XV: Smoczy jeździec dostaje wyznanie miłosne

449 30 19
                                    


(︶^︶) { Ekhem... w rozdziale może się pojawić przemoc. } (︶^︶)



Pierwszy na ochotnika zgłosił się Sączysmark.

*Retrospekcja*

- A tak właściwie, to dlaczego tak bardzo nie lubisz Viggo? Przecież on jest fajny! Kiedyś przypłynął na naszą wyspę. - Zaczęła Szpadka.

- Dziewczyno on próbował mnie i smoki wiele razy zabić! - Zirytował się pytaniem Czkawka. - Dziewczyna wydęła dolną wargę i wzięła patyka z ziemi, dotykając nim zdezorientowanego Czkawkę w brzuch.

- O. jA TyLkO pRóBuJę CiĘ zAbIć, SmOcZy JeŹdŹcu. NiEnAwIdZiSz MnIe TeRaZ?

- Szpadka, ja...

- DySkrYmInAcJa!!!

- Sączysmark, idziesz jako pierwszy. - Wycedził przez zaciśnięte zęby Czkawka, zaciskając ręce w pięści.

*Koniec Retrospekcji*

Tak więc biedny Sączysmark stał teraz nad klifem, przełykając ślinę. Obejrzał się na Smoczego Jeźdźca raz jeszcze, upewniając się, że to nie żart.

W końcu przełamał się i zaciskając mocno oczy zrobił krok w przód, tym samym spadając z klifu. czkawka uśmiechnął się i podszedł ze Szczerbatkiem do krawędzi klifu.

Sączysmark wydzierał się machając rękoma i nogami. Czkawka uśmiechnął się na ten widok i podszedł do reszty nastolatków.

- Kto następny? - uśmiechnął się diabelsko.

- Szpadka, może ty?

- Ja spasuję - zaśmiała się nerwowo. W tej samej chwili obok nich wylądowała Kathrine z Sączysmarkiem, który nadal się wydzierał.

- Zamknij japę. - Warknął Jeździec.

- Dobra, Astrid, tchórzysz czy idziesz?

- Idę! - Dumnie się wyprostowała, rozpędziła i skoczyłą z klifu.

- Astrid!! - Wrzasnęli wszyscy na raz.

Chłopak w zawrotnym tempie wskoczył na Szczerbatka i zaczął lecieć za dziewczyną w dół. Musiała się zorientować co odwaliła, gdyż zaczęła piszczeć. Smok złapał ją w swoje łapy dopiero chwilę przed wodą.

Dopiero kiedy wylądowali, wszyscy odetchnęli z ulgą. Zielonooki już miał się zabrać za wykrzyczenie jej kazania, jak to było bezmyślne, i niebezpieczne, kiedy dziewczyna zemdlała, o mało nie przewalajac się na ziemię, gdyż Czkawka ją złapał.

Westchnął cierpiętniczo i wziął ją na smoka, idąc w stronę domku ich szamanki. Po drodze, kazał się wszystkim rozejść, lecz kiedy nie posłuchali martwiąc się o przyjaciółkę, wsiadł na smoka i poleciał do domku szamanki, gdyż wszyscy nagle zaczęli działać mu na nerwy.

Odkąd uciekł z Berk, wmawiał sobie, że uczucia do drugiego człowieka są zbędne i niepotrzebne, lecz po tym jak poznał Katherine, zaczął tolerować ludzi, i ją pokochał jak siostrę. Dlatego też nie potrafił wytłumaczyć, czemu czuł takie poirytowanie, kiedy ledwo udało się mu uratować Astrid, bądź teraz, kiedy widział ją nieprzytomną leżącą w domku szamanki.

Było to strasznie irytujące uczucie, dlatego wsiadł bez słowa na smoka i wzleciał w chmury. Lot z przyjacielem zawsze go uspokajał. Na jego usta od razu wkradł się uśmiech błogości.

ᴢᴀᴛʀᴀᴄᴏɴʏ ᴡ ᴄɪᴇᴍɴᴏŚᴄɪᴀᴄʜ || ʜɪᴄᴄꜱᴛʀɪᴅOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz