Headcanon's #58

194 19 16
                                    

Wczorajszego dnia, państwo Nakajima-Nakahara, powrócili do domu ze swej wycieczki po ojczyźnie zgniłej cebuli i zgodnie z obietnicą, pokrótce opowiem Wam jak to wyglądało.

Rzecz jasna, podróż rozpoczęła się od samej stolicy, bo jakżeby inaczej. Tyle, że coś poszło nie tak.
Wiecie, słynie Warszawa ze swej pięknej syrenki, Polak, Polka, każdy wie. Problem polega jednak taki, iż Chuuya Nakahara źle to jakoś zintepretował. Jak, pytacie? Jestem ostatnią osobą, która to wie, niestety. Tak, czy siak. Rudy napalił się, że wraz z ukochanym ujrzą PRAWDZIWĄ syrenkę. Babę z gołymi cycami i rybim ogonem. Atsushi, który nie był do końca przekonany czy rzecz takowa może mieć miejsce, dał się ostatecznie przekonać za sprawą dość idiotyczną.

Chuuya: A co jeśli to Uzdolniona z taką Umiejętnością zmiany w pół rybę?

Argument nie do przebicia, nie ma co. Ruszyli na poszukiwania. W stawach, jeziorach, rzekach (bardzo pochwalili Wisłę, niby ładna), zabawili w jakimś jednym Aquaparku, w oceanarium. Ale jak ryby baby nie było, tak nie było.
Jaka była żałość obydwu, gdy po tygodniu zdali sobie sprawę, że chodzi o legendę i statuę (przy której zrobili fotę). Przynajmniej mogli się szczycić, że ominęli covida i na nielegalu zabawili się w wodne zabawy.

Atsushi: T-to nieprawda!

Chuuya: Fajną ośmiorniczkę kupiliśmy na pamiątkę

Kolejna akcja wyglądała tak, że z Wawy wybrali się Wisłowym szlakiem wprost na Hel.
Smażone ryby to było coś co pokochali.
Szkoda tylko, że zbyt zimno było na plaży, by zrobić sobie spacerek.
Trójmiasto obcykane i sfotografowane.
Hogwart, znaczy się, Malbork też wywarł całkiem fajne wrażenia. Tyle, że jakoś za dużo Niemców mimo wszystko się tam napatoczyło. Zabawne, że obydwoje nie załapali, że to Niemcy  :")

Niemiec: Ja, ja ist Gut!

Chuuya: Co to znaczy?

Atsushi*trzymający słownik polsko-japoński*: Mówi o jajkach. Że są dobre po angielsku

Chuuya: Takich jeszcze nie jadłem

Atsushi: .... Chodźmy dalej

Z pięknego zamku wybyli na stolicę Wielkopolski. Polatali za koziołkami, połazili po wielkiej galerii. Aż z Poznania do jakiejś wiochy trafili. Nazwy wypowiedzieć nie umieli, ale coś ta wiocha była podejrzanie niebezpiecznie blisko mojego rodzimego miasta.
Ogólnie, sprawdziło się to, czego się baliśmy. Stara babuszka ich jakaś dopadła, utyła, kazała pyry strugać, wódkę pić. Znaczy, Nakahara dzielnie wypijał porcję Atsushi'ego, gdyż ZA MŁODY JESTEŚ NA TAKIE TRUNKI WYSOKIEJ KLASY.

Atsushi: I tyle z zespoleniem się z tutejszymi.

Kiedy po nich pojechałam to ich nie poznałam po prostu. Plus taki, że karkówka Nakajimie mocno smakowała oraz biała. Chuuya załadował natomiast całego Sobieskiego do walizki.

Na koniec, wiadomka. Oscypki, owieczki, góry, kozie mleko i jachóné nazôd doma.
Przynajmniej tak jakoś gadali. Nie wiem, kaszubskiego nie znam, by się wypowiadać czy dobrze godoli czy źli, whatever. Dół kraju, nie moje rejony.

Streszczając ich wrażenia oraz odczucia. Bardzo im się podobało. Kultura ciekawa, budynki ładne, ludzie dosyć mili, degeneraci lądowali na słupach za sprawą Chuu, stary monitoring dość przerażający (już nigdy Atsu nie spojrzy tak samo na starsze panie).

Ocena: 5+

I z radością wrócą tu za jakiś czas. Pierwszy przystanek ma być znowu w Warszawie, lecz tym razem prosto na Mazury.




I szybkie info, B R O K E N to moje ff z nimi, jakby ktoś nie widział jeszcze pierwszego rozdziału ^^ na mojej tablicy link, jakby ktoś nie chciał szukać w profilu~

ChuuAtsu - Headcanon's & Talk'sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz