Ostatnie dni przerwy świątecznej spędziliśmy dosyć hucznie, szczególnie sylwestra. Emily kupiła duży zestaw fajerwerków, które odpaliliśmy równo o północy z lekkim niewypałem. Jedna z nich, zamiast w górę, wystrzeliła w bok, na szczęście trafiając w zaspę śnieżną. Leo i ja mieliśmy ubaw cały następny poranek, ganiając się po całym domu i strzelając w siebie z pasty do zębów. Kolejnego dnia musieliśmy się pożegnać, a ja zaczęłam generalne pakowanie.
Kiedy byłam w połowie przeszukiwania mojej szafy, do pokoju weszła Emily, dumnie niosąc w dłoni naszyjnik, który jej podarowałam.
— Tak naprawdę nie miałam kiedy podziękować. — Podeszła do mnie, obejmując mnie lekko. — Jest cudowny, dziękuję — dodała ciszej, nie wypuszczając mnie z uścisku.
Po chwili odsunęła się ode mnie, dalej szeroko uśmiechnięta. Wpatrywała się w kwarc, który teraz przybrał zielony kolor, jak w obrazek. Niebywale ucieszył mnie fakt, że mój podarunek sprawił Emily tyle radości.
— Pomogłabyś mi go założyć?
Pokiwałam głową, chwytając drobny łańcuszek. Chwilę się z nim męczyłam, by potem puścić go wolno na szyi cioci.
•••
Na stacji znalazłam się o czterdzieści siedem minut po dziesiątej, tym razem z Emily. Przeszłyśmy przez barierkę na peron, by chwilę potem znaleźć się przy pociągu i wpaść sobie w ramiona. Wyglądałyśmy jak matka z córką, a wszystkie poprzednie lata zupełnie się zatarły. Nie potrafiłam już sobie wyobrazić złej Emily, a przecież towarzyszyła mi ona całe życie.
Pięć minut przed odjazdem weszłam do pociągu, uprzednio żegnając się z ciocią. Nigdy nie pomyślałabym, że będę choć trochę żałować wyjazdu z domu. W jednym z przedziałów odnalazłam siedzącą samotnie Hermionę i od razu się do niej przysiadłam. Przywitałyśmy się krótkim przytuleniem, po czym szatynka zaczęła opowieść o tym, jak minęły jej święta. Wszystko to mówiła na jednym wdechu i bardzo szybko. Parsknęłam śmiechem, starając się zrozumieć jak najwięcej.
— Gdzie zgubiłaś Leo? — zapytała.
— Nie widziałam go na stacji, może jest w innym przedziale — oznajmiłam zgodnie z prawdą. — Był u mnie na święta — dodałam z łobuzerskim uśmiechem.
Opowiedziałam szatynce w skrócie jak wyglądała moja przerwa świąteczna. Śmiała się, kiedy byłam w trakcie opisywania naszej bitwy, a wspomnienie o zagrożeniu ze strony fajerwerki wywołało u niej przerażenie. Zaśmiałam się, zapewniając, że jedyną rzeczą, która ucierpiała to zaspa.
— Cześć. — Do przedziału zajrzał Leo z lekko rozwianą czupryną. — Mogę się dosiąść?
— Siadaj. — Przesunęłam się bliżej okna, robiąc miejsce dla Leo. Hermiona przyglądała się nam z zaciekawieniem, uśmiechając się pod nosem.
Objęłam go lekko, w geście przywitania. Zielonooki zdziwił się na początku, ale odwzajemnił uścisk.
•••
Kilka godzin późnij wyszliśmy z pociągu na stację Hogsmeade. Grubo ubrani uczniowie przemieszczali się szybko, drżąc z zimna. Wszyscy chcieliśmy jak najszybciej znaleźć się w zamku. Odebrał nas Hagrid, prowadząc do powozów, które miały nas zawieźć prosto pod Hogwart.
CZYTASZ
The Murderer's Daughter
FanfictionDorastająca w mugolskim świecie, pod okiem ciotki czarodziejki, Cora Black, dostaje list ze szkoły magii. Jedenastolatka od małego była uczona tej sztuki, a teraz ma szansę rozwinąć skrzydła. Jednak nieświadoma swojej popularności związanej z nazwis...