Rozdział 7 Powrót wieży transmisyjnej

73 13 1
                                    

Mono otworzył oczy.

- Seven, udało się! Jesteśmy... - zaczął krzyczeć z radości Mono, jednak już po chwili jego entuzjazm zgasł. Znajdował się w wieży i siedział na krześle, do którego nawet nie był przywiązany. Czyli... nigdy stąd nie uciekł, a to wszystko mu się przyśniło? - wolni... Ale... jak to? Przecież byłem na Maw z Seven'em.

I właśnie w tym momencie doszły go chichoty istoty z wieży transmisyjnej. Jej głos dochodził z każdej możliwej strony. Śmiech odbijał się echem o nieistniejące ściany pomieszczenia, powodując jeszcze większy ból u Mono. Ciemnowłosy w jednej sekundzie zrozumiał, że to wszystko to był tylko przepiękny sen. Zbyt piękny by był prawdziwy. 

- Zamknijcie się! - skulił się i przystawił dłonie do uszu. Po policzkach zaczęły ściekać mu słone łzy. Przez chwilę myślał, że jest wolny. Że onajdzie Six i znowu będą mogli być razem. A tym czasem przez cały ten czas siedział tu, łudząc się, że to wszystko to prawda. Głosy na obkoło niego stawały się coraz głośniejsze. Do tego stopnia, że przyciskanie dłoni do uszu już nie pomagało zagłuszyć ich. - ZAMKNIJCIE SIĘ!!!

I wtedy ktoś dotknęł jego ręki. Poczuł delikatne palce na swojej dłoni. Otworzył mocno zaciśnięte powieki i spojrzał się na osobę, która znajdowała się obok niego.

- Mono? - usłyszał ciepły, a zarazem lekko zdenerwowany głos. Uśmiechała się do niego lekko, próbując tym uspokoić chłopca. Ciemnowłosy nie wierzył w widok, którym go uraczono.

- S-six? - zapytał drżącym głosem. To była ona. Siedziała obok niego na krześle. Ciemne włosy opadały jej lekko na twarz, żółty kaptur od płaszczyka nie był naciągnięty na głowę, co pozwoliło Mono ujrzeć jej brązowe tęczówki. - A-ale jak? Przecież...

Nie dokończył. Dziewczynka mocno go przytuliła. Chłopiec po chwili szoku, odwzajemnił mocny uścisk, którym go oplotła. Łzy jeszcze mocniej zaczęły ściekać po twarzy Mono, jednak tym razem były to łzy szczęścia.

- Ty naprawdę tu jesteś! - krzyknął szczęśliwy przez łzy.

- Przepraszam, przepraszam, przepraszam - zaczęła powtarzać z żalem Six. - Tak bardzo cię przepraszam, że puściłam twoją rękę. Nie chciałam nigdy ciebie tutaj zostawiać, dlatego skoczyłam za tobą. Błagam, wybacz mi.

- Już dawno ci wybaczyłem - odparł spokojnie Mono. - Ale... czemu zatem nie uciekłaś sama?

- Ponieważ tak długo jak jesteśmy razem - ucięła na chwilkę, i spojrzała prosto w zapłakane oczy Mono. - Żaden koszmar nie jest straszny.

~~*~~

- MONO!!! - krzyczał Seven. Granny powoli kończyła swoje dzieło, a ciemnowłosy patrzył bez wyrazu w ekran, który zaczął się glitch'ować. Jego oczy przypominały teraz bardziej ekran urządzenia, niż oczy człowieka, jednak teraz to było najmniej ważne. Uścisk na nadgarstku ciemnowłosego zelżał do tego stopnia, że Mono opuścił bezwiednie dłoń. - Ty skończony idioto...!

Później przyjdzie czas na opieprzanie go. Narazie najważniejsze było to by pozbyć się tej kobiety. Ciemnowłosy po ułamku sekundy pchnął z całej siły telewizor, który poruszył się o kilka centymetrów. Wydał z siebie głuchy trzask, który tylko pokazywał jak stare było to urządzenie. Mono ani drgnął i tylko wodził wzrokiem za szklanym ekranem, na którym przynajmniej Seven, nic nie widział.

Ponownie z całym inpetem przywalił w pudło. Znowu poruszyło się o kilka centymetrów. I znowu. I znowu. Aż w końcu znajdowało się na samym przegu rozpadającej się platformy. Ostatnie pchnięcie. Ostatni ruch i zakończy to. Już miał ostatni raz uderzyć w telewizor, jednak...

Darkest Under The Lantern - [Little Nightmares]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz