☕13. Karaluch ☕

352 33 10
                                    

Minęło kilka dni od ostatniego spotkania Yeonjuna i Beomgyu. Mimo że był już środek czerwca pogoda zapowiadała się na burzę. Beom miał tylko nadzieję że nie będzie to Tajfun. Przerażała go taka wizja. Cały dzień zamierzał spędzić na kanapie , wolał nie ryzykować że go zaleje. Zawsze mógł napisać do Juna albo go odwiedzić , jeśli będzie mu się nudziło. Nie narzekał na samotność. 

Czuł się usatysfakcjonowany tym jak bardzo się do siebie zbliżyli przez miniony miesiąc , czuł że szatyn też bardzo go lubił , ale nie był pewien czy w ten sam sposób. Miał cichą nadzieję , że tak i jest i że to starszy wyjdzie z jakąkolwiek inicjatywą. Wydawał się pod tym względem mniej nieśmiały od Beomiego, który nie wyobrażał sobie że dałby radę wyznać swoje uczucia. Czasem obwiniał siebie że jest zbyt strachliwy, niestety nie mógł nic z tym zrobić. 

Postanowił o tym nie myśleć i nie dołować się. Sięgnął po słuchawki , włączył swoją ulubioną playlistę ze spokojnymi piosenkami i sięgnął po jakąś książkę. Rozłożył się leniwie na kanapie na przeciwko ogromnego okna. Było naprawdę szaro za oknem a o szybę powoli zaczynały uderzać krople wody. 

-Gdyby nie ta pogoda... - westchnął Beomgyu - Miałbym lepsze zajęcia.

Wzruszył ramiona i zaczął czytać. Była to jedna z książek należących do jego wujka, thriller psychologiczny. Mężczyzna uwielbiał ten gatunek dlatego właśnie nie było dużego wyboru , na półkach można było znaleźć jedynie Książki psychologiczne , kryminalne i właśnie thrillery.

Ta akurat książka opowiadała o dziewczynie której ojciec był psychiatrą, i prowadził kurort psychiatryczny dla nastolatków. Oboje tam mieszkali. Blondyn nawet się wciągnął , i polubił główną bohaterkę była odważną i silną dziewczyną. Niestety po chwili coś przerwało mu czytanie. Kątem oka zobaczył jak jakaś mała ciemna plamka przebiega mu po podłodze.

Początkowo zignorował to jednak ruch powtarzał się jeszcze kilka razy.

-Co jest do cholery...- wstał z kanapy , i bardzo ostrożnie zaczął zbliżać się do poruszającego się obiektu. Nie wiedział z czym miał do czynienia, ale im bliżej był tym bardziej przerażony był. Na podłodze siedział...

-ROBAAAAAAAAAAL!!!! - Beomgyu szybkim ruchem odskoczył na co najmniej metr i wylądował na kanapie. Robal przestraszył się i szybko wpełzł na ścianę. Chłopak darł się niemiłosiernie. Nie miał pojęcia co robić tak bardzo bał się każdego rodzaju insektów. Był bliski płaczu , po chwili wpadł na jakiś pomysł. Roztrzęsiony chwycił za telefon i wstukał numer.

Po kilku sygnałach usłyszał odpowiedź.

-Halo? -Szatyn brzmiał na zaskoczonego.

-P-p-pomóż mi proszę... - Gyu pociągnął nosem  , głos mu się łamał.

-Beomgyu ? Wszystko dobrze? - Yeonjun był zszokowany i wystraszony -Co się dzieje?!

-B-bo tu jest R-ROBAL!!!-  wykrzyczał - Pomocy!

W słuchawce było słychać westchnięcie z ulgą.

- Jezu , nie strasz mnie tak! Myślałem że , coś ci się stało albo utknąłeś gdzieś w tej burzy. Przyjdę za minutę , wytrzymasz?

-CHODŹ TU PO PROSTU , I ZABIJ TEGO ROBALA!!!

-Już idę...

Jun wpadł do mieszkania , zastał przerażonego chłopaka stojącego na kanapie przytulonego do poduszki.

-Uratuj mnie!- wykrzyczał blondyn , jednym ruchem zeskoczył z łóżka i schował się za plecami starszego.

-Ehhh... miejmy to za sobą. - przewrócił oczami - Gdzie ten robal ?

-TAM! Tam na ścianie! - Beomgyu zaczął wymachiwać ręką wskazując na ścianę po której dzielnie wspinał się karaluch.

Yeonjun aż się wzdrygnął. Robal był ochydny, naprawdę obrzydliwy. Chłopak pewien siebie zaczął iść przed siebie , zgarnął z kanapy pierwszą lepszą broń i zaczaił się na insekta. Blondyn stał tuż za nim przerażony i uważnie się temu wszystkiemu przyglądał .

-Raz kozie śmierć - westchnął i szybkim ruchem wycelował w robaka.

Stali przez chwilę w ciszy. Przerwał ją radosny okrzyk Gyu.

-TAK! TRAFIŁEŚ! ZABIŁEŚ GO! - zwiesił się Junowi na szyi. - Jesteś wielki!

Szatyn uśmiechnął się wesoło i oderwał swoją broń od ściany . W tym momencie obojgu zrzedła mina karaluch był cały i zdrowy i natychmiast zeskoczył ze ściany lądując tuż koło nich. 

Obaj zaczęli drzeć się niesamowicie. Beomgyu wskoczył na starszego ten złapał go i zaczął agresywnie uderzać książką którą trzymał w karalucha. Chyba po jakichś 40 razach odpuścił sobie, robal był już rozbryzgany na podłodze a Beom jeszcze z 10 razy upewniał się że robak nie żyje. 

-Cholera to było straszne -odetchnął z ulgą szatyn .

-Było , dobrze że już po wszystkim. Czym ty go zabiłeś.

Dopiero w tym momencie obaj spojrzeli na trzymaną przez starszego książkę. Stali w niezręcznej ciszy widać było jak w młodszym narasta uczucie frustracji , nie wytrzymał , wybuchł.

-MOJA KSIĄŻKA!- Gyu mało co nie zasłabł patrząc na to . - JAK MOGŁEŚ UBABRAĆ TYM ROBALEM MOJĄ KSIĄŻKĘ!!!

- O matko przepraszam!

- I teraz się nie dowiem co się stało w psychiatryku !

-Co ty czytasz?!

-TO BYŁA MOJA ULUBIONA KSIĄŻKA!!!

Beomgyu obrażony spojrzał na Yeonjuna.

-Dobrze no , już dobrze wyczyszczę to obiecuję... 

-Dzięki...

- A pożyczysz mi jak przeczytasz ? -zapytał nieśmiało po krótkiej chwili.

-Niech ci będzie. A pomyśleć że pytałeś co ja czytam.



--------------------------------------------

XD nie ma to jak rozdział o karaluchach. Wiem cudowny , nie muszę chyba nic więcej mówić. Pamiętajcie jeżeli ktoś kiedyś w życiu będzie wam asystował w walce z karaluchem lub innym robalem wiedzcie że to miłość <3

 a ogólnie wierzycie w przeznaczenie?

jeśli nie to uwierzycie po przeczytaniu tego 

chyba

xD

TAK CZY SIAK

miłego dzionka , i smacznej kawusiii  <3

𝕊𝕨𝕖𝕖𝕥 𝕔𝕠𝕗𝕗𝕖𝕖 𝕤𝕨𝕖𝕖𝕥 𝕝𝕠𝕧𝕖 | beomjunOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz