•Rozdział 31-zastąpienie•

1.3K 81 175
                                    

Fred obudził się wcześnie rano z bardzo dziwnym uczuciem palącym go od środka. Podniósł się do pozycji siedzącej i przetarł twarz dłońmi wzdychając głośno.

Nagle ze zdwojoną siłą wróciły do niego wspomnienia poprzedniego wieczoru, jak wyznał miłość Melian, a potem...nazwał ją okropną i zepsutą?

Jedyne czego chciał wtedy to żeby dziewczyna powiedziała mu, że odwzajemnia jego uczucia, a nie, że potrzebuje jeszcze więcej  czasu.

Po rozmowę z Hermioną Fred zrobił się kompletnie niecierpliwy, przecież już tak długo się znali się z Melian i coś definitywnie było między nimi. Jeśli cokolwiek miało się pomiędzy nim a Melian  wydarzyć, powinno już to mieć miejsce.

Już dawno.

Rudzielec westchnął ponownie.

Było mu ciężko, bo przecież mimo wszystko tak mocno kochał tą dziewczynę.

Weasley wstał z łóżka i poszedł do łazienki, gdzie przebrał się z piżamy w szkolny mundurek, umył zęby i przeczesał włosy palcami. Spojrzał na siebie w lustrze i momentalnie poczuł wściekłość.

Wściekłość na siebie samego.

Przecież mógł to wszystko inaczej rozegrać, mógł nie mówić jej takich słów. Fred wiedział jaki charakter i usposobienie ma Melian, jak wrażliwa jest, ile już ma za sobą w życiu, po co coś takiego mówił.

Po co?

Huczało mu to w głowie za bardzo, jedną dłonią zaciśniętą w pięść z wściekłości uderzył w lustro, którego fragment rozbił się, a małe kawałeczki szkła utkwiły w ręce Freda.

Chłopak syknął z bólu gdy zobaczył kilka niewielkich strużek krwi. Postanowił to zignorować przynajmniej narazie, przemył świeże rany lodowatą wodą i wyszedł z łazienki.

— Dzień dobry bracie — George dopiero co obudził się i jeszcze leżał na ciepłym, wygodnym łóżku.

— Cześć — odpowiedział krótko starszy bliźniak, zgarnął krawat Gryffindoru, niechlujnie go zawiązał i opuścił dormitorium.

W Wielkiej Sali na śniadaniu tym razem bez żadnego zastanowienia usiadł obok Hermiony, stół Hufflepuffu obdarzył jedynie tęsknym spojrzeniem, gdy nie dostrzegł przy nim Melian.

— Smacznego! — Granger podała mu od razu talerz pełen naleśników i kubek gorącej czarnej kawy.

— Dziękuje Miona — uśmiechnął się do dziewczyny i zaczął jeść.

— Więc...jak tam po wczoraj z twoją ukochaną? — zapytała ewidentnie rozweselona Gryfonka, rudzielec cieszył się, że chociaż ona ma dobry humor.

— Wszystko poszło nie tak jak powinno — Fred głośno westchnął — Nie wiem, powiedziałem jej że ją kocham, a ona...ona odpowiedziała, że nie może mi tego samego odpowiedzieć bo nie jest do końca pewna, bo potrzebuje jeszcze czasu — ze zrezygnowaniem schował twarz w dłonie.

— Na Merlina...to może nie jest tego warta? Nie wiem, czy powinieneś na nią dalej czekać — Hermiona spojrzała na Freda i prawie krzyknęła gdy zobaczyła jego zakrwawioną pięść.

— To nic — rudzielec syknął z bólu gdy dziewczyna dotknęła jego dłoni.

— Sam to sobie zrobiłeś?

— Tak. Wczoraj chyba niepotrzebnie powiedziałem Melian trochę nieprzyjemne słowa i nie wiem, źle się z tym czuje — Weasley zacisnął usta w wąską linię.

Puchońskie łzy | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz