Był to drugi dzień z trzech dni wolnego , czwartek. Yeonjun z racji że nauka dziś go nie obowiązywała spał smacznie i nie zamierzał się budzić w najbliższym czasie. W przeciwieństwie do Beomgyu , który obudził się. W nie swoim mieszkaniu. W nie swoim łóżku! Obok swojej sympatii , niebezpiecznie blisko. W dodatku trzymał go mocno za rękę. Ich palce były splecione , blondyn utknął. Najśmieszniejszy w tym był fakt że sam się tak załatwił.
-O matko, co ja sobie wczoraj myślałem. - przetwarzał w myśli fakty - Jak ja mam się wydostać. Wiedziałem że nie powinienem. Wiedziałem!
Histerycznie powtarzał to w myśli.
Zamartwiał się tak przez długi moment po czym stwierdził , że to i tak nie ma sensu i powinien przynajmniej spróbować się wydostać. Bardzo delikatnie poruszył ręka , spojrzał na szatyna , spał jak kamień. Znowu pociągnął rękę w swoją stronę , tym razem miał jednak wrażenie że za mocno. Szybkim ruchem wyciągnął jakoś resztę swojej ręki , ledwo co nie obudził Juna, a przynajmniej tak myślał. W rzeczywistości nawet gdyby chciał to nie dałby rady go w ten sposób obudzić , po wczorajszym wysiłku Yeonjun miał w planach spać do południa.
Młodszy ledwo tylko się uwolnił , zszedł z łóżka. Nie wiedział co ze sobą zrobić, było mu dosyć niezręcznie. Na początek postanowił nakarmić ToTo gdyby postanowił jednak zacząć manifestować swój głód. Potem postanowił zrobić śniadanie także dla ich dwójki.
Lodówka szatyna była pełna różnych produktów. Nie dziwne , pomagał w sklepie. Jednak blondyn aby nie zmarnować jakichś ważnych lub cennych produktów postanowił zrobić zwykłą jajecznicę. Wystarczająco jak na śniadanie. Przeszukiwał szuflady w poszukiwaniu jakichś przypraw. Kuchnia szatyna była ogromna i mieścił się w niej ogrom szafek. Znalezienie czegokolwiek było nie lada wyzwaniem. Nawet nie wiedział gdzie znaleźć łyżki i widelce, a do niektórych szafek ledwo sięgał. Wolał jednak drugi raz nie wspinać się po krzesłach , bo znowu skręci kostkę ,albo się połamie. Po kilku minutach szukania dostał się do soli, i kilku przypraw.
-Co on przyprawy układa kolorystycznie?- powiedział zaglądając do szuflady. Przyprawy były ułożone tak aby kolory płynnie przechodziły w następne. - Nawet nie wnikam skąd bierze takie opakowania. - westchnął wyjmując curry i paprykę suszoną.
Potem znalazł jakoś patelnie , co też do łatwych zadań nie należało. Teraz wystarczyło nie spalić kuchni , inaczej będą musieli mieszkać z karaluchami. Beomgyu na tą myśl wzdrygnął się . Chyba nie miał talentu do wzniecania pożarów.
Yeonjun spał na plecach i śnił o jedzonku, miał nawet wrażenie że je czuje.
-MMmmM... Od kiedy moje sny są tak realistyczneee..? - mówił do siebie przez sen - MmM Ale bym zjadł jajko....
-Zjesz jak wstaniesz- powiedział lekko uśmiechnięty Gyu stojący obok łóżka.
Szatyn poderwał się do siadu.
-Zrobiłeś mi jedzonko???- zapytał lekko zszokowany.
-A zrobiłem.
Starszy natychmiast wstał wziął twarz blondyna w dłonie.
-Jesteś wspaniały , idealny materiał na żonę! -powiedział patrząc na niego i szczerząc się jak głupi do sera (lub onew do kurczaka pzdr dla kumatych) po czym wesoło ruszył w stronę kuchni , zostawiając młodszego samego.
-Czy on się do końca nie obudził czy... - pomyślał chłopak , serce waliło mu naprawdę mocno. Szczerze gdzieś w głębi serca miał nadzieję że Jun powiedział to nie bez powodu.
Chwilę się uspokajał a potem sam powędrował do kuchni gdzie zastał pusty już talerz, a przed nim najedzonego szatyna.
-Czy ty zjadłeś moją porcję?!- Beomgyu z wyrzutem spojrzał na Yeonjuna. - Jak mogłeś?!
CZYTASZ
𝕊𝕨𝕖𝕖𝕥 𝕔𝕠𝕗𝕗𝕖𝕖 𝕤𝕨𝕖𝕖𝕥 𝕝𝕠𝕧𝕖 | beomjun
Fanfic[ZAKOŃCZONE] Yeongyu// Beomgyu zaczyna naukę w collagu i jest zmuszony do zamieszkania w domu jego wuja gdzieś w ruchliwym mieście. Chłopak naprawdę obawia się tego co go tam czeka i jakimś dziwnym trafem trafia na kolczyk dzięki któremu ratuje tyłe...