6. Gratuluję, teraz pracujesz dla mnie, znowu zostałaś dziwką.

1K 28 0
                                    

Minęło trochę czasu. Dzień za dniem, tydzień po tygodniu. Praca, szkoła, dom. I od nowa. Wciąż byłam z Simonem, sama nie wiem dlaczego, naprawdę. Czasem był cudowny, wręcz idealny. Później stawał się okropny i nieczuły, ale lubiłam to. Miałam wrażenie, że właśnie na to zasłużyłam. To jak potraktowałam kiedyś Reyesa, na takie życie zasłużyłam.

Dzisiaj Casidy miała termin porodu, dlatego też razem z jej mamą i Valerio od rana siedzieliśmy z nią w szpitalu.

— Nie wytrzymam dłużej. Niech ono już ze mnie wyjdzie. - warknęła dziewczyna wściekłym głosem, a ja tylko pogłaskałam ją po głowie.

— Dasz radę. Na pewno zaraz się zacznie. - wyznałam z lekkim uśmiechem. I nagle jak na zawołanie zaczęło się. Wody odeszły, Casidy zabrali na salę porodową, a dziecko cholernie chciało wyjść na świat.

Cała nasza trójka była obecna przy porodzie, a gdy Casidy krzyczała w niebogłosy wbijała paznokcie w rękę moją oraz Valerio. Zdecydowanie nie chciałam wiedzieć jaki ból musi czuć.

— Błagam, niech to się już skończy. - powiedziała z płaczem, a jej mama pocałowała ją tylko w głowę.

— Dasz radę skarbie, jeszcze tylko chwila. - szepnęła kobieta, a kilka sekund po jej słowach na świat przyszła maleńka dziewczynka.

— To ona, spójrz jaka śliczna. - powiedziała pielęgniarka zaraz po tym jak wytarła maleństwo z krwi. Dziewczynka była piękna, taka urocza i niewinna. 

— Nie chcę. - odparła zmęczona blondynka odwracając głowę, a po jej policzkach spływały łzy.

— Tylko zerknij. Gdy ją zabiorą nigdy więcej jej nie zobaczysz, to ostatnia szansa. - dodała kobieta, a mama Casidy spuściła głowę ze smutkiem. Mimo, że Casidy zapewniała mnie od dawna, że nie chce dziecka, to wiedziałam, że ściemnia. W jej słowach można było wyczuć smutek, kiedy tylko zaczynał się temat oddania dziecka. Nie chciała tego.

— Kotku, jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - zapytała cicho ze smutkiem, a Casi pokręciła tylko głową.

— Nie mam wyjścia. - odparła, a wtedy dziewczynka zamiast płakać wydała z siebie przeuroczy dźwięk. Jakby się zaśmiała, ale było to raczej niemożliwe. Wtedy Casi chcąc nie chcąc uniosła głowę i spojrzała na swoją córeczkę. Wyciągnęła ręce, a pielęgniarka podała jej dziecko.

— Cześć, skarbie. - szepnęła moja przyjaciółka przytulając do siebie małą istotę. Wtedy poczułam łzy w oczach. Nie mam pojęcia jakbym się zachowała na miejscu Casidy.

— Casi, jeśli chcesz ona może z nami zostać. Poradzimy sobie. Powiedz tylko słowo, a odwołamy to wszystko. - wyznał Valerio głaszcząc dziewczynę po głowie. Ta spojrzała na niego zapłakana, a ja tylko pogłaskałam ją po ramieniu.

— Serio? - zapytała przez łzy.

— Tak. - odparł zdecydowanie z uśmiechem i pocałował ją w głowę.

— Proszę wybaczyć, ale to nie będzie możliwe. Podpisali państwo umowę z państwem Hadson, czekają oni na dziecko w drugiej sali. - wyznała lekarka, która przyjmowała poród Casi.

— Mamo? - spytała blondynka ze strachem, gdy pielęgniarka zabrała jej dziecko.

— Zajmę się tym. - wyznała kobieta po czym wyszła z sali, a ja tylko podeszłam do dziewczyny i przytuliłam ją mocno.

— Spisałaś się na medal. Wszystko będzie dobrze, nie przejmuj się. - wyznałam z pewnością, a dziewczyna tylko spróbowała się uspokoić i wtuliła w moje ramię. Po chwili odsunęła się i spojrzała na mnie uważnie.

DIABLO 2 - you ruined my lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz