» 6

1.1K 54 9
                                    

Obudziła mnie światłość.

To znaczy promienie słoneczne, które jakimś cudem przedostały się przez moje, dotychczas niezawodne, rolety.

Otworzyłam więc leniwie oczy, zasłaniając je dłonią.

- Mam nadzieję, że nie zrobiłyście nic głupiego - usłyszałam głos cioci, która, jak się okazało, była winowajczynią; odsłaniała właśnie moje okna. - Że TY nie zrobiłaś nic głupiego.

Chociaż głos miała spokojny, wiedziałam, że w jej słowach czai się powaga i ostrzeżenie.

- WooGi jest moją przyjaciółką i po prostu na trochę wyszłyśmy - wytłumaczyłam, podnosząc się do siadu.

- Wiem - z tymi słowami kobieta podeszła do mnie ze szklanką wody w ręce. Podała mi ją, co przyjęłam z wdzięcznością.

Nie wypiłam na tyle dużo, żeby mieć teraz kaca, ale i tak czułam się tak, jakby w moich ustach nagle powstała Sahara.

- Wiesz jednak, że nie powinnaś zbliżać się jakkolwiek do Jungkook'a, a wczoraj to właśnie z nim wróciłyście - dodała, patrząc, jak pochłaniam całość zawartość szklanki duszkiem.

- Bo jest jej bratem? - chociaż było to stwierdzenie, zabrzmiało bardziej jak pytanie.

- Ty trzymaj się od niego z daleka - przypomniała mi po raz kolejny, jak gdybym nie miała o tym pojęcia. - Dzisiaj wieczorem jest bal charytatywny - starsza zmieniła temat i zabrała ode mnie, pustą już, szklankę. - Później Charlotte cię przygotuje - z tymi słowami opuściła mój pokój.

Ja natomiast westchnęłam ciężko, wypuszczając głośno powietrze z ust.

Chciałabym porozmawiać z WooGi o tym, co się wczoraj wydarzyło, ale wiedziałam, że nie będzie na to dzisiaj czasu; ja będę pomagać w kuchni, a Woo będzie przygotowywana do balu.

Dlaczego czułam się tak, jakby od przyjazdu syna państwa Jeon ciemna chmura tylko czekała na odpowiedni moment, żeby nagle rozpętała się burza tuż nad moją głową?

**

- Skye, przestań się tak wiercić - Charlotte po raz kolejny upomniała mnie, próbując zwęzić wybraną dla mnie sukienkę tak, by na mnie pasowała.

Byłam właściwie nikim w tej posiadłości, a jak na ironię w tym momencie czułam się tak, jakbym była co najmniej na miejscu WooGi, przygotowywana, by na balu lśnić i przyciągać spojrzenia wszystkich gości. Tyle, że sukienka mojej przyjaciółki była zapewne warta więcej niż mój laptop i telefon razem wzięte, a moja - dwukrotnie mniej. No i oczywiście jej sukienka faktycznie miała przyciągać uwagę; moja wręcz przeciwnie.

Nie przeszkadzało mi to jednak w najmniejszym nawet stopniu.

- Przecież mogę nawet nie wychodzić ze swojego pokoju do kuchni - jęknęłam. - Nie rozumiem, dlaczego mam być przygotowana, skoro nawet nie będę usługiwać gościom.

- Każdy jest odpowiednio przygotowany, to nie jest zwykły dzień. Nie ruszaj się.

Westchnęłam tylko lekko, nie kontynuując dalej dyskusji; na nic bowiem by się to zdało.

Kiedy moja kreacja w końcu była gotowa, Charlotte zajęła się moimi włosami; falowane pasma wyprostowała, a potem zrobiła mi delikatny makijaż, prawie niczym nieróżniący się od tego, który robię sobie sama, kiedy postanowię się pomalować.

The Heir || JJKOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz