- Poczekaj! - Six usłyszała jak chłopiec krzyczy za nią, tym samym próbując ją dogonić. Jednak ona nie starała się zatrzymywać. Po prostu biegła, próbując wymyśleć jakiś sposób ucieczki z tego lasu. Wiedziała, że w tym momencie postępuje samolubnie, ale nie potrafiła na tą chwilę inaczej. Odczuwała potrzebę przeżycia. Potrzebę wolności.
W końcu stanęła w pokoju, który na suficie miał przejście na strych. Pech taki, że za żadne skarby nie będzie w stanie dosięgnąć zwisającej liny z metalowym uchwytem. Dalej łapiąc oddech, podskoczyła do góry, jednak nic to nie dało. Była za mała.
- Dlaczego ciągle uciekasz? - usłyszała ponownie głos chłopca.
Momentalnie zapaliła się lampka nad głową Six. A co jeśli ten chłopak pomógłby jej w ucieczce? Miała w sumie jedno jedyne miejsce, do którego mogła teraz uciec.
- Maw - pomyślała ze zmarszczonymi brwiami. - Może... Zajmę tam miejsce Veronici?
Jeśli zajęłaby miejsce zmarłej dziewczynki, może udałoby jej się przejąć władzę nad jedną z trzech lokacji tego świata. Nie musiałaby się już martwić o to, że ktoś ją zabije. Nie musiałaby się przejmować innymi, a i tak każdy miałby wobec niej niemały respekt.
- Pomożesz mi? - zapytała spokojnym głosem i wyciągnęła rękę do chłopca zachęcając go do zgody. W ciągu chwili podjęła decyzję co dalej zrobi. A nieznajomy? Jeśli wszystko dobrze pójdzie to go po prostu nie zaangażuje do tego wszystkiego. Każdy rozdzieli się w swoją stronę. - Sama tego nie dosięgnę.
Chłopak podszedł do dziewczynki i stanął na rękach ciemnowłosej, tak by ta mogła go podrzucić do góry.
- Mono.
- Co proszę? - zapytała, nie wiedząc o co zbytnio chodzi.
- To moje imię. Mono - pomimo torby zasłaniającej jego głowę, mogła wyczuć, że się uśmiecha.
- A ja... - nie wiedziała, czy zdradzać mu swoje prawdziwe imię. Ostatecznie uznała, że lepiej przedstawić się przezwiskiem. - Six. Six to moje imię.
_____________________
Mono i Seven przyglądali się kryjówce Nomów, niedowierzając że te małe istotki mogły stworzyć coś takiego. Było to z ich perspektywy po prostu niemożliwe. Nomy bardzo szybko zdecydowały się ugościć chłopców i zaciągnęły ich blisko pieca by mogli się spokojnie rozgrzać. Kilka z nich przyniosło im mnóstwo koców, by mogli się nimi przykryć.
- Bardzo dziękujemy - uśmiechnął się Mono do nich, kiedy okrył się każdym z pięciu, miękkich kocy. - Naprawdę nie trzeba było... - Przerwał, gdy poczuł jak jego przyjaciel puknął go łokciem w ramię.
- Jak dają to bierz - mruknął tak cicho, że tylko ciemnowłosy mógł usłyszeć to co powiedział. Seven również przykrył się każdym kocem i do tego wystawił ręce w stronę ciepłego ognia. - Widocznie musiały spostrzec w jak tragicznym stanie jesteśmy.
Co do tego nie było dwóch zdań - każda część ich ubrania była wilgotna i ciągle kleiła się do ich skóry, która wraz z odzieżą była mocno pobrudzona węglem. Oboje mieli sińce pod oczami oraz mnóstwo siniaków na nogach i rękach. Gdzieniegdzie też dało się dostrzec blizny lub dopiero co zasklepione rany.
Kolejne dwa Nomy przyniosły im miski z jedzeniem, o ile tak w ogóle można było nazwać zawartość miski. Była ona głównie przepełniona resztkami, które z łatwością można znaleźć w kuchni. Do tego niewielka kromeczka chleba, która na dodatek nie była świeża. Całe szczęście, że nie dolano do tego jakiejkolwiek cieczy by zrobić z tego zupę lub jakąś papkę. Sevem uśmiechnął się krzywo widząc co im podano do jedzenia, jednak dalej rozumiejąc, że pewnie nie dysponują bardziej wykwintnym jedzeniem niż to... coś.
CZYTASZ
Darkest Under The Lantern - [Little Nightmares]
FanfictionŻycie traci sens, kiedy kończymy kompletnie sami. Bez wsparcia, pomocy, nadziei... Mono w pogoni za Six trafia na Maw, gdzie stara się odnaleźć zagubioną dziewczynkę. Niestety, nic nie idzie zgodnie z planem odkąd napotyka chłopca, który ma móc pomó...