•Rozdział 34-wakacyjna aura•

1.2K 79 39
                                    

Już tydzień później, po zakończeniu Turnieju i tragicznej śmierci Cedrika, miała miejsce uczta pożegnalna oznaczająca rozpoczęcie wakacji.

Przygnębienie uczniów ostatnimi wydarzeniami ustępowało miejsce przepełniającej ich radości z powodu dwóch miesięcy wolności i odpoczynku. Melian nie miała tyle entuzjazmu co inni, co nie zmieniało faktu, że była ogromnie podekscytowana prawie dwumiesięcznym wyjazdem na Islandię z Luną i Elijah'em.

Jej rodzice od początku nie mieli nic przeciwko, chcieli pozbyć się córki z domu na całe wakacje, było im to jak najbardziej na rękę.

Po uczcie, na której Puchonka średnio słuchała słów Dumbledore'a, Melian zawitała do swojego dormitorium. Dopakowała do kufra kilka kosmetyków, szczotkę do włosów, piżamę, po czym zamknęła go. Tęsknym wzrokiem spojrzała na zieloną roślinę, niekwitnącą, którą dostała od Freda, nie mogła jej ze sobą zabrać, ale na szczęście profesor Sprout zgodziła się nią zająć.

Brązowowłosa pożegnała się szybko z Vivian, nałożyła sobie materialową torbę podręczną na ramię i targając za sobą kufer ruszyła w kierunku Wielkiej Sali, gdzie umówiona była z Luną i Elijah'em.

Po drodze, w jedynym z zaułków usłyszała głośne krzyki. Zdawało jej się, że rozpoznała głos Freda, ale nie była pewna. Zacisnęła mocniej dłoń na ramieniu swojej torby i przyspieszyła kroku.

Nie chciała go spotkać ani trochę.


*

— Idę do toalety — powiedziała Melian, gdy już we trójkę siedzieli w przedziale Hogwart Expressu.

— Tylko wracaj zaraz — rzucił Elijah rozkładając się wygodniej na jednym z foteli.

Brązowowłosa rozsunęła drzwi i sekundę później
już jej nie było.

Luna przesiadła się bliżej swojego chłopaka, wyciągnęła ze swojej torby książkę i układając głowę na kolanach Ślizgona, wróciła do lektury.

— Nie za wygodnie ci? — zaśmiał się Ślizgon bawiąc się błyszczącymi blond włosami dziewczyny.

— Nie — parsknęła śmiechem — Przyzwyczajaj się.

— To znaczy?

— Spędzamy dwa miesiące wakacji razem, ja będę dużo czytać i na pewno potrzebna mi będzie dobra podpórka pod głowę do czytania.

— Czyli mam rozumieć że jestem tylko podpórką — Elijah przewrócił oczami — Nie powiem, bardzo miło.

— Oj tam już nie obrażaj się — Luna na sekundę przymknęła książkę i złożyła krótki, uciszające pocałunek na ustach swojego chłopaka.

— Mogę być tą podpórką jak będzie więcej takich przerw w czytaniu — wymownie poruszał brwiami, na co Krukonka wybuchła śmiechem.

W tym samym czasie Melian właśnie miała wychodzić z toalety w pociągu. Przeglądała się jeszcze na szybko w niewielkim lustrze ale nie zauważyła jakiś zmian w swoim wyglądzie.

Brązowe włosy, lekko pofalowane nadal niesfornie opadały na jej ramiona, teraz sięgały już za obojczyki, ciemne oczy błyszczały, tak jak przez większość czasu, jej skóra była lekko opalona i zarumieniona, blizna od brwi do ucha nadal była na swoim miejscu.

Wszystko bez zmian.

Nacisnęła klamkę i spokojnie wyszła z łazienki, już chciała wrócić do swojego przedziału kiedy obróciła się i zderzyła się z czymś twardym.

Puchońskie łzy | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz