XIV: Smoczy jeździec nie ma pomysłu na nazwę rozdziału

443 30 11
                                    

Rozdziałem XVII zakończę tę książkę (:


Następnego dnia wstałem z łóżka i przeciągnąłem się, prostując zastałe kości. Dziś był kolejny wspaniały dzień użerania się z rówieśnikami.

Ludzie już z powrotem wprowadzili się do domów, i zaczęli je naprawiać. Wódz pomaga w budowach, więc jego obowiązki przejmą nastolatki. Zobaczymy jak sobie poradzą z tym. Na szczęście ja będę tylko lożą szyderców. Będę chodził i zapisywał jak kto sobie radzi. Już nie mogę się doczekać tego, gdyż jedyną przyjemność jaką mam z testowania ich, jest to, że mogą w pełni prawnie i legalnie wytykać im wszystkie błędy i szydzić z nich. Cóż za frajda!

Już uśmiechnięty wizją dzisiejszego dnia zszedłem na dół domku zrobić mi i smokowi jedzenie.

Astrid Pov.

Otworzyła oczy i usiadła zaspana na łóżku. Wyjrzała za okno, i widząc że jest jeszcze przed zachodem słońca, wyszła z swojej (gościnnej) chaty i ruszyła w stronę Areny, po drodze wchodząc do lasu. Poprzedniego wieczora ukryła swoją siekierę w lesie. Dawno nie trenowała, a ten atak, który niedawno miał miejsce, tylko utwierdził ją w przekonaniu, że demonom nie będzie można nigdy zaufać.

Rozglądając się czy nikt nie patrzy, wyjęła siekierę z ukrycia i ruszyła truchtem na arenę, zanim ktoś wstanie i ją zobaczy z rzekomo zabraną bronią.

Wbiegając na arenę, jeszcze raz rozejrzała się, czy na pewno wioska śpi, po czym ustawiła sobie kilka celi, do których miała rzucać siekierą.

Wzięła zamach i rzuca do celu. Trafiła w przedostatnie okrążenie namalowane na tarczy. Podeszła i wyjęła siekierę z tarczy, tym razem idą w stronę manekina stworzonego na wzór wikinga.

Astrid skrzywiła się lekko. Zamiast podobizny wikinga, powinna tu stać podobizna smoka, albo jeszcze lepiej, prawdziwy smok, tak jak na Berk. Zamachnęła się, i rzuciła z całej siły. Trafiła idealnie w głowę manekina. Uśmiechnęła się z satysfakcją i zdmuchnęła grzywkę z oczu.

Nagle usłyszała pojedyncze klaskanie. Obróciła się w stronę dźwięku. Przy arenie stał zamaskowany jeździec, klaskając. Zdziwiona dziewczyna podeszła bliżej niego i poderwała głowę do góry, aby móc na niego spojrzeć.

Jeździec zeskoczył między łańcuchami do areny i uśmiechnął się. Chyba. Nigdy nie można być tego pewnym, gdyż ciągle ma na sobie tą swoją maskę.

Tak właściwie, to czemu on ją nosi? - spytała się w myślach. - Może ma jakąś paskudną bliznę...? Albo jest straszliwie brzydki... nie. to raczej napewno nie.

Wzruszyła ramionami i spojrzała na jeźdzca, który właśnie wyciągał siekierę z podobizny wikinga.

- No, muszę przyznać. Brawo. - Powiedział - Udało ci się przemycić siekierę z kuźni, do areny i nie zostać przy tym zauważonym przez wioskę. - Pochwalił z nutką sarkazmu.

Po chwili spuścił głowę w dół, lecz zaraz znów ją podniósł.

- Skoro jesteś taka chętna do ćwiczeń, zmierz się ze mną.

Astrid chwilę się zastanawiała, lecz przystała na propozycję kiwając głową. Odstawili manekiny ćwiczebne na bok i stanęli na środku areny. Dopiero świtało, więc mieli mało czasu zanim wioska się obudzi, lecz żadne z nich teraz o tym nie myślało. Dla nich, teraz liczył się pojedynek i tylko to.

NARRATOR POV.

Oboje stanęli w początkowej pozycji, lekko uginając kolana. Astrid uważnie obserwowała przeciwnika, rejestrując każdy nawet najmniejszy ruch, Czkawka nie był dłużny. Również uważnie obserwował dziewczynę, wymyślając wiele scenariuszy, jaki będzie jej pierwszy krok.

ᴢᴀᴛʀᴀᴄᴏɴʏ ᴡ ᴄɪᴇᴍɴᴏŚᴄɪᴀᴄʜ || ʜɪᴄᴄꜱᴛʀɪᴅOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz