona hipokrytko! Daję Ci jedzenie, masz dach nad głową, kupuję Ci ubrania, kosmetyki, daję Ci na wszystko czego tylko chcesz, a ty traktujesz mnie w ten sposób! - krzyknęłam, a ona nawet na mnie nie spojrzała. - Przykro mi, że trafiłaś do jebanego domu dziecka, ale kurwa wydałam większość oszczędności, żeby Cię stamtąd wyciągnąć więc okaż mi choć odrobinę wdzięczności i nie odzywaj się do mnie w ten sposób. - powiedziałam stanowczo, a ona tylko nadal siedziała niewzruszona i udawała, że jedyne co ją w tamtym momencie interesowało to durna telenowela, która leciała w telewizji. Odwróciłam się nie czekając na jej odpowiedź i wyszłam z mieszkania trzaskając drzwiami.
Wyszłam przed budynek i wsiadłam do auta, wyjęłam z torebki paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Unikałam raczej sięgania do tego typu używek, ale czasem to było nie do wytrzymania. Paliłam więc wtedy, gdy byłam bardzo wkurwiona i nie wiedziałam, co mogłoby mi pomóc.
Dopiero, gdy zaczęłam jechać w stronę domu przyjaciółki, a raczej do domu jej chłopaka, bo właśnie tam się dziś spotykałyśmy udało mi się odrobinę ochłonąć. Moja siostra była w tej chwili najbardziej podłą osobą, jaką znałam. Nie wiedziałam jak sobie z nią radzić i obawiałam się, że to się już nie zmieni.
— Ja bym wyjebała gówniarę z domu, przynajmniej na jakiś czas. - wyznała moja przyjaciółka, gdy opowiedziałam jej o ostatnim zachowaniu Taylor. Spojrzałam na nią ze zdziwieniem. To nie było takie proste jakby się mogło wszystkim wydawać.
— I gdzie niby pójdzie? - zapytałam przewracając oczami.
— Nie wiem, niech zobaczy, że gdyby nie ty nie miałaby domu. Mogłaś jej nie wyciągać z tego domu dziecka. - wyznała z powagą, a ja westchnęłam.
— Nie mogę. Przecież to moja jedyna rodzina. Jest moją młodszą siostrą. Muszę wierzyć w to, że niedługo jej przejdzie ten głupi bunt. - powiedziałam z nadzieją w głowie, a ona tylko kiwnęła głową. — A jak się miewa maleństwo? - spytałam spoglądając na jej duży już brzuch, który znacznie się odznaczał od jej szczupłego ciała.
— Nie wiem, zapytaj. - odparła sarkastycznie unosząc do góry koszulkę. — Widzisz te cholerne rozstępy? Stosuje najdroższe kremy świata na to gówno, a i tak nie działa. - wyznała ze złością, a ja tylko się zaśmiałam.
— Daj spokój, tak już jest i tego nie pominiesz. I znalazłaś mu już rodzinę? - zapytałam zaciekawiona, a ona tylko westchnęła.
— Ciągle szukam, ale żadna rodzina, która chciałaby adoptować nie jest odpowiednio dobra. Nie zapewnią dziecku tego, co ja bym mogła. - powiedziała niepewnie, a ja zmarszczyłam lekko brwi. Wyglądała na niepewną tej decyzji, mogłoby się wydawać, że wcale nie chce go oddać. Go lub jej.
— Myślałam, że go nie chcesz. - wyznałam zdziwiona jej słowami, a ta poprawiła swoją blond grzywę i spojrzała na mnie uważnie.
— Bo nie chcę, ale nie oddam go do rodziny, w której nie będzie mógł wieść dostatecznie dobrego życia. - odparła wzruszając ramionami, a ja tylko pokręciłam lekko głową.
CZYTASZ
DIABLO 2 - you ruined my life
Teen FictionSkylar po burzliwym roku, w którym jej życie diametralnie się zmieniło w końcu zaczęła wracać na prostą. Czuła się coraz lepiej. Wszystko jakby zaczynało wracać do normy. Jedno tylko nie dawało jej spokoju, a mianowicie on - Shane Reyes. Minęło kilk...