W pokoju wspólnym próbował nas zatrzymać Neville. Niestety (lub stety) nie miał szans w pojedynku z Hermioną. Harry sprytnie wykiwał Irytka, którego spotkaliśmy po drodze na trzecie piętro. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy na miejscu zastaliśmy otwarte drzwi.
- No i stało się - powiedział cicho Harry. - Snape przeszedł obok Puszka.
Pies cicho pochrapywał, a obok niego leżała harfa. Po chwili jedna z trzech głów bestii otworzyła oczy i zaczęła warczeć. Zaraz za nią zrobiły to dwie pozostałe. Harry przycisnął swój flet do ust i zaczął nieudolnie grać. Jednak Puszkowi to wystarczyło, bo po chwili znowu smacznie spał.
- Chyba uda nam się podnieść tę klapę, co? - szepnął Ron, zerkając pod grzbiet psa. - Chcesz iść pierwsza, Coro?
- Nie ma mowy - odpowiedziałam nieco zdenerwowana.
- Hermiono?
- Nie, nie chcę - pisnęła.
- No dobra.
Rudzielec zacisnął zęby, ominął wielkie łapy i pociągnął za rączkę od klapy, po czym ta się otworzyła.
- Widzisz coś? - zapytałam donośnie, chcąc przedrzeć się przez skrzekliwą melodię fletu.
- Nic... tu jest ciemno... nie ma jak zejść, trzeba wskoczyć.
Harry, wciąż grając na flecie, pomachał ręką, by zwrócić na siebie uwagę. Podał flet Hermionie, która zaczęła grać równie nieudolnie co okularnik.
- Jeśli coś mi się stanie, nie właźcie za mną. Idźcie prosto do sowiarni i wyślijcie sowę do Dumbledore'a - rzekł Harry.
- Jasne - powiedział Ron, a ja przytaknęłam skinięciem głowy.
Harry zniknął w ciemnościach. Czas dłużył się okropnie, a dalszą melodię przerwało pluśnięcie dochodzące z dołu.
- W porządku! - Usłyszeliśmy stłumiony krzyk.
Wymieniliśmy spojrzenia z Ronem, po czym ruszyłam pierwsza. Wskoczyłam w dół, spadając dosyć długo, aż wylądowałam na czymś miękkim. Zaraz za mną spadł Ron, potem Hermiona.
- Dobrze, że coś tu rośnie - zauważył Ron.
- Dobrze?! - krzyknęła Hermiona. - Popatrzcie na siebie!
Doskoczyłam do Hermiony, która przywarła do wilgotnej ściany. Chłopaki zostali oplątani łodygami zmutowanej rośliny. Zaczęli się szamotać, próbując uwolnić się z mocno ściskających ich pędów, ale im mocniej szarpali, tym mocniej roślina ich ściskała.
- Nie ruszajcie się! - krzyknęłam. - To...
- ... diabelskie sidła! - dokończyła Hermiona.
- Och, jak dobrze, że wiemy jak to się nazywa... - warknął Ron.
- Zamknij się! - krzyknęłam. - Próbuję sobie przypomnieć przeciwzaklęcie...
- Wiem! - krzyknęła Hermiona. - To lubi ciemność i wilgoć...
- Zapal coś! - wrzasnął Harry.
- Ale nigdzie nie ma drewna...
- CZY TY ZWAROWIAŁAŚ? - zawył Ron. - JESTEŚCIE CZAROWNICAMI CZY NIE?
Z naszych różdżek wystrzelił niebieski płomień, który skutecznie odpędził zdziczałe pnącza. Ruszyliśmy dalej korytarzem, słysząc jedynie nasze oddechy, kapanie wody i kroki. Doszliśmy do komnaty pełnej... małych ptaków.
- Nie wyglądają groźnie, ale jeżeli rzucą się całą chmarą... Biegnę - oznajmił Harry zanim zdążyłam go złapać.
Jednak nic konkretnego się nie zdażyło, oprócz tego, że kolejne drzwi były zamknięte. Nawet zaklęcie Alohomora nic nie zdziałało.
CZYTASZ
The Murderer's Daughter
FanfictionDorastająca w mugolskim świecie, pod okiem ciotki czarodziejki, Cora Black, dostaje list ze szkoły magii. Jedenastolatka od małego była uczona tej sztuki, a teraz ma szansę rozwinąć skrzydła. Jednak nieświadoma swojej popularności związanej z nazwis...