Rozdział XXXVII: Jako jedyny tego dokonał

685 50 1
                                    

Kilka kolejnych dni minęło nam na długich spacerach po Pokątnej i wydawaniu galeonów, głównie na słodycze.

— Jak się nie roztyję, to będzie cud — parsknęłam.

Jednak do Harry'ego moje słowa nie dotarły. Stanął w miejscu, przyglądając się tłumowi zebranemu pod sklepem z miotłami. Wskazał podbródkiem w tamto miejsce i wymieniwszy ze mną zdziwione spojrzenia, ruszyliśmy ramię w ramię w tamtym kierunku.

— Tato! — zawołał jakiś młody chłopak. — To jest ta najszybsza miotła?

Ja i Harry podeszliśmy bliżej, wpychając się w tłum, by zobaczyć nowy model miotły na wystawie za szybą.

— Tak, Irlandzka drużyna właśnie zakupiła siedem tych cudeniek — odpowiedział swojemu synowi.

Na pierwszy rzut oka Błyskawica robiła niezłe wrażenie. Błyszcząca rękojeść, zgodnie z treścią reklamy obok, ma opływowy kształt, by zmniejszyć opór powietrza. Osiąga niebywałe prędkości.

— Kusi, nie? — szepnęłam w stronę Harry'ego.

— Cena na życzenie... Nie ma sensu wydawać całej fortuny na miotłę, skoro mam tego Nimbusa — powiedział, na co przytaknęłam. — Chodźmy dalej.

I tak właśnie minęły kolejne dni. Od tamtej pory odwiedzaliśmy sklep miotlarski, by popatrzeć na Błyskawicę, kupiliśmy książki (z jedną do opieki nad magicznymi zwierzętami był problem, bo pogryzła sprzedawcę) i szaty, ale nie udało nam się spotkać ani Rona, ani Hermiony. Rok szkolny zbliżał się wielkimi krokami, więc na ulicy Pokątnej widać było coraz więcej uczniów Hogwartu. Na ścianach budynków były porozwieszane zdjęcia Blacka z wielkim napisem: Poszukiwany. Niektórzy zatrzymywali się, by spojrzeć mu prosto w twarz, a inni starali się omijać jego podobizny, jakby się bali, że zaraz z nich wyskoczy i ich zaatakuje.

Co gdyby nagle ktoś krzyknął, że przy nich stoi jego córka?, pomyślałam, starając się zepchnąć natarczywe myśli na drugi plan. Jednak twarz zbiega była wszędzie, przez co trudno było mi przestać o nim myśleć. Czemu to ty jesteś jego córką?, szepnął denerwujący głosik w mojej głowie.

Ostatniego dnia wakacji wstałam niezwykle wyspana i podekscytowana jutrzejszym wyjazdem. Ubrałam się, zabrałam Vesima i pobiegłam po Harry'ego, by ostatni raz spojrzeć na Błyskawicę. Razem, wlepiając wzrok w miotłę, myśleliśmy nad kolejnym wypadem do lodziarni, gdy usłyszeliśmy czyjś donośny głos:

— Harry! Cora!

Wtedy się odwróciliśmy. Zobaczyliśmy dwójkę naszych przyjaciół, Rona i Hermionę, siedzących w ogródku lodziarni. Oboje machali w naszym kierunku.

— No nareszcie! — powiedział Ron, uśmiechając się szeroko. — Szukaliśmy was niemal po całej Pokątnej! Byliśmy w Dziurawym Kotle, ale powiedzieli nam, że wyszliście...

— Kupiliśmy już wszystko — wyjaśnił Harry. — Skąd wiedzieliście, że jesteśmy w Dziurawym Kotle?

— Tata — odpowiedział krótko Ron.

Hermiona zapytała Harry'ego, czy to prawda, że nadmuchał własną ciotkę. Rozmowa zeszła na inny tok, gdy Ron i Hermiona zaczęli się przekomarzać między sobą, rozbawiając mnie i Harry'ego, na temat prezentu na urodziny szatynki.

— Może jakąś nową książkę? — zapytał niewinnie Ron.

— Nie, chyba nie — odpowiedziała spokojnie Hermiona. — Myślałam o sowie. Wy już macie...

— Jeżeli mówisz o Errolu, to on należy do całej rodziny. Ja mam tylko Parszywka. — Ron wyciągnął z kieszeni swojego szczura. — I bardzo bym chciał, żeby ktoś go zbadał. Egipt trochę mu zaszkodził.

The Murderer's DaughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz