Rozdział VIII: Blaise

945 56 5
                                    

Malfoy był okropnie zdenerwowany naszym dobrym humorem. Był pewny, że jego plan się powiódł. Przez kolejny tydzień słuchałam narzekania Hermiony przez nasze nieodpowiedzialne zachowanie. Do Harry'ego i Rona w ogóle się nie odzywała, tylko posyłała im złe spojrzenia.

Jak co tydzień, zaczęła do nas zlatywać poczta. Zignorowałam wszystko, nawet wielką paczkę Harry'ego. Jestem tu już prawie dwa miesiące, a Emily nie napisała nawet głupiego Jak się czujesz. Wzięłam ziemniaka do ust i agresywnie zaczęłam go żuć. Zorientowałam się, że Hermiona przygląda mi się z uniesioną brwią, więc trochę się uspokoiłam.

Historia magii była jedynym przedmiotem, którego uczył nas duch. Za każdym razem nie potrafił zaciekawić klasy, a ja po prostu zasypiałam.

Weszliśmy we trójkę do sali. Wyprzedziłam Rona, zajmując miejsce obok Harry'ego.

— Oj, no weź — burknął rudzielec.

— Muszę porozmawiać z Harrym.

Ten mruknął coś niezrozumiałego pod nosem i zajął miejsce obok Hermiony.

Nauczyciel zaczął opowiadać o wojnie goblinów, a ja uznałam to za dobrą okazję, żeby zacząć rozmowę.

— Możesz się pochwalić, co dostałeś — szepnęłam.

— Nimbusa Dwa Tysiące — odpowiedział okularnik z szerokim uśmiechem.

Wytrzeszczyłam oczy i również się uśmiechnęłam.

— Dasz polatać?

— Jasne — odparł. — Dzisiaj mam pierwszy trening z Woodem.

— Z kim? — zapytałam ciekawa.

— Taki chłopak ze starszego roku. Jest kapitanem drużyny Gryffindoru.

•••

Po ciężkim dniu szybko zjedliśmy kolację i popędziliśmy we trójkę otworzyć miotłę Harry'ego. Weszłam z chłopakami do ich dormitorium, okularnik wyjął spod łóżka pakunek i zaczęliśmy razem rozdzierać papier. Chwilę później przed nami leżał nowiutki model Nimbusa. Harry wziął ją do rąk, pooglądał i uśmiechnął się triumfalnie.

— Teraz tylko czekać na kolejny mecz! — powiedziałam uradowana. — Z tobą na pewno wygramy.

— O tak! Pierwszy raz zobaczymy szkolny mecz — oznajmił rudzielec.

— O — wyrwało się komuś, stojącemu w drzwiach. — Cześć.

— Cześć Neville — przywitaliśmy go chórem.

Longbottom wszedł do pomieszczenia i usiadł ciężko na łóżku. W rękach trzymał książkę od zielarstwa, przez co przypomniałam sobie o wspólnej nauce z Hermioną.

— Która godzina, ktoś może wie? — zapytałam po chwili namysłu.

— Mhm... — mruknął Ron i przybliżył do twarzy swój nadgarstek, na którym znajdował się zegarek. — Zaraz siedemnasta.

— Muszę iść — mruknęłam do siebie.

— Ja też — odparł okularnik, biorąc Nimbusa do rąk.

Widać było po jego minie, że jest bardzo szczęśliwy. Nie chcąc się spóźnić, rzuciłam szybkie do zobaczenia i wyszłam z dormitorium chłopaków. Po drodze minęłam Seamusa Finnigana, przyglądającego mi się ukradkiem. Zignorowałam go całkowicie, znałam go tylko z widzenia, nigdy nie zamieniliśmy słowa. Wydawało mi się, że sporo uczniów mnie unika... nie dziwię im się.

Popchnęłam portret Grubej Damy i bardzo szybko zeszłam po schodach. Pokój wspólny Gryffindoru znajdował się na siódmym piętrze, więc za każdym razem kiedy gdzieś się wybieram, najpierw muszę się uporać z ruchomymi schodami, które mają swoje humorki. Dzisiaj na szczęście były wyjątkowo spokojne.

Z rozmyślań wybił mnie czyjś głos. Nie usłyszałam, co dokładnie powiedział, więc odwróciłam się w stronę jego źródła. Okazał się nim być czarnoskóry Ślizgon, Blaise Zabini. Posłałam mu pytające spojrzenie. Nie miałam ochoty na kolejne przekomarzanie ani nie miałam zamiaru się kłócić.

Po prostu go zignoruję, pomyślałam pewna, że to genialny plan.

— Nie przywitasz się? — Do moich uszu dobiegł jego głos.

Blaise podszedł bliżej, co pozwoliło mi mu się przyjrzeć. Był tego samego wzrostu, miał ciemne oczy i dosyć krótko ścięte włosy.

— Nie — powiedziałam z przesłodzonym uśmiechem.

— Ej, chciałem być miły — zaczął, lecz nie pozwoliłam mu skończyć.

— Naprawdę nie mam ochoty słuchania kolejnego Ślizgona — warknęłam.

— Nie każdy z nas jest niemiły — odparł ze stoickim spokojem. — Chciałem się tylko przywitać — uśmiechnął się słabo.

— Yhm — mruknęłam podejrzliwie. — Więc... cześć?

Zażenowanie wypełniło atmosferę, a ja czułam się dziwniej niż zwykle. Nie wiedziałam skąd jego zainteresowanie moją osobą.

— Chciałabyś się może ze mną pouczyć do eliksirów? — wypalił, przerywając tym samym okropną ciszę.

Stanęłam jak wryta. Jego pytanie całkowicie zbiło mnie z tropu. Niby trzymał się z Malfoyem, ale zawsze był cicho.

— Chętnie... — zaczęłam. — Ale na dzisiaj. Umówiłam się już z Hermioną, więc może kiedy indziej? — zapytałam zmieszana.

Widziałam zmianę w jego wyrazie twarzy. Wydawał się być uradowany moją propozycją.

— Co powiesz na jutro? — odparł dość pewnie.

Nie zastanawiałam się długo nad odpowiedzią.

— Może być od razu po obiedzie — powiedziałam. — Teraz wybacz, ale nie chcę się spóźnić — dodałam, machając mu na pożegnanie.

Odwzajemnił gest, kierując się w przeciwną stronę.

The Murderer's DaughterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz