Plan był prosty: WooGi miała poprosić ciocię, żeby poszła z nią... gdzieś – obiecała, że coś wymyśli – uprzednio upewniając się, że Jungkook nigdzie nie wychodzi.
- Nathalie! - usłyszałam głośne wołanie mojej przyjaciółki, kiedy siedziałam w kuchni, rozłupując i jedząc pistacje. Razem z Nasirem, rzecz jasna; nie mógłby tego przepuścić. Ciocia natomiast sprzątała blat po tym, jak zrobiła kolejny dzbanek lemoniady.
Nasir podniósł głowę, patrząc na wchodzącą do kuchni WooGi, a ja zerknęłam na nią przelotnie przez ramię. Ciocia spojrzała na nią, zaprzestając zmywania wysepki kuchennej.
- Coś się stało, WooGi? - zapytała. Widziałam, że zaniepokoiła się lekko, gdy usłyszała rozpaczliwy ton głosu mojej przyjaciółki.
- W rzeczy samej! Telefon wpadł mi do toalety.
O mało co nie parsknęłam śmiechem, a zaskoczona mina Nasira w ogóle w tym nie pomagała.
Ciocia ledwo zauważalnie odetchnęła z ulgą na wieść, że to nic poważniejszego.
- Włóżmy go od ryżu - odparła i odłożyła szmatkę, następnie podchodząc do jednej z szafek, by wyjąć z niej miskę.
- Wątpię, że to coś da - Woo westchnęła dramatycznie.
- Zazwyczaj pomaga - rzucił Nasir, gryząc pistację.
- Chyba za długo leży w tej wodzie. To znaczy... Pływa.
Ciocia odwróciła się do niej, trzymając w ręce torebkę ryżu.
- Dalej tam jest? - uniosła brwi.
- Miałam go wyjąć? - WooGi zrobiła zniesmaczoną minę.
Cioci opadły ramiona. Musiałam przyznać, że moja przyjaciółka grała idealnie.
- Więc co chcesz zrobić?
- Pojedź ze mną po nowy telefon, Nathalie. Proszę.
Widziałam, że ciocia się nieco zdziwiła. Nasir jednak nie mógł pójść za nią, bo musiał w końcu przystrzyc ogród, który nieco zaniedbał, odkąd miał nieco luzu przez wyjazd państwa Jeon.
- Skye, mogłabyś... - ciocia zaczęła, ale przerwałam jej natychmiast.
- Nie ma mowy - powiedziałam stanowczo, acz z uśmiechem. - Dzisiaj mam wolne, od wszystkiego. Nawet od WooGi.
Przyjaciółka posłała mi znaczące spojrzenie.
- Dlatego proszę ciebie, Nathalie. Nie chcę iść sama, a ta tutaj jest cholernie uparta - wskazała na mnie ruchem głowy.
Ciocia spojrzała na mnie, a ja wzruszyłam ramionami z moim typowym dla takich sytuacji uśmiechem. W końcu kobieta westchnęła z rezygnacją.
- Przypilnuj chociaż Nasira, żeby nie zjadł całego zapasu pistacji - powiedziała, patrząc na mężczyznę z dezaprobatą. Nasir jednak dalej z uśmiechem pałaszował swoją przekąskę, niewinnie patrząc na przyjaciółkę.
- Tak jest - zasalutowałam, chociaż mrugnęłam do ogrodnika porozumiewawczo.
Ciocia bez żadnych narzekań zdjęła fartuch, umyła ręce i po chwili opuściła rezydencję z uradowaną przy boku WooGi, zostawiając mnie i Nasira samych, pałaszujących dalej z zadowoleniem pistacje.
- Coś knujecie - Nasir odezwał się po chwili, patrząc na mnie z tym swoim typowym uśmiechem szczeniaka. - Wy dwie.
- Kto? My? - udałam, że nie wiem, o co mu chodzi. - Nie wiem, o czym mówisz. Ja po prostu korzystam z wolnego, a to, że WooGi ma dziurawe ręce i chodzi z telefonem sikać, to nie moja wina - wzruszyłam luźno ramionami.
CZYTASZ
The Heir || JJK
FanfictionOn jest spadkobiercą fortuny i rodzinnej firmy. Ona jest siostrzenicą gosposi w jego rodzinnym domu. Dla jego rodziny hańbą byłby związek tej dwójki. Serce jednak nie jest sługą; nie podporządkowuje się regułom ani nie patrzy na status społeczny s...