POV. ARIANA
Wracałam z obiadu razem z chłopakami - Draco i Blaise. Blondyn wyciągnął mnie z pokoju. Nie chciałam z niego wychodzić, jednak dla Malfoya nie istnieje słowo nie. Jak przed obiadem wróciłam do dormitorium miałam kolejny atak paniki. Przypomniało mi się, jak moi starzy znajomi pomagali pochować mi ciało Veronicy. W tym momencie już nic nie czułam. Wypłakałam całe emocję. Jednak musiałam się za to ukarać. Płacz jest dla słabych. Dlatego teraz moje nagarski były całe w ranach. Bardziej naciągnęłam rękawy bluzy szarookiego, który szedł koło mnie. On nie mógł się dowiedzieć co zrobiłam swojemu ciału.
- Mam nadzieję, że krukoni wygrają - westchnął Blaise patrząc na blondyna.
No właśnie dzisiaj był mecz Gryffindoru z Ravenclawu. Chłopacy się nim zachwycali. Całe te przedstawienie zaczyna się za parę minut. Ja już miałam plany na ten dzień. Musiałam czymś zająć głowę, więc postanowiłam poszukać w dormitorium Harrego peleryny niewidki.
- Będziesz na meczu? - zapytał mnie mój kuzyn kiwnęłam przecząco głową.
- Muszę odpocząć i chyba pójdę po prostu spać - odpowiedziałam mu.
Wiedziałam, że go oszukiwałam i to było złe, jednak nie chciałam mu mówić, że idę szukać jednej z Insygni Śmierci. Pożegnałem się z chłopakami, który poszli zając sobie miejsca na trybunach. Wydęłam usta, bo musiałam iść na siódme piętro. Jednak kiedy szłam to czułam dziwne spojrzenie na swoich plecach. Odkręcałam się parę razy, jednak nikogo za mną nie było. Nagle poczułam ciepły oddech na swoim na swoim ciele.
- Boi się mnie Harris?
Zachrypnięty głos rozbrzmiał w mojej głowie. Powoli odkręciłam się do osoby stojącej za mną. Zabiłam chłopaka wzrokiem. Jego ciemne puste oczy spojrzał na mnie z politowaniem, jednak jego usta były wygięte w diabelski uśmiech.
- Przecież mówiłeś, że nie masz dzisiaj patrolu - rzekłam.
Tom wzruszył ramionami i zilustrował mnie powoli wzrokiem. Byłam do niego dziwnie nastawiona. Po ostatniej rozmowie w moim pokoju chciałam zachować dystans od chłopaka, bo perfumy, które używał źle na mnie działały.
- Bo nie mam - odpowiedział po chwili. - Co tu robisz? - spytał.
Właśnie w tym momencie postanowiłam olać jego pytanie. Śledził mnie co mi się nie podobało. Ruszyłam przed siebie w stronę siódmego piętra. Nie chciałam z nikim rozmawiać, a tym bardziej z nim. Jednak usłyszałam jego kroki. Westchnęłam zła, bo nie chciałam go w moim otoczeniu teraz.
- Riddle przestań mnie śledzić - syknęłam zła, bo nie chciałam mieć teraz z nikim styczności. Nie w takim stanie. Chłopak tylko wywrócił oczami.
Po chwili usłyszeliśmy ciche odbijanie obuwia o podłogę. Poczułam nagle, jak chłopak ciągnie mnie za rękę. Syknęłam cicho, bo moje świeże rany mnie zabolały. Do tego dotyk chłopaka nie sprawił mi przyjemności.
- Riddle - zaczęłam spokojnie, jednak złość, która we mnie buzowała rosła z każdą sekundą. Niech do cholery mnie nie dotyka. - Jeśli nie puścisz mojej ręki to przyrzekam, że ci ją utnę - warknęłam cicho. Na moje słowa brunet od razu na mnie spojrzał z pustą miną.
Jednak po chwili dotarło do mnie, że ktoś jest również na korytarzu oprócz nas. Zmierzał szybko w naszym kierunku. Odetchnęłam cicho i wywróciłam oczami. Zaciągnęłam się powietrzem, a do moich nozdrzy wpadł zapach perfum chłopaka. Wywróciłam oczami jeszcze bardziej zła, bo nie chciałam w tym momencie ich czuć. Usłyszałam szepty jakiś osób. Kiedy chciałam lekko wyjrzeć to ręka chłopaka mi to umożliwiła, zjawiając się na ścianie koło mojej głowy. Podniosłam szybko głowę na ślinzgona i posłałam mu wrogie spojrzenie. Nie patrzył na mnie, bo wpatrywał się w drogę z której pochodzą odgłosy. Jednak byłam prawie przekonana, że wyczuł moje spojrzenie, bo cicho westchnął.
CZYTASZ
Bratnia Dusza // 𝓣𝓸𝓶 𝓡𝓲𝓭𝓭𝓵𝓮 +18
FanfictionTom Riddle spotkał swój prywatny koszmar, który zaburzył jego perfekcję.