Rozdział - 12

11 1 0
                                    


    Spałam sobie w najlepsze, jednak nie trwało to długo. Obudził mnie death metal mojego współlokatora. 
   - Przestań.... - Jęknęłam cicho. 
   - A? - Zdziwił się.
Wyczułam, że nie powinnam drążyć tematu. 
Westchnęłam i przewaliłam się na drugi bok. 
Chłopak w odpowiedzi jeszcze bardziej podgłosił swój death metal. 
Prawdę mówiąc - nie przeszkadzało mi to, bo sama słuchałam takiego rodzaju muzyki. Jednak ja spałam... 
~ Błagam przestań.... ~
Niestety chłopak nie umiał czytać w moich myślach. 
A ja? Nadal nie byłam w stanie zmrużyć oka. 
W końcu zrezygnowana wstałam i wzięłam ciuchy. Podążyłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic. Ubrałam się. 
Wróciłam do pokoju. 
  - Co robisz? - Spytałam i zerknęłam na jego komputer. 
  - To co widać - odparł z zadowoleniem. 
Przysiadłam do niego. Lekko oparłam się ramieniem o jego ramię. 
  - Przestań! - Syknął. 
Odsunęłam się od niego. Nie chciałam się z nim kłócić. Nie teraz. 

***
  Parę dni później udałam się do miasta. Chciałam iść sama. 
Udało mi się wyjść, zostawiając Kristofera samego. 
Powoli podążyłam do sklepu. Znowu zaczęłam się ślizgać. Wpadłam na brata swojego współlokatora. 
  - O, Katty. Cześć - przywitał się. 
  - No, hejka - mruknęłam zażenowana. 
  - Jak tam mój brat? - Spytał.
  - Raczej dobrze, ale myślę, że tęskni w jakimś stopniu za tobą i matką - Odparłam. 
  - Przyznam, że też za nim tęsknię - Rzekł. - Mogę do was wpaść? 
  - Czego nie - odparłam cicho. 
Cały czas byłam zażenowana całą tą sytuacją. Muszę przyznać, że po części byłam zainteresowana tym chłopakiem. 
 Powoli poczłapałam do sklepu. 
 - Mogę iść z tobą? - Spytał.
 - Jeśli nie masz nic innego do roboty, to jasne! - Odparłam.
Weszliśmy do sklepu. 
Łaziłam między półkami. Przez jego obecność nie mogłam się skupić. 
W końcu wzięłam jakieś ciastka, czekoladę i cos do picia. Podążyłam do kasy. Szybko uwinęłam się z kupnem tych rzeczy. 
Przed sklepem Marco zapytał:
  - Kiedy mogę do was wpaść?
  - Na przykład jutro? - Zaproponowałam. - Muszę się jeszcze zapytać, czy moi rodzice mnie będą mieć nic przeciwko. 
  - Nie, no, spoko. Rozumiem - Odparł z lekka zawstydzony.  - Na VK się zgadamy?
  - Jasne - zgodziłam się i zaczęłam iść do swojego mieszkania.
Gdy wróciłam, Kristofer łaził niespokojnie po mieszkaniu.
  - Co ci jest? - Spytałam. 
  - Nie powiedziałem ci, ale tabletki mi się skończyły.... - Jęknął. 
  - Jakie? - Spytałam. 
  - Na tarczycę.... - Dodał. 
  - Dlaczego mi nie mówiłeś? 
Kristofer nie odpowiedział. 
  - Leć mi je kupić, bo bez tych tabletek zdechnę - szepnął. 
 Odłożyłam zakupy. Wyciągnęłam portfel. Przeliczyłam pieniądze. 
  - Ile to mniej więcej kosztuje? - Spytałam.
Chłopak pokazał mi opakowanie na Internecie. 
 - Dobra, będzie. Starczy mi - Powiedziałam. 
Wyszłam szybko z mieszkania. Włączyłam Internet i zaczęłam przeglądać mapę Jakucka. Znalazłam aptekę. Szybkim krokiem podążyłam w tamtą stronę. 
Trochę mi zajęło dotarcie do apteki, zakup leków dla Kristofera i powrót do mieszkania. 
Czułam, że coś złego dzieje się z Krisem. Jeszcze bardziej przyśpieszyłam.
~ Szybciej... ~
Chwilę później już biegłam. Mroźne powietrze cięło moje płuca. Czułam jakby ktoś wbijał we mnie tysiące noży. Byłam zmęczona galopem po oblodzonym chodniku. Brakowało mi tchu, ale wiedziałam, że jeśli teraz odpuszczę, może być za późno dla Kristofera. 
 Dotarłam w końcu. Dzikim pędem wpadłam na klatkę schodową i pognałam do mieszkania. Wparowałam do środka. Nie zauważyłam Kristofera w przedpokoju. Weszłam do swojego lokum. 
  Brunet leżał na moim łóżku.  Z trudem łapał powietrze. 
  - Kristofer, już jestem - Rzekłam głośno. Chciałam, żeby był świadomy mojej obecności. 
~ Nie panikuj, nie panikuj... ~
Podałam mu tabletkę i szklankę wody. 
  - No, już, pij to - zachęciłam go. 
Chłopak połknął tabletkę i przepił wodą. 



_______
Autorka przeprasza za nieobecność, ale autorkabyła przez ostatnie dwa dni w szkole.

Mroczna Strona SyberiiМесто, где живут истории. Откройте их для себя