To był prawdziwy śnieg i świetna zima, nawet w Warszawie i lesie Kabackim. Więcej narciarzy na biegówkach niż spacerowiczów, a ludzie spragnieni słońca nawet przy -12C siedzieli na ławkach z termosami, ciesząc się ze słońca i możliwości pochodzenia gdzieś z dala od ulic bez maseczek zamarzających na twarzach. Masa endorfin!
Nie umiem wytłumaczyć racjonalnie dlaczego, ale uwielbiam brzozy i zagajniki brzozowe. Przez cały rok. I wrzosowiska - ale te o innej porze roku xD.
Dużą frajdę sprawia cisza natury - bez samochodów w tle (tu za to zawsze słychać samoloty z Okęcia), ale nie tylko cisza. Bezmiar do ogarnięcia wzrokiem. Można chodzić w rozmaitych kierunkach i natłuc sporo kilometrów- a w każda stronę jest inny las, raz łąka, raz piękny starodrzew, bagna czy szerokie aleje. Niestety, jak to w Warszawie, czuć ducha historii i martyrologię, niczym w Puszczy Kampinoskiej i tysiącu innych warszawskich i podwarszawskich miejsc czyli miejsca pochówku czy walk, od powstań w XIX w. do II wojny.
Ale wiele takich tablic czy miejsc pamięci np. po katastrofie lotniczej to jednocześnie punkty - cele. Można sobie wymierzyć odległości od stacji metra i mieć konkretny cel do pokonania, mierzalny. I za każdym razem inny.A fakt, że wokół wszyscy biegają czy pedałują (szczególnie gdy nie ma śniegu) to nawet zachęca do podobnej aktywności, pobiegania jak oni, zrobienia jeszcze 2-3 kolejnych kilometrów.
CZYTASZ
Mój pozytywny zajob - foty natury
Adventurerobię dużo zdjęć, owadów, roślinek, makra, ale i pejzaże - rzadko się tym dzielę, może w końcu warto...