•Rozdział 7-specjalne zadanie•

2.1K 125 55
                                    

— Nie mam do tego siły — westchnęła głośno Melian.

Razem z Elijah'em siedzieli w bibliotece odrabiając zadania domowe. Dziewczyna próbowała napisać zadany na kolejny dzień czterostronnicowy esej ze Starożytnych Runów, ale bardzo opornie jej to szło. Ślizgon natomiast rozpisywał się na temat Wywaru Żywej Śmierci.

— Ja już skończyłem, może zrobisz sobie przerwę, razem ze mną? — powiedział Elijah, na co pani Pince nie tolerująca rozmów w bibliotece chrząknęła dość głośno i wymownie obdarzając dwójkę uczniów jej jak zwykle piorunującym od stóp do głów spojrzeniem.

— Przerwa. Teraz, chodźmy — szepnęła do swojego towarzysza Melian i sprawnie zebrała rozłożone książki czy pergaminy, wpakowała je do swojej torby, po czym starając się robić jak najmniej hałasu odsunęła krzesło i wstała ze swojego miejsca.

Elijah zrobił to samo i ruszył za brązowowłosą w kierunku wyjścia z pomieszczenia. Gdy już zamknęli za sobą drzwi, wybuchnęli śmiechem, Mel złapała blondyna pod ramię i zaczęli przemierzać korytarze Hogwartu.

— Jest dopiero październik, a ja już chce do domu — jęknął Ślizgon, na co Melian parsknęła śmiechem.

— Właściwie to nie pytałam cię o to jeszcze, skąd jesteś?

— Jestem Anglikiem z krwi i kości, a konkretnie to mieszkam w Leeds, niedale...

— Naprawę jesteś z Leeds?! — Mel prawie krzycząc weszła mu w słowo przerywając jego wypowiedź.

— Tak, a co? — zaśmiał się chłopak obserwując reakcje Puchonki.

— Przecież ja też tam mieszkam — odparła.

— No to w końcu będę mieć z kim spędzać wakacje — szeroko uśmiechnął się Elijah.

— Dokładnie — Mel odrobinę zasmuciła się na wspomnienie wakacji, ale szybko zakryła to uśmiechem — A w której dzielnicy konkretnie mieszkasz?

— Mój tata, po tym jak zmarła moja mama przeprowadził się z większego domu do jednej kamienicy niedaleko rynku i otworzył cukiernię, taki szyld z niezapominajką, mieszkamy nad nią.

— Przecież ja tam chodziłam na najlepsze drożdżówki z budyniem z babcią... — urwała Melian.

Wspomnienie babci było już zbyt bolesne, więc łzy pojawiły się w kącikach jej oczu.

Mel pociągnęła nosem i starała się zdusić okropne myśli napełniającej jej głowę.

— Hej — Elijah odwrócił ją twarzą do siebie — Teraz będziesz chodzić tam do mnie, nie płacz — zamknął ją w ciasnym uścisku.

Minął niecały tydzień od tego jak wpadli na siebie na szkolnym korytarzu i teraz stali się po prostu...

Nierozłączni.

Elijah był rok młodszy od Melian, więc cały pozalekcyjny czas spędzali razem.

Na zewnątrz była całkiem znośna pogoda, więc każdego dnia przed snem wybierali się na długi spacer, gdzie rozmawiali ze sobą na przeróżne tematy, co jakiś czas głośno wybuchali śmiechem i po prostu stawali się bliskimi przyjaciółmi.

*

Po przepysznym jak zwykle obiedzie przygotowanym przez skrzaty, brązowowłosa spokojnie opuszczała Wielką Salę z Elijah'em przy jej boku.

Gdy przechodzili przez korytarz, dwójkę dyskutujących żywo na temat zbliżającego się Turnieju nastolatków zaczepiła profesor Pomona Sprout.

Puchońskie łzy | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz