Rozdział - 6

11 1 0
                                    


  Przez kolejnych parę dni siedziałam w łóżku. Kristofer nie przyszedł, ale pisał do mnie. 
 Do mojego pokoju weszła mama.
  - To co z tym chłopakiem? - Spytała cicho, jakby niepewna mojej reakcji. 
Przyjrzałam się jej. 
  - Nic... - Mruknęłam. - Nie chcę o tym mówić. Tak trudno to zrozumieć?! - Syknęłam na nią. 
Matka wydawała się zaskoczona. Milczała przez chwilę.  Długo na mnie patrzyła.
 Przyznam, że przeraziło mnie to jej spojrzenie. Jednak wytrzymałam je bez mrugnięcia.
  - On nie jest dla ciebie odpowiedni - Powiedziała. - Mówiłam ci o nim, pamiętasz. 
  - Dużo mi o nim mówiłaś - Syknęłam cicho, jakby do samej siebie. 
  - Katy - Szepnęła mama. - Dlaczego ty się tak zachowujesz? To jego wpływ, tak?
  - Nie - Odparłam; byłam już rozdrażniona tą rozmową. 
  - Mówiłam ci, że dzieciak nie miał łatwego dzieciństwa - Powiedziała. - Wiesz... Był w szpitalu psychiatrycznym. 
  - Wiem... - Mruknęłam znudzona. 
  - Ty mnie słuchasz, czy tylko udajesz, że słuchasz? - Spytała mnie i rzuciła mi ostre spojrzenie, którego tym razem nie wytrzymałam. 
Spojrzałam na ścianę. 
Mama wstała. Podeszła do drzwi i odwróciła się w moją stronę. 
  - Jak poczujesz się lepiej to wybierzemy się do jego matki! - Rzuciła.
Wtedy zdałam sobie sprawę, że ona jest zmęczona. Że cała ta sytuacja kosztuje ją dużo nerwów. Pytanie, czy ona zna prawdę... 


***
 Po tygodniu wybrałam się z mamą do Kristofera. Czułam się, tak jakbym szła na stracenie. 
~ Może właśnie idę na stracenie?~
~ Nie... To tylko rozmowa. Albo aż rozmowa...~

 Bałam się tej rozmowy. Im bliżej bloku bruneta, tym bardziej się stresowałam. 
Weszłyśmy na klatkę schodową. Podążyłam za mamą na pierwsze piętro. Podeszłyśmy do drzwi. Mama zapukała. Czekałyśmy zaledwie parę chwil. 
 Mama Kristofera nam otworzyła. 
  - Wejdźcie, zapraszam - powiedziała z ciepłym uśmiechem. 
~ Ona wie, po co my tu przyszłyśmy? ~
Niepewnie weszłam na terytorium Kristofera. Teraz może ze mną zrobić wszystko. 
Usiadłyśmy z mamą przy stole. 
Chwilę później do kuchni wszedł Kristofer. 
Chłopak rzucił mi brutalne spojrzenie i coś wyszeptał pod nosem. 
Jego brat przysiadł się do mnie i spytał:
  - Jesteś wolna?
  - Emm... - Zająkałam się. - Biegam sprintem... 
  - Hahahaha! - Zaśmiał się. - Czyżby? - Spytał z psotnym uśmiechem.
  - Co masz na myśli? - Spytałam niepewnie. 
  - On? - Brunet wskazał głową na Kristofera.
  - Co? Nie! - Syknęłam cicho. 
 Jego mama szeptała z moją mamą. 
~ Fajnie....~
Jednak w końcu zaczęły rozmawiać normalnie. 
  - Mój syn... Cóż... Nigdy nie zachowywał się najlepiej - mruknęła zgorszona kobieta. 
  - Nie chcę, żeby się spotykali - Powiedziała moja mama. 
Czułam, że ona ledwo wytrzymuje, żeby nie nakrzyczeć na wszystkich. 
  - My tu jesteśmy.... - Odezwał się Kristofer.  - Jeśli macie, kurde, gadać to albo tu, albo w ogóle! 
  - Brat, zamknij się - Syknął na niego jego brat. 
Kristofer rzucił mu mordercze spojrzenie, ale był cicho. 
  - Mówię to przy wszystkich - Powiedziała stanowczo moja mama. - Kristofer! Jeszcze raz zbliżysz się do mojej córki, to porozmawiamy inaczej! Rozumiesz?
Chłopak jedynie skinął głową. 
Jego matka przyjęła to w milczeniu. 
Zanim wyszłyśmy z mamą, Kristofer rzucił mi porozumiewawcze spojrzenie. 
Znaczyło to, że się spotkamy. Nie tu, ale w innym miejscu, w którym to on będzie się czuł komfortowo. 
Po moich plecach przebiegł zimny dreszcz. Nie wytrzymałam jego spojrzenia. Spojrzałam na podłogę w geście uległości. 


***
W domu byłam męczona wiadomościami od chłopaka. Ustaliliśmy, że się spotkamy za dwa dni przy rzece. A w zasadzie to on narzucił to miejsce i czas spotkania. Nie miałam wyjścia i musiałam się na to zgodzić. 
W niepewności czekałam na spotkanie z nim.

Mroczna Strona SyberiiМесто, где живут истории. Откройте их для себя