— Ariana? — zapytał przyjemnym, a zarazem kojącym głosem mój brat.
Dzisiaj był kluczowy moment w moim życiu. Wyprowadzka. Wpatrywałam się z zaciekawieniem w złote lustro w moim, już teraz starym pokoju. Nie wiem kiedy tak bardzo się zmieniłam. Z małej dziewczynki wyrosłam na kobietę, która straciła swój blask już dawno. W odbiciu lustrzanym widziałam siebie. Byłam nawet wysoka, jednak w towarzystwie, jakim się obracałam wyglądałam jak krasnal, co naprawdę bardzo mnie wkurzało. Moje długie ciemno brązowe włosy opadały mi na mój czarny sweter. Znów spojrzałam na swoje ciało. Przez to, że miałam ubrane obcisłe czarne spodnie, było idealnie widać kształt moich nóg. Nie należały one do drobnych. Moje uda były trochę za duże, co mi się tak średnio podobało, jednak dało się przeżyć. Biodra były nawet szerokie. Każdy mówił, że odziedziczyłam figurę klepsydry po mojej martwej już rodzicielce. - Olivii Black Harris. Nigdy nie narzekałam na swoje ciało. Chociaż mogłabym być trochę szczuplejsza. W końcu spojrzałam na swoją twarz. Zblazowanie, które przedstawiała tkwiło razem ze mną od śmierci ważnych dla mnie osób. Chodź naprawdę chciałam się go wyzbyć. Znów tryskać radością. Nie dało się. Powoli spojrzałam na swoje kości policzkowe i lekko zarysowaną żuchwę. Usta miałam nawet pełne, chociaż nigdy nie uważałam że są jakieś cudowne. Były okej. Nos też nie był zły. Średniej wielkości z leciutkim zadarciem. W końcu spojrzałam sobie prosto w oczy. Były tak bardzo czarne, że nikt nigdy nie widział u mnie źrenicy. Każdy mówił, że miałam je ciemniejsze od węgla. Jednak to było po prostu absurdalne. Tak się nie dało. Głębia jaka w nich tkwiła przerażała samą mnie, jednak nigdy nie chciałam się do tego przyznać. Mimo, że po mamie odziedziczyłam figurę to jednak po tacie odziedziczyłam wszystko - cholerna rodzina Harrisów.
— Ari? — usłyszałam ponownie. Westchnęłam i odwróciłam się w końcu od tego cholernego lustra.
Spojrzałam na Kevina i od razu ciepło rozlało się w moim wnętrzu. Trudno było mi odczuwać jakiekolwiek emocje. Sama sobie zdawałam z tego sprawę. Mój brat chciał mnie zaciągnąć do różnych psychologów, bo mój charakter jego zdaniem z dnia na dzień zmieniał się na gorsze. Zawsze zaprzeczałam mu, bo nie chciałam rozmawiać z jakąś obcą osobą, która da mi rzekomo złote rady i mnie odmieni na lepsze. Nie potrzebowałam psychologa, sama sobie musiałam poradzić. Wpatrywałam się w jego cudowne oczy. Były one kasztanowe i biły cudownym ciepłem. On był taki kochany, rodzinny i po prostu idealny, a ja? Ja byłam wredną jędzą, która wpadła w trans czytania, książek przesiąkniętych taką magią, jaką mój brat nie popierał.
Czarna Magia
Zilustrowałam go wzorkiem. Miał na sobie zwykłą czerwoną koszulkę i czarne jeansy. Jego blond włosy, które lekko się kręciły były potargane. Widok chłopaka przede mną mnie uspokajał. Przy nim starałam się przywracać starą Arianę tą, którą on lubił, bo wszyscy mogli cierpieć z mojej zmiany, ale nie on. Był promyczkiem w moim już pochłoniętym otchłanią tunelu.
— Myślisz, że to dobra decyzja? — mruknął siadając na sporych rozmiarów łóżko — Przeprowadzka do Londynu?— zadał pytanie, które zadawał chyba setny raz.
Przełknęłam gule w gardle i usiadłam koło niego. Wpatrywałam się w moje biurko na którym były już ostatnie pudełka z jakimiś moimi rzeczami. Wzruszyłam ramionami.
Tak bardzo wtedy chciałam uciec z Nowego Yorku.
— Nie wiem — moje pierwsze słowa tego dnia zostały wypowiedziane.- Jednak tu za bardzo wszystko przypomina mi o — urwałam. Spojrzałam na twarz blondyna. Był bardzo opalony ja też bym była gdyby nie to że mam problem ze swoim organizmem. Miał bardzo zarysowane kości policzkowe, prosty nos oraz piegi. Jego oczy pokrywał wachlarz rzęs, czego mu zazdrościłam. — Mamie — wyszeptałam.
CZYTASZ
Bratnia Dusza // 𝓣𝓸𝓶 𝓡𝓲𝓭𝓭𝓵𝓮 +18
FanficTom Riddle spotkał swój prywatny koszmar, który zaburzył jego perfekcję.