Śmierć.
To jedno słowo, a tyle się w nim kryje. Z reguły, każdy musi się z nią pogodzić. Dosłownie każdy, jednak nie Tom Riddle. On chciał tego uniknąć za wszelką cenę. Mi mówił, że nie chce śmierci, bo jest ona dla słabych, jednak kiedy zaczęłam spędzać z nim więcej czasu, to po prostu zrozumiałam o co mu chodzi. On nie chciał śmierci, bo się bał. Bał się jej bardzo. Tak bardzo, jak ja się bałam wtedy mu powiedzieć, że rezygnuje ze zrobienia Horkruksa. Było mi to nie potrzebne. Uświadomiłam sobie to niedawno. Ja chciałam umrzeć. Bardzo. Chciałam doznać, albo piekła albo nieba, a moim niebem była Veronica. Podniosłam głowę z gołej klatki Riddla i na niego spojrzałam. Kiedy spał wyglądał tak bardzo niewinnie i spokojnie. Nie wyglądał na osobę, która knuje jakieś potworne rzeczy. Jego brązowe włosy odbijały się na jego białej poduszce. Zjechałam wzrokiem ja jego twarz. Miał bardzo długie rzęsy. Jego szczęka była bardzo zarysowana. Miał idealnie prostu nos. Wzrokiem zjechałam na jego usta. Mała ranka widniała na nich. Musiałam go wczoraj ugryźć. No właśnie wczoraj. No był chyba najcudowniejszy moment w moim życiu. Nie chodziło mi o seks, ale o ten taniec. Czułam się wtedy po prostu cudownie. Nawet mi przez głowę nie przeszło, że takie coś mogło się stać. Jednak wracała rzeczywistość. Musiałam się ogarnąć i zdecydować czy będę chciała przy nim zostać czy nie.
— Riddle jesteś jebanym huraganem — westchnęłam cicho, aby go nie obudzić. — Mieszasz w mojej głowie — dodałam sama do siebie.
Spojrzałam na zegarek. Widniała na nim siódma rano. Westchnęłam mimowolnie. Dzisiaj z Hogwartu odjeżdżają osoby, które spędzają święta z rodziną, w tym również ja. Po długim namyśle, napisałam do mojego brata lis. Gdzie oświadczyłam, że jednak u niego zawitam. W tym roku kolacja wigilijna będzie u niego w domu. Nikomu o tym nie powiedziałam. Nie chciałam jechać do taty na ten głupi bankiet. Chciałam spędzić czas Kevinem.
— Twoje komplementy zawsze mnie zadziwiały — usłyszałam poranny głos chłopaka. Złapałam z nim kontakt wzrokowy. W jego oczach widziałam małą iskierkę. — Czemu tak szybko wstałaś? — zapytał po chwili przeciągając się.
— Za godzinę mam odjazd — mruknęłam na co chłopak zmarszczył brwi. On też nie wiedział, że będę wyjeżdżać. Nie mówiłam mu o tym.
— Nie mówiłaś, że wyjeżdżasz — powiedział z wyrzutem i chyba lekką złością.
Po chwili zrozumiałam o co mu chodzi. Przerwa świąteczna trwa dwa tygodnie, a urodziny Toma przypadają trzydziestego pierwszego grudnia. Nie chciałam robić mu przykrości. Nie potrafiłam.
— Pojedziesz ze mną? — zapytałam, bo atmosfera stała się nie przyjemna. Chłopak zmarszczył brwi.
— Na bankiet twojego taty? Myślałem, że ich nie lubisz. — Od razu kiwnęłam przecząco głową. —To gdzie?
Właśnie wtedy zrozumiałam, że nie powiedziałam nigdy Tomowi o tym, że mam brata.
— Do mojego brata.
***
Staliśmy przed domem mojego brata. Nie był on jakiś sporych rozmiarów, ale też nie był za mały. Był po prostu wystarczający. Spojrzałam na dwie huśtawki, które stał pod dużą jabłonią. W moim ciele rozlało się przyjemne ciepło. Zawsze razem z mamą wieczorami tam siedziałyśmy. Ona paliła zawsze papierosy. Zazwyczaj wypalała trzy. To był jej limit, a ja zatapiałam się w ich zapachu. Nie paliłam papierosów na co dzień. Tylko czasem, kiedy tego potrzebowałam. Bardziej od tego uwielbiłam wdychać ich dym. Oczami znów wróciłam na budynek. Był on w jasnych kolorach. Po prawej stornie znajdowało się średnich rozmiarów okno. Tam właśnie była łazienka. Za to po lewej znajdowały się trzy duże okna. Które ciągnęły się od prawie samego dachu do ziemi. Tam znajdował się salon. Na środku widniały jasno brązowe drzwi. Spojrzałam lekko w górę. Widniało tam pierwsze piętro. Miałam idealny widok na mój stary balkon. Kevin i Amanda mieli widok na tył ogrodu, a ja właśnie zawsze miałam polną drogę.
CZYTASZ
Bratnia Dusza // 𝓣𝓸𝓶 𝓡𝓲𝓭𝓭𝓵𝓮 +18
FanfictionTom Riddle spotkał swój prywatny koszmar, który zaburzył jego perfekcję.