Kurwa.
Jeden. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć
Siedem. Osiem. Dziewięć. Dziesięć.
Jedenaście. Dwanaście. Trzynaście. Czternaście. Piętnaście
Szesnaście. Siedemnaście. Osiemnaście. Dziewiętnaście. Dwadzieścia.
Dwadzieścia jeden. Dwadzieścia dwa. Dwadzieścia trzy. Dwadzieścia cztery. Dwadzieścia pięć.
Dwadzieścia sześć. Dwadzieścia siedem. Dwadzieścia osiem. Dwadzieścia dziewięć. Trzydzieści
- Czemu nic nie mówisz?
- Szkoda mi sukienki. Bardzo ją lubiłam, a teraz jest cała zniszczona.
- Sądzę, że w tym momencie to nie sukienka jest czymś, czym najbardziej powinnaś się martwić.
- Tak? Ale jest cała w zupie, nie wiem, czy to się tak łatwo spierze... Naprawdę przepraszam, to moja wina, przecież jako Kitsune mogłam się teleportować czy te-
- Naprawdę sukienka jest teraz najmniej ważna
Okej, myślę, że minęła już minuta. Ojciec mnie za to zabije.
私の要求に応じて時間を変更しましょう
- Nadal Cię słyszę lisku
Satoru uśmiechnął się do mnie jakby zadowolony z siebie.
Kelner teleportował się przed nami z zupą. Sięgnęłam po torebkę przesuwając się w bok. Kelner potknął się na piasku i wylał zupę, która całe szczęście mnie nie dosięgnęła.
- Bardzo Państwa przepraszam. Zapraszam do innego stolika. Oczywiście nie muszą Państwo za to płacić.
- Nic się na szczęście nie stało. Przejdźmy po prostu do innego stolika.
Kelner kiwnął głową i zaprowadził nas do stolika obok. Chwilę później dostaliśmy wino i zupę.
- Wydaje mi się, że jakaś Harmonia cofnęła czas.
- Oh, naprawdę?
- Tak, ale chyba dla nas to lepiej, bo przed cofnięciem miałaś zalaną sukienkę i naprawdę Cię to zmartwiło
- Faktycznie dla nas lepiej w takiej sytuacji. - uśmiechnęłam się do chłopaka
Zjedliśmy kolację rozmawiając o jakichś pierdołach. Jakby nie mógł powiedzieć czegoś przydatnego. Po kolacji przeteleportował nas na plac na którym się spotkaliśmy.
- Słyszałem, że zostajesz do końca tygodnia w yōkai.
- Może dobrze słyszałeś
- Chcesz pójść ze mną na radę Yako?
- Ale czy ja mogę się tam pojawić? Przecież jestem Zenko...
- Kiedy będziemy już małżeństwem to będą nam podległe również Yako, więc nie widzę powodu, żebyś miała na nią nie przychodzić. Oczywiście będziesz musiała udawać kogoś innego, ale mam nadzieję, że to Ci nie przeszkadza?
- Czuję się z tym trochę źle, ale dobrze. Przyjdę.
- Świetnie, wiedziałem, że się zgodzisz lisku.
- Muszę już iść do domu Satoru. Do zobaczenia
Uniosłam maskę i pocałowałam chłopaka w policzek. Już miałam iść, ale ten przyciągnął mnie do siebie, sam uniósł maskę i złożył pocałunek na moich ustach.
CZYTASZ
Hybryda
FantasyWilk, wilk, wilk - muszę być wilkiem, nie mogę być lisem czy kotem, muszę być wilkiem. Nie, nie mam nic do lisów, kotów czy kojotów, ale widziałam nie raz jak są traktowane przez członków "mojej" watachy. Będąc w tej watasze, lepiej, żebyś nie zamie...