Weszłam do pokoju wspólnego Gryffindoru. Zupełnie nie wiedziałam, co mam o tym myśleć. Nie tak wyobrażałam sobie przeszłość mojej rodziny. Moja twarz stała się blada, kiedy przyjęłam do siebie, że mam geny mordercy. Harry i Ron, widząc moją minę od razu się przy mnie znaleźli.
— Cora — odchrząknął Ron.
— Wszystko wam opowiem, ale zaraz — odpowiedziałam.
Muszę chwilę ochłonąć. Nie codziennie się dowiaduję, że mój ojciec jest w Azkabanie, pomyślałam, myśląc o ciepłym łóżku i śnie. Gdzieś głęboko nie chciałam, by była to prawda.
Usiedliśmy razem na kanapie przy kominku. Hermiona biła się z myślami, lecz w końcu postanowiła się dosiąść, nie obdarzając Rona nawet spojrzeniem.
— A więc od początku...
•••
— Słyszałem o nim. Świrnięty facet — powiedział Ron, robiąc dziwną minę.
— Pocieszające — mruknęłam.
Zauważyłam jak Hermiona posłała mi smutne spojrzenie, po czym chcąc zmienić temat powiedziała:
— Myślę, że mogę wam popsuć humor jeszcze bardziej... Mamy napisać wypracowanie do Snape'a o eliksirze pieprzowym.
Ron jęknął przeciągle, rzucając wymowne spojrzenie w kierunku szatynki.
— Mamy jeszcze dwa dni! — powiedział Harry.
Hermiona odwróciła się w moją stronę, czekając na odpowiedź. Zdawała się ignorować karcące spojrzenia okularnika i rudzielca.
— Napiszę to jutro. Dziś już nie mam siły, także przepraszam was, ale pójdę się położyć — oznajmiłam i wstałam z kanapy.
Reszta Gryfonów była zbyt zajęta sobą nawzajem, by zwrócić na mnie uwagę. Jednak nie wszyscy. Nie zdążyłam dojść do schodów prowadzących do mojego dormitorium, bo na drodze pojawiły się dwie wysokie, wściekle rude czupryny i uśmiechały się od ucha do ucha.
— Co jest? — zapytałam podejrzliwie.
— Nie mieliśmy okazji się przedstawić... — odparł jeden.
— ...dlatego robimy to teraz — powiedział ten na prawo, podając mi rękę — George.
— Fred — powiedział ten na lewo, kiedy puściłam rękę jego brata.
— Cora.
Z opowieści Rona wyłapałam wiele znaczących faktów o jego braciach. Bliźniacy żartownisie, których zna cały Hogwart, stanęli przede mną, uśmiechając się konspiracyjnie. W głowie została mi tylko jedna myśl.
— Zrobiliście coś? — zapytałam, nie owijając w bawełnę.
— Jeszcze nie — powiedział Fred.
— Ale zamierzamy — dodał George.
— Yhm — mruknęłam. — Dokończymy tę rozmowę jutro, dobrze? Teraz jestem zmęczona — dodałam, chcąc uciec bliźniakom.
Zeszli z przejścia, żegnając się ze mną. Po drodze nic nie wybuchło ani nie zleciało z sufitu. Weszłam do dormitorium, wzięłam z kufra piżamę, wyminęłam Millie w drzwiach i przebrawszy się w dużą czarną koszulkę zupełnie nie pasującą do kolorowego dołu, wlazłam pod ciepłą kołdrę.
•••
Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Dzisiaj jest nasza pierwsza lekcja latania na miotle. Od przyjazdu do Hogwartu nie czułam się tak podekscytowana. Wczoraj George wytłumaczył mi mniej więcej na czym polega quidditch i muszę przyznać, że już jestem zakochana w tej grze. Postanowiłam za wszelką cenę dostać się do drużyny Gryffindoru.
CZYTASZ
The Murderer's Daughter
Fiksi PenggemarDorastająca w mugolskim świecie, pod okiem ciotki czarodziejki, Cora Black, dostaje list ze szkoły magii. Jedenastolatka od małego była uczona tej sztuki, a teraz ma szansę rozwinąć skrzydła. Jednak nieświadoma swojej popularności związanej z nazwis...