•Rozdział 25-najgorsze przychodzi niespodziewanie•

1.6K 104 70
                                    

Zaraz na początku lutego, tuż po drugim zadaniu Turnieju Trójmagicznego, w celu rozluźnienia atmosfery, która w Hogwarcie ostatnio stała się jakaś napięta, zorganizowano mecz Quidditcha, ulubionego sportu większości uczniów czy nauczycieli.

Chwilowo żyła tym meczem cała szkoła oraz reprezentancie z Beauxbatons czy Durmstrangu, było to spore oderwanie od nudnej szkolnej rzeczywistości, którą narzucił trwający cały czas Turniej Trójmagiczny.

Szykująca się do wyjścia Melian poprawiła swój szalik i naciągnęła czapkę niżej na uszy, już wcześniej sprawdziła, że na zewnątrz tego dnia było dość wietrznie i całkiem chłodno.

— Gotowa? — spytał Elijah gdy dziewczyna jeszcze znajdowali się w jej dormitorium i zbierali do wyjścia.

— Mhm, możemy iść — odpowiedziała z uśmiechem wymalowanym na ustach i ze swoim przyjacielem zaraz przy jej boku opuścili pomieszczenie.

Przeszli przez Pokój Wspólny oraz tunel będący wyjściem i znaleźli się na szkolnym korytarzu.

— Jak nastrój przed meczem? — zapytał Ślizgon.

— Niby ja nie gram ani nic, ale i tak stresuje się za Freda — odparła przejeżdżając wzrokiem po mijanych przez nich uczniach — Chociaż jak go znam i wiem jak gra to pewnie da sobie radę.

— A bo dzisiaj Gryffindor kontra Slytherin, zapomniałem o tym na sekundę — Elijah parsknął śmiechem — Tutaj pozwalam ci kibicować twojemu chłopakowi.

— Chłopakowi? — od razu obruszyła się Melian — Nie przeszło ci jeszcze to całe insynuowanie czegoś między mną a nim kiedy my tylko się przyjaźnimy?

— Nie przeszło mi, bo moje insynuowanie to sama prawda — blondyn wystawił jej język i zaśmiał się głośno — Ja mam racje i ty sama o tym dobrze wiesz.

— Znowu te głupoty?

— Głupoty? Ja myśle, że jakbym zapytał naszego zainteresowanego co o tym wszystkim myśli to na pewno on przyznałby mi racje, a nie tobie.

— Skończymy ten temat? Dyskusja kompletnie bez sensu — Melian westchnęła pod nosem.

To ciagle gadanie Elijah'a robiło się coraz bardziej uciążliwe i irytujące, a raczej nie zanosiło się na to, żeby miał przestać.

— Cześć wam — gdy już znaleźli się na zewnątrz, dołączyła do nich szeroko uśmiechnięta Luna.

Od pamiętnego Balu Bożonarodzeniowego Krukonka zbliżyła się i do Melian i do Elijah'a, dziewczyny bardzo polubiły spędzać czas razem, miały dużo wspólnych tematów, które się nie kończyły.

Natomiast Elijah, cóż Mel twierdziła, że Luna wpadła mu w oko, ale on zamiast coś z tym zrobić wolał nadal gadać jedynie o tym jak bardzo Fred pasuje do jego brązowowłosej przyjaciółki.

Gdy Ślizgon i Krukonka obstawiali wyniki mającego zaraz się rozpocząć meczu, Melian trochę wyłączyła się z rozmowy i jeździła wzrokiem po rozpościerający się przed nią krajobrazem.

Była w stanie dostrzec boisko do Quidditcha i gromadzących się przy nim uczniów oraz nauczycieli, ale także widziała fragment rozległego jeziora czy wielki las, z którego dochodził szum drzew i liści, którymi poruszał wiatr. Kilka samotnych ptaków latało na niebie i ćwierkało całkiem głośno.

Powietrze było dość wilgotne, a szumiący wiatr na tyle mroźny, że Melian schowała swoje zaczerwienione z zimna dłonie do kieszeni kurtki.

Trochę żałowała, że nie zabrała ze sobą rękawiczek.

Puchońskie łzy | Fred WeasleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz