Czkawka zadowolony z tymczasowego posłuszeństwa Smarka, zupełnie ignorując byłego ojca odwrócił się tyłem do niego i zaczął mówić do rówieśników.
- Dobra, więc teraz tak, odłóżcie swoje rzeczy do kajut pod pokładem i usadźcie gdzieś tes swoje dupska, i nie przeszkadzajcie.
Wszyscy, wraz ze Smarkiem pokiwali szybko głową i zbiegli w dół, odłożyć rzeczy i nie przeszkadzać.
Stoik stał tam z otwartymi ustami i oczami. Ktoś... ktoś śmiał przerwać i całkowicie zignorować Stoika Ważkiego! Tak! TEGO Stoika! Wodza Berk! Zacisnął pięści i spojrzał wilkiem na na luzie stojącego przed nim Smoczego Jeźdźca. W dwóch susłach dopadł do niego, sięgając ręką do jego karku. Stoik zaczął go podduszać w przypływie złości.
Czkawka złapał się za szyję na początku zdezorientowany, lecz później dezorientacja, przerodziła się w gniew. Jedną ręką podniósł kawałek swój chełm, odsłaniając swoje usta i ugryzł go mocno w rękę. Czkawka wiele lat żył pośród smoków, więc jadł różne niepewne rzeczy i wyrobił sobie niezły układ odpornościowy. Miał też dłuższe i ostrzejsze kły niż normalny człowiek.
Stoik Ryknął głośno puszczając chłopaka.
- Chodź no tu ty Deklu! No chodź! Za kogo ty się uważasz?! Hę?!
szatyn uspokoił oddech i w ułamku sekundy znalazł się za wodzem, z podstawionym mieczem pod szyję. Strużka krwi popłynęła z chropowatej szyi rudowłosego dziada.
Po kilku sekundach zielonooki puścił wolno Wodza
- Następnym razem zastanów się, kogo atakujesz, co. - schował miecz i ruszył pomóc innym wikingom, pakować zapasy jedzenia na podróż.
Stoik stał tam jeszcze dłuższą chwilę po czym również zaczął pakować rzeczy na statek, aby już szybciej odpłynąć.
***
Statek już wypłynął. Płynęli już około 2 godzin. Przewidywany czas podróży na Berk, jest około trzech do pięciu dni.
Śledzik przeciągnął się mocno, spoglądając w słoneczne niebo. Ziewnął i ruszył w dół pokładu poszukując czegoś do jedzenia. Schodząc po pokład, natknął się na wodza.
- Dzień dobry Wodzu! - przywitał się przyjaźnie.
Wódz w odpowiedz kiwnął głową, znikając na górze. Śledzik wzruszył tylko ramionami i poszedł do kuchni. Wziął kilka kromek chleba i nalał sobie jaczego mleka. Z takim jedzeniem wyszedł z kuchni z kromką chleba w ustach.
Już miał wchodzić po schodach na górę pokładu, kiedy usłyszał kłótnię. Podszedł tylko o kilka stopni i wsłuchał się, przestając jeść.
-... ie! Zostaw mnie w spokoju!
- Czkawka słuchaj tu mnie uważnie. - warknął głos wodza.
- Czego. I skąd wiesz, kim jestem? Deklu jeden. - Śledzik wyobraża sobie, jak wódz właśnie rozszerza dziurki od nosa, oddychając mocno i się prostuje, gotowy do walki. Zawsze miał taki nawyk.
- Kilka dni temu kąpałeś się z tym Demonem w rzece - przypomniał dzień ataku na wioskę przez smoki.
- .... Dobra. Czego chcesz? - warczy Czkawka.
- Ja? po prostu chcę abyś przyjechał na Berk. Wyprawimy ci wielką ucztę powitalną! Powiedział - jak dla Śledzika- z wielkim i szczerym entuzjazmem.
Czkawka westchnął głośno i po przekalkulowaniu strat i zalet, postanowił się zgodzić. Thor wie, co mu wtedy w głowie siedziało....
Śledzik słysząc zbliżające się kroki, szybko pobiegł do swojego pokoju.
CZYTASZ
ᴢᴀᴛʀᴀᴄᴏɴʏ ᴡ ᴄɪᴇᴍɴᴏŚᴄɪᴀᴄʜ || ʜɪᴄᴄꜱᴛʀɪᴅ
FanficPewnego dnia na wyspę, zamieszkaną przez smoki, przypłyneli wikingowie. Zrobili wielki zamęt. Po naradzie, ustalono że Chłopak, 21-latek, będzie trenował ich na wodza tamtej wyspie. Grupka nastolatków zebrała się na arenie. Myśleli, że będzie to coś...