•Rozdział 14-Pokój Wspólny•

1.9K 130 112
                                    

Gdy jakimś cudem Harry Potter nie przegrał w starciu z rogogonem węgierskim podczas pierwszego zadania Turnieju Trójmagicznego i udało mu się zdobyć smocze jajo, wszyscy Gryfoni wybuchli wręcz z euforii, mimo tego, że część z nich kibicowała bardziej smokowi niż Wybrańcowi.

Melian siedząca razem z Elijah'em na trybunach nie mogła powstrzymać szczerego uśmiechu pchającego się na jej usta, gdy widziała ich wiwatujących głośno.

Kiedy wszyscy opuszczali arenę dzieląc się przemyśleniami dotyczącymi pierwszej konkurencji, do dyskutujących Melian i Elijah'a podeszli bliźniacy.

— Cześć Mel — powiedział Fred i na chwilę zablokował spojrzenia z dziewczyną.

— Tak tak, cześć — zaśmiał się Elijah i puścił oczko do swojej przyjaciółki, na co ta jedynie wbiła mu dość boleśnie łokieć w żebro.

— Słuchajcie mamy dla was zaproszenie — powiedział George uśmiechając się wymownie do brata.

— Dzisiaj o 20 robimy imprezę u nas w Pokoju Wspólnym, głównie z okazji wygranej Harrego, może byście wpadli? — dodał Fred z nadzieją w głosie i spojrzał na Puchonkę, która chwilowo ewidentnie się zamyśliła.

— Na pewno przyjdziemy — odpowiedział Elijah zamiast niej.

— Tak tak, przyjedziemy — potwierdziła Mel i zaśmiała się nerwowo.

Twarz Freda rozświetlił uśmiech, naprawdę cieszył się, że dziewczyna zaszczyci ich swoją obecnością.

— To świetnie, do zobaczenia później — rzucił George i pociągając za sobą brata ruszył trochę szybciej do Hogwartu zostawiajac Melian i Elijah'a w tyle.

— Skoro nas zaprosili to ewidentnie coś jest na rzeczy — powiedział Ślizgon.

— Oj przestań, to zwykła impreza, więc raczej po prostu będzie tam dużo ludzi, chociaż w sumie nie wiem, nigdy wcześniej nie chodziłam na żadne imprezy.

— Co?! — krzyknął blondyn — Skoro to twoja pierwsza, musisz wyglądać oszałamiająco i wszystko musi być idealnie.

— Nie lubię się stroić.

— Ty nie będziesz musiała nic robić, ja ci pomogę — Elijah puścił jej oczko i razem wybuchli głośnym śmiechem.

*

— Nie idę tam bez ciebie — powiedziała stanowczo Melian.

— Udam, że tego nie słyszałem, ubieraj się — blondyn kaszlnął i podał dziewczynie pastelowo fioletową sukienkę.

— Jakbyś miał chociaż odrobinę rozumu żeby ubrać czapkę i szalik na to zadanie to byś się nie przeziębił do jasnej cholery! — krzyknęła Puchonka.

— Musiałem przecież wyglądać dobrze — powiedział Elijah, na co Mel obdarzyła go wściekłym spojrzeniem — No co? Tylko mnie nie zamorduj tym zabójczym wzrokiem — powiedział jeszcze i kichnął kilka razy z rzędu.

— Ja naprawdę boje się iść sama — dziewczyna przejechała dłońmi po twarzy — Z tobą czułabym się tam o wiele pewniej.

— Jeśli zrobisz to co ci mówię i ubierzesz się w tą sukienkę, Fred na pewno nie opuści cię na ani jedną sekundę.

— Mówisz? — westchnęła dziewczyna i wzięła do ręki wieszak z sukienką.

— Na pewno — Elijah popchnął ją w kierunku łazienki.

Siedzieli w dormitorium dziewczyny, a jej współlokatorka, Vivian leżała u siebie na łóżku próbując spokojnie czytać książkę, ale co jakiś czas parskała śmiechem słysząc rozmowy dwójki przyjaciół.

Puchońskie łzy | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz