Rozdział 12 Biblioteka

58 8 0
                                    

Gdy tylko winda zatrzymała się w miejscu, Mono i Seven stali jak słupy soli, by tylko Lady ich nie złapała. Próbowali nawet oddychać jak najciszej tylko po to, żeby w żaden możliwy sposób nie sprowokować kobiety. Jednak już po niecałych pięciu minutach oboje poczuli jak ciężka i mroczna energia opuszcza miejsce, w którym obecnie się znajdowali.

Bez żadnego słowa Seven pociągnął towarzysza w stronę niewielkiego otworu po ich lewej stronie. Opuścili szyb i znaleźli się w miejscu bardzo podobnym do najniższych części Maw - ściany były obite zimnymi, metalowymi płytami; podłoże pokryte większymi i mniejszymi kałużami wody, a w powietrzu unosił się nieprzyjemny zapach. Całe szczęście podróż nie kończyła się w tym miejscu, gdyż w jednej ze ścian znajdowała się niewielka szpara, przez którą oboje chłopców dało radę się przecisnąć.

Najpierw Seven zdecydował się przekroczyć próg. Gdy tylko Mono zdecydował się dołączyć do przyjaciela, jego stopy dotknęły drewna. Suchego drewna. Jego ręka spoczęła na czymś, co fakturą przypominało zamsz lub zwierzęcą skórę. Zdecydował się na kolejny krok, jednak tym razem jego nogi nie dotknęły niczego przez co spadł na pokaźny stosik książek. 

- Nic ci nie jest? - zapytał Seven i włączył latarkę, stojąc obok miejsca upadku Mono. Podał ciemnowłosemu rękę tym samym pomagając mu stać. 

- Nie nic, tylko przed chwilą spadłem na stos twardych książek, ale dzięki że pytasz - odparł z wyczuwalną irytacją. Seven zmarszczył lekko brwi na ton chłopaka, ale ostatecznie postanowił nie odpowiadać. Natomiast Mono nie wiedział, czemu odpowiedział w ten sposób. Może to z powodu jego podejrzeń, że towarzysz coś przed nim ukrywa? Sam nie wiedział. - Gdzie my jesteśmy?

Seven smugami światła oświetlał kolejne części pokoju. Ukazał im się kominek, fotele, regały pełne książek i przejście do dłuższego korytarza, na końcu którego znajdowało się bladoróżowe światło.

- Chyba jesteśmy w rezydencji. Rezydencji Lady - powiedział i pociągnął Mono w stronę korytarza. - Chodź. Nie ma czasu do stracenia.

Mono stąpając po miękkim dywanie, którego kolor pod wpływem latarki przybierał barwę ciepłej purpury, rozglądał się na około. Co chwila potykał się o jakieś nieznane książki, które swoją okładką nie zdradzały dosłownie niczego. 

Na ścianach wisiało mnóstwo obrazów, które ukazywały podobiznę czarnowłosej kobiety o nieskazitelnej, porcelanowej cerze. Ubrana praktycznie zawsze w kimono, którego kolory były ciepłe, a zarazem tak chłodne jak jej spojrzenie, które kierowała w stronę osoby, podziwiające malowidło. 

W pewnym momencie został brutalnie zatrzymany przez swojego towarzysza. Już chciał ostro zapytać co to miało znaczyć, jednak w momencie gdy zobaczył jak Seven przykłada palec do ust, zamilkł. Chłopak wyłączył latarkę i powolnym krokiem wszedł do pomieszczenia, które było źródłem światła i cichego nucenia.

Mono nie wiedział, kiedy się znaleźli w jednym z mniejszych pokoi, który był przystrojony typowo dla arystokraty - dębowe meble, tapety z majestatycznymi wzorami, staroświeckie lampy i umiejscowione praktycznie w każdym miejscu porcelanowe lalki, które swoimi szklanymi oczkami wyglądały tak, jakby wpatrywały się w dwóch chłopców.

Gdy tylko Seven i Mono znaleźli się trochę głębiej w pokoju, dostrzegli przy jednej z komód Lady, która spokojnie nuciła, tak jakby próbowała położyć do spania dziecko. Zresztą jedną z lalek trzymała w ręce i głaskała ją po łysej główce.

Oboje widząc kobietę, jak najszybciej skierowali się do wyjścia po drugiej stronie. W pokoju, w którym przebywała Lady była jakaś dziwna aura, która nie była ani wroga ani przyjazna. Odczuwało się po prostu wokół niej czarną magię, którą nawet się teraz nie posługiwała.

Darkest Under The Lantern - [Little Nightmares]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz